A miały być takie bezpieczne... naukowcy ostrzegają przed toksycznością tatuaży
Mistyczne wzory, podobizny bliskich, rośliny, zwierzęta... tatuaże to forma sztuki, którą ozdabiamy swoje ciała od tysiącleci - kiedyś w celach ceremonialnych i religijnych, a teraz najczęściej ze względów estetycznych. Najnowsze badanie pokazuje jednak, że przed wykonaniem kolejnego wzoru powinniśmy się dobrze zastanowić. Dlaczego?
Jak wynika z badań zaprezentowanych podczas ostatniej konferencji American Chemical Society, "uzależnienie" od tatuaży to najmniejsze ryzyko, jakie podejmują fani ozdabiania swojego ciała w ten sposób - zdecydowanie większym problemem okazują się stosowane tusze, które wcale nie są takie bezpieczne, jak przekonują nas ich producenci. A przynajmniej do takich wniosków doszli naukowcy, którzy przeanalizowali blisko 100 tuszów i odkryli, że znajdujące się na opakowaniach składy produktu najczęściej nie zgadzają się z zawartością.
A mówiąc precyzyjniej, tusze w rzeczywistości zawierają substancje pominięte w składzie i potencjalnie szkodliwe nanocząsteczki. Jak to możliwe? W wielu miejscach świata, również w Polsce, tatuaże traktowane są jak usługi kosmetyczne, więc osoby je wykonujące nie muszą posiadać żadnych licencji, a wykorzystywane w ich pracy tusze specjalnych certyfikatów - mówiąc krótko, polega się tu zupełnie na rzetelności producentów pigmentów i prowadzonych przez nich badaniach.