Najstraszniejsze szpitale w Polsce. Co w nich się wydarzyło?
Szpitale, a zwłaszcza szpitale psychiatryczne potrafią pobudzić wyobraźnię. Czy to charakterystyczny, ostry zapach, surowe wnętrza, niedbale pozostawione sprzęty, odrapane ściany, a może skomplikowane ludzkie historie sprawiają, że na samą myśl o opuszczonym (albo może nawiedzonym) szpitalu aż włos się jeży na głowie?
- Takie miejsca mają niepowtarzalny klimat. Potrafią przerażać i fascynować jednocześnie. Opuszczone szpitale są też popularnymi miejscami odwiedzanymi przez osoby zajmujące się urban exploration.
- Tego typu placówki niejednokrotnie były wykorzystywane także w kulturze popularnej jako nawiedzone miejsca zdarzeń.
- W Polsce również znajdują się miejsce określane jako "nawiedzone". Nie bez powodu wśród nich odnaleźć możemy opuszczone szpitale czy zakłady psychiatryczne. Co naprawdę wydarzyło się w tych placówkach? Czego świadkiem były ich mury? Faktem jest, że w niektórych z nich miały miejsce okropne wydarzenia. Inne zdają się po prostu przejmować złą ich sławę, a krążące pogłoski czy legendy tylko napędzają wyobraźnie zainteresowanych tematem.
Ten opuszczony szpital psychiatryczny znajduje się kilkanaście kilometrów od Poznania. Działał od 1838 roku. Kiedyś budynek pełnił funkcję klasztoru cystersów. Historia zakładu dla chorych psychicznie, zwanego po niemiecku Provinzial-Irren-Heilanstalt zu Owinsk, jest zdecydowanie brutalna.
Był to dość duży ośrodek. W 1911 roku dysponował 750 łózkami. Podczas II wojny światowej na teren placówki wtargnęły wojska nazistowskie. Pacjentów szpitala (1100 osób) zabito w ramach akcji T4, czyli programu realizowanego w III Rzeszy, polegającego na "eliminacji życia niewartego życia".
Placówkę zamknięto ostatecznie w 1993 roku. Od tamtego czasu budynek jest opuszczony, jednak osobliwa historia tego miejsca nie pozwoliła o sobie zapomnieć. Jak czytamy na łamach "National Geographic" okoliczni mieszkańcy mają wspominać o alarmujących odgłosach dochodzących z głębi murów, w tym nawet płaczu dzieci, a czasem ponoć ma być widać w oknach zastanawiające pobłyski czy odbicia. Czy tak faktycznie się dzieje, czy jednak mrok opuszczonego budynku jest dodatkowo podsycany przez znajomą, tragiczną historię — na to pytanie odpowiedzieć musimy sobie już sami.
W tym artykule nie sposób nie wspomnieć o Zakładzie dla Nerwowo i Psychicznie Chorych Żydów "Zofiówka". Placówkę zbudowano w 1907 roku. Jak możemy przeczytać w sieci, Zofiówka uchodzi za jedno z najbardziej nawiedzonych miejsc w Polsce. Dlaczego?
W trakcie okupacji placówka ta była pod zarządem nazistowskiego lekarza o nazwisku Walbum. Pomimo strasznych warunków, w 1941 roku znajdowało się tam 350 pacjentów. Wkrótce dołączyć mieli także pacjenci krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im dr. Józefa Babińskiego.
Gdy w 1942 roku likwidowano getto w Otwocku, zamordowano około 110—140 osób. Część rozstrzelano na miejscu, innych wywieziono do obozu zagłady w Treblince. Część personelu uciekła karetką do Warszawy, a kilkoro lekarzy popełniło samobójstwo. Po wojnie z masowych mogił znajdujących się niedaleko budynku wydobyto mnóstwo ciał.
Jak w przypadku zakładu w Owińskach, z czasem pojawiło się wiele legend traktujących o duchach zmarłych pacjentów i odgłosach dochodzących z głębi budynku.
Na wspomnienie zasługuje także szpital św. Anny w Oleśnie. Powstał w 1859 roku i przez 140 lat pełnił funkcję szpitala miejskiego. Nie jest do końca jasne, co stało za decyzją o jego zamknięciu. Niektórzy mówią, że przyczyną były problemy finansowe, inni, że został przeniesiony.
W internecie można przeczytać różne wersje — wśród krążących plotek jest też taka, która sugeruje, że przed faktycznym przeniesieniem, wielu z nieuleczalnie chorych pacjentów straciło tam życie. Swego czasu miał on jeden z najwyższych wskaźników śmiertelności. To wraz z niszczejącym przez lata budynkiem oraz pozostawionym sprzętem jak zwykle w takich przypadkach pobudziło wyobraźnię niektórych. Regularnie zaczęły powstawać legendy o duchach zmarłych pacjentów czy samoistnie przemieszczających się przedmiotach albo innych zjawiskach paranormalnych, które trudno jest wytłumaczyć.
Szpital został zamknięty pod koniec lat 90. Przez wiele lat ulegał coraz większym zniszczeniom. W pewnym momencie ktoś, zapewne sfrustrowany, umieścił na budynku napis o treści: "Czy to musi szpecić?". Co ciekawe, od 2013 roku w wyremontowanym budynku mieści się... bardzo osobliwie wyglądający sklep spożywczy Lidl.
Historia szpitala w Starachowicach nie jest podobna do poprzednich. Został on po prostu przeniesiony do nowej placówki. Od 2009 roku stary budynek stał więc pusty i popadał w ruinę. W miarę jak ze ścian coraz bardziej łuszczył się tynk, pojawiało się więcej i więcej mrocznych legend na temat tego miejsca.
Na łamach "Gazety Starachowickiej" możemy przeczytać o tym, że po zmroku w budynku słychać głosy, w tym płacz dzieci czy mrożące krew w żyłach krzyki. Swego czasu w opuszczonym szpitalu zjawili się łowcy duchów — Mystery Hunters — którzy spędzili tam noc. Łowcy od samego początku mieli zauważyć, że coś jest nie tak. Na korytarzu dawnego oddziału dziecięcego samoistnie otworzyły się drzwi, pomimo braku wiatru. W trakcie nocy kamera używana przez mężczyzn, która znajdowała się we wspomnianym oddziale po prostu spadła. Relację z czasu spędzonego w szpitalu możemy obejrzeć na YouTube.
Wiara w siły nadprzyrodzone to oczywiście kwestia sporna. Naukowcy nie potwierdzają istnienia duchów czy paranormalnych anomalii, nierzadko jednak świadkowie podejrzanych zjawisk są przekonani o tym, o widzieli. Czy w powyżej wymienionych miejscach straszy? Najpewniej nie — nie da się im jednak odmówić tego, że są na swój sposób wyjątkowe.