Porwał go własny samochód elektryczny. O krok od tragedii!

W Wielkiej Brytanii omal nie doszło do tragedii na skutek porwania pewnego kierowcy. Osobliwego komizmu dodaje sytuacji fakt, że za sprawą nie stoi zorganizowana grupa przestępcza, lecz samochód elektryczny. Tak, auto porwało kierowcę i musiała go ratować policja.

Porwany przez własny samochód

Elektronika w aucie od samego początku miała nam służyć, zapewniając wygodę i bezpieczeństwo. Nie inaczej jest w przypadku aut elektrycznych. Te, nie dość, że działają na podstawie silnika napędzanego prądem, to oferują całą masę elektronicznych funkcjonalności. Naszpikowane czujnikami i komputerami pojazdy to istne komputery na kółkach. Jak jednak wiemy, nawet komputer może się czasem popsuć lub doprowadzić do błędu.

Tak się stało w Wielkiej Brytanii, a konkretniej w szkockim Glasgow. Niejaki 53-letni Brian Morrison padł tam ofiarą porwania przez własne auto. Samochód elektryczny MG ZS EV przestał reagować na działania kierowcy, tj. wciskanie pedałów gazu i hamulca. Morrison zauważył, że podczas zbliżania się do ronda auto nie hamuje.

Reklama

Zgrzyt i brak reakcji na hamowanie

Podczas próby zahamowania auta, 53-latek usłyszał niepokojący dźwięk z samochodu. Niekoniecznie była to awaria hamulców, ale coś innego zadziało się z pojazdem. Ten nie reagował na wciskane pedały i sunął przed siebie z prędkością około 50 kilometrów na godzinę. Kierowcy udało się pokonać rondo, a dalej podążał, na szczęście, dość pustą drogą - był już późny wieczór.

Zobacz: Ciężarówka bez kierowcy

Pierwszy impuls kazał Morrisonowi zadzwonić do żony, lecz ta i tak nie mogła mu w żaden sposób pomóc. Kolejny telefon wykonał do policji i była to dobra decyzja. Służby od razu wkroczyły do akcji, choć zatrzymanie auta nie było wcale proste. Należało doprowadzić do kolizji, która była w stanie unieruchomić pojazd. Wcześniejsze zdalne próby ingerencji w układ samochodu okazały się bezskuteczne.

Elektromobilność wszystkiemu winna?

Jak to w takich sytuacjach bywa, przeciwnicy aut elektrycznych będą mieli niezłą pożywkę. W rzeczy samej, auto elektryczne porwało kierowcę, było o krok od tragedii. Nie jest to jednak wina wszystkich pojazdów tego rodzaju. Co dokładnie było przyczyną awarii?

To zostanie dopiero ustalone, a przyczyn szuka nie tylko policja, lecz także chiński producent pojazdu, firma MG. Miejmy nadzieję, że nie jest to powszechna wada fabryczna tego modelu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Samochód elektryczny | kierowca | Wielka Brytania
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy