Świąteczny prezent Polski dla Ukrainy. Nowe terminale Starlink

Polski rząd przekazał Ukrainie 5000 nowych terminali sieci internetowej Starlink, które pomogą utrzymać cenną łączność w walce z Rosjanami.

Ukraińcy po raz kolejny otrzymali ważne wsparcie z naszego kraju. Tym razem jednak zamiast sprzętu czysto wojskowego, Warszawa postanowiła po raz kolejny zadbać dla Kijowa o ważną komunikację wojenną.

Jako swoisty "świąteczny prezent" Ukraińcy otrzymali 5000 terminali satelitarnej sieci internetowej Starlink. Wszystkie zostały zakupione przez polski rząd. O otrzymaniu "prezentu" poinformował ukraiński minister transformacji cyfrowej, Mychajło Fedorow, dziękując Kancelarii Premiera i Ministerstwu Cyfryzacji.

Fedorow zwrócił uwagę na to, że Polska regularnie kupuje systemy Starlink dla Kijowa. Po najnowszej dostawie w Ukrainie jest już 19 500 terminali, zakupionych przez nasz kraj. Fedorow zdradził przy tym, że wszystkich terminali w Ukrainie jest 47 000.

Reklama

Nowe terminale Starlink mają zapewnić niezakłóconą komunikację w szpitalach, szkołach oraz blisko linii frontu.

Systemy Starlink pomagają Ukraińcom praktycznie od początku wojny, gdy Elon Musk zgodził się wysłać pierwsze terminale do ogarniętego wojną kraju. Ukraina potrzebowała tego sprzętu, gdyż Rosjanie już przy pierwszym ataku znacząco ograniczyli ukraińską komunikację. Ataki konwencjonalne i cyberataki miały rozbić łączność zarówno wojskową, jak i cywilną.

Systemy Starlink de facto uratowały możliwość obrony Ukrainy na początku inwazji i utrzymują jej zdolność bojową do dziś. Ze względu na fakt, że opierają się na sieci prywatnych satelitów i specyficznym paśmie, Rosjanie w praktyce nie są w stanie ich zakłócić. Do dziś terminale Starlink zapewniają cywilom kontakt ze światem, a wojskowym możliwość walki elektronicznej. To dzięki nim np. żołnierze mogą utrzymać komunikację z dowództwem, mając rozeznanie na froncie.

Niemniej systemy Starlink, według Ukraińców, mają jedną wadę, są kontrolowane przez Elona Muska. Miliarder już nieraz wyrażał opinię o tym, że nie należy eskalować konfliktu w Ukrainie, a nawet, że należy go jak najszybciej zakończyć rozmowami pokojowymi, które wiązałyby się z oddaniem terytoriów Rosji.

Największa kontrowersja miała jednak miejsce wraz z publikacją głośnej książki o Musku we wrześniu br. W niej przedstawiono nieujawniony epizod z wojny, gdy ukraińskie władze poprosiły o uruchomienie sieci Starlinków na odcinku do Sewastopola. Według miliardera miało to pomóc Ukraińcom w operacji ataku na rosyjskie okręty w tamtejszym porcie. Musk odmówił, twierdząc, że byłby to znaczący udział SpaceX w dużej operacji wojennej, co według niego groziło eskalacją konfliktu.

Decyzja Muska spotkała się z krytyką za pośrednie wspieranie agresji Putina, jak i uznaniem za postawienia się przeciwko wojennym naciskom władz innego państwa, które miałoby mieć duże konsekwencje. Sytuacja jednak dla wojskowych miała inny wymiar. Stała się dobitnym dowodem na to, że należy przyjrzeć się kwestii dopuszczenia prywatnego sektora kosmicznego do zapewnienia usług armii i tego, czy faktycznie można ufać przy tym korporacjom.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Starlink | Polska | SpaceX | Ukraina | Ukraińcy | Ministerstwo Cyfryzacji
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy