Nawiedzona Afryka Południowa
Afryka Południowa to słabiej poznana część kontynentu, kojarzona głównie z apartheidem i krwawymi zamieszkami Jednak państwo to okazuje się interesujące dla parapsychologów, bo odnotowano tam ostatnio szczególne przypadki nawiedzeń domów.
Najpierw agencja informacyjna News 24 doniosła o paranormalnych niepokojach w budynku restauracji Salvador Bistro w miejscowości Kaapsehoop w Afryce Południowej. W gmachu, w którym mieści się lokal, widywane są rozmaite zjawy.
Najczęściej ma tam pojawiać się widmo dziewczynki, które próbuje usiąść dorosłym na kolanach. Co istotne, paranormalne zjawiska w tym miejscu zachodzą podobno od dziesięcioleci.- Wszędzie dokoła widywałem duchy, nawet w odległych czasach, kiedy sam byłem jeszcze dzieckiem - w wypowiedzi dla News24 oświadczył Nicola Wilson, obecny właściciel Salvador Bistro.
W restauracji wielu miłośników zjawisk nadprzyrodzonych nie tylko widywało, ale także fotografowało zjawy i niezwykłe zjawiska energetyczne.- Nasza wieś stała się przystanią dla duchów. Jak sięgnę pamięcią wstecz, nigdy nie lubiłem tu chodzić po nocy, bo nie raz widziałem jakąś zjawę na ulicy - twierdzi Jackson Ngombe, mieszkaniec Kaapsehoop.
Tym bardziej, że mają pełne ręce roboty, bo Salvador Bistro to nie jedyne nawiedzone miejsce w Afryce Południowej.
Jak podał serwis informacyjny Daily Dispatch, do mrożących krew w żyłach zajść dochodzi w jednym z budynków w mieście Bathurst w Afryce Południowej. Dom postawiony w 1820 roku, kupiła w grudniu roku 2005 niejaka Marilyn Michau, bizneswoman z Johanesburga.- Ten dom mnie zauroczył, gdy tylko go zobaczyłam. Można powiedzieć, że to dom mnie wybrał, a nie ja dom - stwierdziła Marilyn Michau w wywiadzie udzielonym południowoafrykańskim mediom. - Nie znałam historii tego budynku. Kupiłam go w ciemno i dopiero po pewnym czasie odkryłam, że jest to niespokojne miejsce. Pierwszym sygnałem była rozmowa bywalców miejscowego pubu, którą przypadkowo usłyszał mój syn. Ludzie ci mówili o tym, że jakaś głupia kobieta z Johanesburga kupiła nawiedzony dom.
Michau na początku 2006 roku zamieszkała w domu w Bathurst. Szybko jednak się przekonała, że wątpliwa reputacja budynku jest zasłużona.
- W całym domu światła włączały się i wyłączały samoczynnie, a przyczyny tych problemów elektryk nie potrafił wyjaśnić. Poza tym drzwi niektórych pomieszczeń same się otwierały lub zamykały - relacjonowała pani Michau. - Do tego jeszcze dochodziły naprawdę wstrząsające zjawiska, takie jak niewyjaśnione hałasy w kuchni, tajemnicze cienie przemykające korytarzami i smród, który nagle się pojawiał, a potem znikał. Ta woń była porażająca. I jeszcze coś rozpruło narzutę na łóżku w mojej sypialni. Upewniłam się, że faktycznie mam do czynienia z jakimiś nadprzyrodzonymi siłami, kiedy w trakcie remontu w jednym z pokojów robotnicy zerwali deski i wtedy odkryliśmy ukryte pod podłogą pentagramy i inne szatańskie emblematy wykonane z miedzi. Zebrałam to obrzydlistwo i wyrzuciłam do oceanu.
Usunięcie tajemniczych artefaktów, przypuszczalnie działających złoczynnie, nie wpłynęło na zmianę sytuacji w budynku. Nadal dochodziło tam do niewytłumaczalnych zajść. Widywano też widmową postać. Według lokalnej legendy zjawa z domu w Bathurst jest duchem zakonnicy, która w latach sześćdziesiątych XIX wieku popełniła w tym domu samobójstwo - po tym, jak wyszło na jaw, że jest w ciąży z jakimś niewolnikiem lub żołnierzem.Źródła podają również, że w nawiedzonym domu w Bathurst w ciągu minionego stulecia kilkakrotnie odprawiano egzorcyzmy.
Na taką duchową operację zdecydowała się też Marilyn Michau. Bizneswoman z Johanesburga poprosiła o pomoc Ojca Larry'ego Kaufmana, który ma opinię najlepszego katolickiego egzorcysty w Południowej Afryce.
- Ojciec Kaufman przybył z kadzidłem i w liturgicznych szatach - wspomina pani Michau. - Modliliśmy się we wszystkich pokojach na piętrze. W tym czasie dały o sobie znać złe siły. Pojawiły się nagłe podmuchy wiatru i czuć było fetor nie do zniesienia. Najgorzej było w pokoju zajmowanym przez mojego syna. Gdy zaczęliśmy w nim modlitwę natychmiast owionął nas odrażający smród, a Ojciec Kaufman powiedział, że widzi ducha. Ta zjawa wyglądała jak martwy żołnierz z amputowaną nogą.
Egzorcyzmy nie na wiele się zdały, bo paranormalne zjawiska, choć mniej intensywne, nadal występowały w budynku. Ostatnim incydentem, który wpłynął na to, że pani Michau zdecydowała się opuścić nawiedzony dom, były zmiany, które zaszły na obrazie anioła.Nancy Noel, przyjaciółka Marilyn Michau, malarka zamieszkała w Stanach Zjednoczonych, usłyszawszy o nadnaturalnych problemach z domem namalowała obraz, który miał wystraszyć złe siły. Był to wizerunek anioła o rysach młodej Marilyn. Nancy przesłała płótno przyjaciółce, jednak gdy pani Michau rozpakowała prezent zobaczyła, że anioł ma na szyi pętlę. Zaskoczona zadzwoniła do Stanów, ale malarka zaprzeczyła, że namalowała sznur. W jaki sposób na obrazie pojawił się sznur, nie wiadomo. Marilyn Michau potraktowało to zajście, jak ostateczne ostrzeżenie przekazane jej przez potępionego ducha zakonnicy-samobójczyni.
Dalszy los budynku pozostaje w rękach południowoafrykańskich parapsychologów, do których o pomoc zwróciła się pani Michau. Biorąc pod uwage porażkę egzorcysty, nie wiadomo jakie będą skutki tych zabiegów.
Tadeusz Oszubski