Miliony poufnych maili wojskowych z USA trafiły do Mali... przez literówkę
Wystarczy mały błąd, żeby narazić cały kraj i jego sojuszników na niebezpieczeństwo, a przynajmniej tak wynika z nowego artykułu Financial Times, który opowiada o niezwykle groźnej literówce.
Chociaż trudno w to uwierzyć, drobna pomyłka w adresie mailowym może sprawić, że takie wrażliwe dane, jak "dokumenty dyplomatyczne, deklaracje podatkowe, hasła i szczegóły podróży najwyższych oficerów" i wiele innych, dotrą do rządu potencjalnie wrogiego kraju zamiast do adresata. Najlepszym przykładem są Stany Zjednoczone, gdzie Departament Obrony Stanów Zjednoczonych używa końcówki ".mil", czyli niezwykle podobnej do ".ml", przypisanej do skrzynek pocztowych w Mali, co generuje podobno mnóstwo pomyłek i sprawia, że cenne informacje nie trafiają tam, gdzie powinny.
Co prawda do tej pory te niewłaściwie skierowane e-maile trafiły do holenderskiego wykonawcy, którego zadaniem jest zarządzanie domeną krajową Mali, ale jego umowa wkrótce wygaśnie, więc kontrola nad nią i wszystkimi zgromadzonymi informacjami wróci do rządu silnie związanego z Rosją (Moskwa zaznaczyła swoją obecność w Mali w zeszłym roku przez grupę Wagnera, która starała się wykorzystać ten kraj do transportu zaopatrzenia do Ukrainy). To właśnie ten wykonawca, Johannes Zuurbier, ujawnił "literówkowy wyciek" i poinformował przy okazji, że od blisko dekady próbował ostrzegać Stany Zjednoczone przed tymi pomyłkami, ale nie został potraktowany poważnie, chociaż sprawa na taką właśnie wygląda.