Rosyjska armia zwiększa użycie "uskrzydlonych bomb". To fatalne wieści
Ukraińscy wojskowi zgłaszają znaczny wzrost użycia "uskrzydlonych bomb" przez siły rosyjskie w ich kampanii wymierzonej w lokalizacje na południu Ukrainy. To zdaniem ekspertów niepokojący sygnał, świadczący o ewolucji wojennych strategii Kremla.
Dziennikarze The New York Times już pod koniec maja informowali, że Rosjanie zaczynają szukać nowych sposobów atakowania ukraińskich pozycji, bo pociski kierowane i drony kamikadze zaczynają być coraz mniej skuteczne. Jedynym z takich rozwiązań okazały się zmodyfikowane bomby lotnicze z czasów ZSRR, które nie są wyposażone w systemy napędowe jak rakiety manewrujące i nie pozostają w powietrzu tak długo jak statki bezzałogowe, ale mają inne zalety. Eksperci wyjaśniają, że wznoszą się one przez 70 sekund lub krócej i są znacznie trudniejsze do wyśledzenia przez obronę powietrzną, bo na radarach pojawiają się jako "małe kropki, które wkrótce po upuszczeniu znikają".
Teraz zaś Kreml znacznie zintensyfikował ich wykorzystanie, bo jak wynika z oświadczenia Dowództwa Operacyjnego "Południe" w ciągu 24 godzin wojsko rosyjskie przeprowadziło dziewięć ataków powietrznych przy użyciu ponad 50 bomb kierowanych na zaludnione obszary obwodu chersońskiego, położony w południowej części Ukrainy. A z czym dokładnie mamy do czynienia? Według ukraińskich i amerykańskich urzędników Rosjanie wyposażyli niektóre bomby w systemy nawigacji satelitarnej i skrzydła zwiększające ich zasięg, zamieniając staromodną broń w nowocześniejszą bombę szybującą.