Rosja to cyber-więzienie. Tak śledzi, cenzuruje i kontroluje swoich obywateli

Rosyjska dziennikarka i aktywistka Jekaterina Maksimowa na swoim przykładzie opisuje kremlowski aparat nadzoru, w tym wszechobecny moskiewski system rozpoznawania twarzy, przez który wielokrotnie została aresztowana.

Rosyjska dziennikarka i aktywistka Jekaterina Maksimowa na swoim przykładzie opisuje kremlowski aparat nadzoru, w tym wszechobecny moskiewski system rozpoznawania twarzy, przez który wielokrotnie została aresztowana.
Oczy Kremla widzą wszystko. To tworzy atmosferę strachu w rosyjskiej sieci /AFP

Jak dowiadujemy się z raportu opublikowanego przez The Associated Press, rosyjskie władze od 2014 roku nieustannie zacieśniają kontrolę nad taktykami monitorowania swoich obywateli, jak kontrola mediów społecznościowych i rozbudowany system kamer monitorujących, w zarodku dławiąc jakiekolwiek przejawy sprzeciwu wobec decyzji Kremla. Na własnej skórze przekonała się o tym dziennikarka i aktywistka Jekaterina Maksimowa, która postanowiła podzielić się swoją historią.

Oczy Kremla widzą wszystko

Jak możemy się dowiedzieć z publikacji, moskiewskie metro to w rzeczywistości "cyber-gułag", bo władze strategicznie zainstalowały w nim rozległą sieć kamer monitorujących wyposażonych w najnowocześniejsze algorytmy rozpoznawania twarzy, których celem jest monitorowanie ruchów i działań obywateli. W związku z dużą zawodnością podobnych rozwiązań, często prowadzi to do zatrzymań i fałszywych oskarżeń, ale jak łatwo się domyślić, rosyjski aparat władzy zupełnie się tym nie przejmuje. 

Reklama

To jednak dopiero początek pułapek zastawianych przez ludzi Putina, bo rosyjski rząd zintensyfikował też wysiłki w celu kontrolowania działań swoich obywateli w sieci. W lutym ubiegłego roku Moskwa ograniczyła dostęp do Facebooka, oskarżając platformę o "cenzurowanie" rosyjskich mediów dzień po inwazji na Ukrainę, skrupulatnie śledzi i cenzuruje treści zamieszczane przez użytkowników oraz błyskawicznie tłumi wszelkie wyrazy sprzeciwu. 

Nie można też zapomnieć o blokowaniu i usuwaniu stron internetowych, które władza uważa za nieodpowiednie lub zawierające zabronione treści - szacuje się, że ubiegły rok był pod tym względem rekordowy, bo Rosja odcięła w ten sposób ponad 610 tys. stron internetowych.

Nie ma miejsca na nastroje antywojenne

Przepisy tego typu doprowadziły do gwałtownego wzrostu liczby oskarżeń i zarzutów karnych wobec osób wyrażających odmienne poglądy w internecie. Do tego mamy stale rosnącą liczbę spraw karnych przeciwko osobom fizycznym za polubienia postów i udostępnianie ich na platformach takich jak VKontakte, Facebook, Twitter i Instagram.

Wszystko to tworzy atmosferę strachu w rosyjskiej społeczności internetowej, bo odmienne poglądy lub krytyka rządu mogą szybko doprowadzić do ścigania i ograniczania wolności. Nie wspominając już nawet o przepisach, które kryminalizują nastroje antywojenne i to, co rząd uważa za "fałszywe informacje" o armii lub organach państwowych za granicą.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Rosja | inwigilacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy