Starożytny "Czarnobyl" działa w najlepsze w Gabonie. Reaktor jądrowy ma 2 miliardy lat

Na terenie kopalni uranu w Gabonie odkryto rzecz prawie niemożliwą - pod ziemią istnieje samopodtrzymująca się reakcja jądrowa przy wysokim stężeniu uranu-235. Ten naturalny reaktor jądrowy ma 2 miliardy lat i działa tylko czasami.

Historia odkrycia tego niebywałego fenomenu zaczeła się w czerwcu 1972 roku. Jeden z naukowców pracujący w zakładzie wzbogacania uranu Pierrelatte w południowo-wschodniej Francji zauważył coś absolutnie zdumiewającego - w przywiezionym z Afryki uranie było podejrzanie mało izotopu 235. Początkowo myślał, że doszło do jakieś pomyłki, ale kolejne badanie upewniło go, że natrafił na ślad starożytnej elektrowni jądrowej.

Naturalny uran zawiera trzy izotopy, zawsze w tych samych proporcjach: uran-238 (99,2744%), uran-235 (0,7202%) i uran-234 (0,0054%). W dostarczonej do Francji próbce uranu-235 było zaledwie 0,6 procent. Taka sytuacja jest możliwa tylko w jednym wypadku - musiało dojść do procesu rozszczepienia jądrowego. Ale to nie wszystko - w rudzie uranowej znaleziono śladowe ilości innych pierwiastków w ilościach typowych dla wypalonego paliwa jądrowego. Pomysł, że przed milionami lat na naszej planecie działała elektrownia jądrowa wydawał się niedorzeczny, ale wyniki badań wyraźnie to wykazywały.

Reklama

Trop prowadził do Gabonu

Najlepsi francuscy naukowcy zajmujący się energią jądrową rozpoczęli żmudne śledztwo. Szybko ustalili, że podejrzana próbka uranu pochodzi z dawnej francuskiej kolonii Gabonu w Afryce, który ma bogate złoża tego cennego pierwiastka. 25 września 1972 roku naukowcy ogłosili, że po raz pierwszy w historii natrafili na ślad naturalnego reaktora jądrowego na terenie kopalni uranu Oklo w pobliżu miasta Franceville. Niemożliwe okazało się możliwe - na naszej planecie jest złoże uranu o tak wysokim stężeniu izotopu uranu-235, że rozpoczęła się samoistna reakcja jądrowa. Można powiedzieć, że Ziemia uruchomiła własny "Czarnobyl", ale w odróżnieniu od ukraińskiego reaktora w pełni bezpieczny.

Naukowcy dotarli do kopalni uranu w Gabonie i zaczęli badać, jak to się stało, że pod ziemią doszło do procesu, który normalnie może zachodzić tylko w reaktorze atomowym zbudowanym przez ludzi. Okazało się, że złożyło się na to kilka bardzo sprzyjających zbiegów okoliczności.

Jednym z nich była woda, która docierała do złóż uranu i w ten sposób mogło dojść do procesu koniecznego, aby powstała reakcja łańcuchowa. Ważne było także to, że budowa geologiczna terenu wokół kopalni była bardzo stabilna, praktycznie do dochodziło tam do trzęsień ziemi. To wszystko sprawiło, że powstał naturalny reaktor atomowy. Według uczonych działał on pulsacyjne - pierwszy cykl trwał około 30 minut, a następny 2,5 godziny. Naukowiec  George A. Cowan podjął próbę policzenia mocy gabońskiego reaktora.

Naukowiec ocenił, że proces reakcji jądrowej musiał trwać setki tysięcy lat. Sprawdzając ilość użytego uranu-235 Cowan ustalił uwolnioną w ten sposób energię przekraczającą 15 tysięcy megawatolat. To oznacza, że średnia moc wyjściowa reaktora w Gabonie wynosiła około 100 kilowatów, czyli w porównaniu z reaktorami stworzonymi przez człowieka śmiesznie mało.

Naturalny reaktor atomowy odkryty w kopalni w Gabonie jest uznany za jedną z najbardziej intrygujących formacji geologicznych znalezionych na naszej planecie. Naukowcy nie wykluczają, że podobnych miejsc może być więcej, lecz ich odkrycie może być bardzo trudne. Najważniejsze, że naturalne "elektrownie atomowe" są bezpieczne i nie grożą katastrofą podobną do tej, która w 1986 roku miała miejsce w Czarnobylu. Natura nie popełnia takich błędów jak człowiek.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Uran | Elektrownia jądrowa | starożytność
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy