Nie zbierają danych, kupują je na wolnym rynku - tak służby specjalne obchodzą prawa obywateli

Departament Skarbu Stanów Zjednoczonych postanowił obejść obowiązujące od niedawna przepisy i skoro organy ścigania nie mogą dłużej zbierać danych o obywatelach, to kupuje je dla nich na wolnym rynku.

Departament Skarbu Stanów Zjednoczonych postanowił obejść obowiązujące od niedawna przepisy i skoro organy ścigania nie mogą dłużej zbierać danych o obywatelach, to kupuje je dla nich na wolnym rynku.
Anonimowe dane pozyskane przez służby bardzo łatwo powiązać z konkretnymi osobami - łamanie prawa? /123RF/PICSEL

Jak informuje The Intercept, o którym ostatnio było głośno po ujawnieniu czarnej listy Facebooka, Departament Skarbu Stanów Zjednoczonych kupił niedawno wrażliwe dane z aplikacji od Babel Street, czyli firmy słynącej z dostarczania informacji Secret Service i innym agencjom rządowym. Mówimy o dwóch kontraktach o łącznej wartości 300 tysięcy dolarów podpisanych w ciągu 4 ostatnich miesięcy, w ramach których departament zbierał dane przydatne w toku trwających właśnie śledztw. 

Reklama

Jeden z nich został podpisany w lipcu tego roku i dał śledczym dostęp do mobilnych danych lokalizacyjnych z narzędzia Locate X od Babel Street. Te mają pomóc Biuru ds. Kontroli Aktywów Zagranicznych w namierzaniu osób i wzmacnianiu międzynarodowych sankcji, a przynajmniej tak można przeczytać w opisie kontraktu. Jak łatwo się domyślić, szybko pojawiły się głosy, że służby obchodzą w ten sposób 4. poprawkę do Konstytucji Stanów Zjednoczonych, która chronić ma obywateli przed bezpodstawnym śledzeniem, przeszukaniem czy zatrzymaniem. 

Drugi z kontraktów został podpisany we wrześniu tego roku i zapewnia Urzędowi podatkowemu w USA narzędzie do pozyskiwania informacji z “publicznych cyfrowych danych medialnych". Oprogramowanie ma pomóc IRS w łapaniu osób unikających płacenia podatków poprzez ich aktywności w mediach społecznościowych czy na forach. Przeglądanie takich danych jest wprawdzie zupełnie legalne, ale Departament Stanu chce, by Babel Street dostarczyło “dostępnych danych biometrycznych", jak adresy czy stan cywilny, dzięki którym można stworzyć szczegółowy profil. 

I choć wszystkie dane są teoretycznie anonimowe i na papierze wygląda to legalnie, to w rzeczywistości śledczy nie będą mieli problemów, żeby połączyć je z konkretnymi osobami. Dlatego też pojawiają się głosy, że to sprytny sposób na obejście przepisów, które nie pozwalają służbom na pozyskanie konkretnych danych o obywatelach, jak choćby miejsce ich przebywania, bez nakazu sądowego. To już kolejny przykład tego, jak służby specjalne omijają prawo, żeby pozyskać dane potrzebne im w sprawach.

Oczywiście, można byłoby powiedzieć, że to przecież nic wielkiego, bo robią to, żeby skazać podejrzanych o poważne przestępstwa, albo że osoby, które nie mają nic na sumieniu, nie powinny się obawiać, a poza tym sami dzielimy się tymi danymi w sieci, ale warto pamiętać, że jest to poważna ingerencja w prywatność i pole do nadużyć, które mogą skończyć się nieprzyjemnymi konsekwencjami.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wrażliwe dane | prywatność
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy