Operacja Paperclip - nazistowsko-amerykańska myśl technologiczna

Czy USA zawdzięczają swoją technologiczną potęgę nazistowskim naukowcom? Pod koniec II wojny światowej strach przed ZSRR sprawił, że amerykański wywiad przemycił na teren Stanów ponad 100 niemieckich badaczy. Operacja nosiła nazwę Paperclip i okazała się kluczową dla przyszłości amerykańskiego postępu technologicznego.

Po serii nieudanych operacji wojskowych niemieckie dowództwo zaczęło wycofywać z pola walki naukowców, inżynierów i techników. Wszystko po to, żeby jak najlepiej uzbroić się na długą wojnę z Armią Czerwoną. W 1943 roku do Peenemünde przyjechało w sumie 4 tys. osób. Przed rozpoczęciem prac władze musiały poznać ich poglądy i wyznawaną ideologię. To zadanie powierzono Wernerowi Osenbergowi - głównemu naukowcowi Wehrforschungsgemeinschaft, czyli Stowarzyszenia Badań Wojskowych. Ten opracował długą listę nazwisk, która później okazała się kluczowym elementem Operacji Paperclip.

W marcu 1945 roku polski laborant znalazł fragmenty listy na Uniwersytecie w Bonn. Natychmiast przekazał je MI6, czyli brytyjskiej służbie wywiadowczej. Stamtąd trafiły w ręce wywiadu amerykańskiego. Na podstawie tego niecodziennego znaleziska major Robert B. Staver skompletował listę najbardziej pożądanych naukowców, których później przemycono na teren Stanów Zjednoczonych. Znalazł się na niej sam Wernher von Braun - późniejszy twórca rakiety Saturn V, która odegrała kluczową rolę w misji Apollo.

Amerykanie chcieli pozyskać uczonych z tego samego powodu co władze nazistowskich Niemiec - ze strachu przez Związkiem Radzieckim. Agencji Wywiadowczej Stanów Zjednoczonych (OSS, działająca w latach 1942-1945) stanął jednak na drodze ówczesny prezydent USA - Harry Truman. Zakazał on przewożenia na teren kraju osób ściśle związanych hitlerowskim reżimem, czyli m.in. najważniejszych niemieckich naukowców. Zostali oni sklasyfikowani jako "zagrożenie dla bezpieczeństwa Sprzymierzonych Sił".

Reklama

Ale agencja nie zamierzała się poddać. W odpowiedzi na postanowienia prezydenta naukowcy szybko otrzymali nowie biografie i wymyślone zatrudnienie. Zostali nawet wykreśleni z publicznego rejestru członków nazistowskiego reżimu. Gdy formalnościom stało się zadość, amerykański rząd zapewnił im bezpieczeństwo. W ten sposób do USA trafiło ponad 100 naukowców i inżynierów.

Od rakiet V-2 do lotu na Księżyc

Amerykanów interesowali uczeni związani z aerodynamiką, bronią rakietowa, chemiczną i medycyną. Spośród nich szczególnie ważni okazali się Wernher von Braun i Arthur Rudolph - twórcy rakiety V-2, czyli pierwszego udanego konstrukcyjnie pocisku balistycznego. 5500 takich rakiet spadło m.in. na Londyn, Paryż, Lille i Brukselę, powodując śmierć ponad 7 tys. żołnierzy i cywilów.

Po zakończeniu wojny obaj uczeni pracowali dla Stanów Zjednoczonych, w tym dla Sił Powietrznych (USAF) i NASA. Odegrali kluczowe role w rozwoju pocisków balistycznych średniego zasięgu, m.in. rakiety Pershing. Najbardziej znaczący okazał się jednak program kosmiczny, który doprowadził po powstania kosmicznej rakiety Saturn V. Ta wzięła udział w programach załogowych lotów kosmicznych Apollo, a więc lądowaniu Amerykanów na Księżycu.

Wernher von Braun zmarł w wieku 65 lat, ale do końca życia przebywał na terenie Stanów Zjednoczonych. Arthur Rudolph nie miał tyle szczęścia. W 1984 jako podejrzany w śledztwie o zbrodnie wojenne zrzekł się amerykańskiego obywatelstwa i opuścił ten kraj.

Pionierskimi badaniami fizycznych i psychicznych skutków przebywania w przestrzeni kosmicznej dla NASA i USAF zajmował się Hubertus Strughold. Po śmierci otrzymał nawet miano "ojca medycyny kosmicznej". Jednakże jeszcze w trakcie swojej pracy w Stanach był trzykrotnie podejrzewany o zbrodnie wojenne. Dopiero po jego śmierci (w 1986 roku) wywiad odtajnił dokumenty potwierdzające jego eksperymenty na ludziach, prowadzone w obozie koncentracyjnym Dachau. Te rewelacje całkowicie popsuły reputację Strugholda. Cofnięto mu wszystkie odznaczenia, jakie otrzymał od armii amerykańskiej.

Samoloty, satelity i panele słoneczne

W projekty NASA zaangażowany był również Hans K. Ziegler, ale w swoich badaniach skupiał się przede wszystkim na panelach słonecznych i już wtedy w pełni doceniał ich wartość. "Przyszły rozwój krzemowych paneli słonecznych doprowadzi do uzyskania ważnego źródła energii elektrycznej - jeśli umieści się je na dachach wszystkich budynków w mieście, to zagwarantują całą potrzebną mu energię. W przyszłości ludzkość będzie zmuszona skorzystać z energii słońca, inaczej nie przeżyje" - powiedział w 1955 roku Ziegler.

W 1958 roku wystrzelono na orbitę okołoziemską Vanguard I. W tym samym roku w przestrzeń powędrował pierwszy satelita komunikacyjny SCORE, w rozwój którego zaangażowany był Ziegler. W 1963 roku niemiecki naukowiec został odznaczony przez Departament Obrony za pionierskie prace nad satelitami komunikacyjnymi i systemami energii słonecznej do zasilania tychże urządzeń. Po przejściu na emeryturę, w 1977 roku został uhonorowany najwyższym odznaczeniem wojskowym. Zmarł w Stanach Zjednoczonych w wieku 88 lat.

Ogromny wkład w rozwój amerykańskiego lotnictwa wojskowego miał Siegfried Knemeyer, który od 1947 roku pracował dla USAF. Uważa się nawet, że nadzorował analizę techniczną wraku UFO, które rzekomo miało się rozbić w 1947 roku w Roswell. Nieco później Knemeyer został mianowany na dyrektora technicznego w Laboratorium Kontroli Lotów w Wright Field, gdzie skupił się na swoich wynalazkach. Te obejmowały liczne rozwiązania dla samolotów wojskowych, w tym: F-105, F-106, X-15, C-141 i F-111. Za pracę dla Sił Powietrznych Stanów był pięciokrotnie odznaczany.

Niemały wkład w rozwój lotnictwa wojskowego, a dokładniej silników odrzutowych, miał Alexander Lippisch - niemiecki pionier aerodynamiki. To również dzięki niemu powstały maszyny typu "delta wing", czyli ze skrzydłem w kształcie trójkąta. W trakcie swojej powojennej "kariery" brał udział w opracowywaniu samolotów F-102 Delta Dagger, F-106 Delta Dart i B-58 Hustler.

Hans von Ohain swoje lata pracy dla USAF w bazie Wright-Patterson poświęcił rozwojowi różnych typów napędu i aerodynamiki. W oparciu o jego pomysły opracowano samoloty VTOL, czyli pionowego startu i lądowania, w tym prototypowy Rockwell XFV-12.

Hans Multhopp, odpowiedzialny za rozwój m.in. Focke-Wulf Ta 183, pomógł Brytyjczykom w pracach nad maszynami ponaddźwiękowymi. Jednak w 1949 roku opuścił Farnborough i przeniósł się do Stanów, gdzie dla Glenn L. Martin Company pracował nad bombowcem XB-51. Jego późniejsze badania okazały się pomocne przy budowie promów kosmicznych.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy