Koniec Facebooka? Płatna weryfikacja to ściana, za którą nie ma już nic

Płatna weryfikacja największą nowością od Mety? Część z nas pewnie za to zapłaci, ale większość zdecydowanie nie kupuje wizji, którą od jakiegoś czasu próbuje nam sprzedać Zuckerberg. Facebook i Instagram to platformy, które dotarły do ściany i niewiele wskazuje, aby ich stan miał się poprawić.

Mistrzowie kopiowania?

Na pewno spotkaliście w swoim otoczeniu jakieś osoby, które przyznają, że zastanawiają się nad skasowaniem facebook’owego konta (o ile jeszcze tego nie zrobiły). Nic dziwnego, ponieważ coraz więcej osób czuje się kompletnie zniechęcona do korzystania z platformy społecznościowej od Mety. Instagram? Tam zostali już chyba tylko influencerzy, którzy jakimś cudem mają jeszcze na niego czas po działaniach na TikToku. 

Po prawdzie to zawartość Instagrama już od dawna i tak przypomina krótkie formy wideo żywcem wyjęte z chińskiej apki. Meta nie próbowała zbytnio tuszować tego, że ich najlepszym pomysłem na Instagram (aplikację pierwotnie do publikacji zdjęć) to zachęcanie użytkowników do publikowania wideo. Niech ich ręka boska chroni, jeżeli zostaną przy fotach — wówczas muszą liczyć się z drastycznie obciętymi zasięgami.

Reklama

A co z Facebookiem? Ten serwis od dawna przypomina potrawę przygotowaną z tego, co ma w naszej lodówce najkrótszy termin przydatności o spożycia. Niestety, w tym wypadku mowa o składnikach wybitnie niestrawnych, bo ani nie ma tam miejsca na kontakt ze znajomymi (ich posty docierają do nas rzadko), ani bycie na bieżąco (losowe wypełnianie strony postami sprzed kilku dni). Marketplace? To nawet nie stało koło prostego serwisu ogłoszeniowego.

Serio, spróbujcie poszukać na Facebooku np. samochodu. Myślicie, że da się wyszukiwać pojazdy po kluczowych parametrach, jak np. rodzaj silnika, napędzie czy roczniku? Nic z tych rzeczy. Można za to wybrać kolor.

Idąc za ciosem, czyli kopiując i psując funkcjonalność serwisu, Meta postawiła na rozwiązanie z Twittera. Mowa oczywiście o płatnej weryfikacji, o której było głośno całkiem niedawno. Płacenie za coś, co swego czasu było darmowe to jedno, ale sama funkcjonalność tej niezbyt taniej usługi jest po prostu zabawna.

Co chce nam sprzedać Zuckerberg? Status. Mowa oczywiście o wizualnej prezentacji tego, że... zapłaciliśmy. Nie jest to przecież żadna forma oficjalnej autoryzacji oferowana znanym twórcom czy firmom. Ot, płatny znaczek rozdawany temu, kto chce wyciągnąć z portfela kilkanaście dolarów. Poza tym bezpieczeństwo. Dobrze wiedzieć, że chcąc spać spokojnie po rozdawaniu swoich danych korporacji, musimy jej dodatkowo zapłacić. 

Zupełnie jak gdyby to nie nasze dane i informacje nie były zasobem, za który Meta zarabia kasę w kontraktach z reklamodawcami... O nie, czekajcie — przecież nadal tak jest, a my jesteśmy zasypywani kolejnymi reklamami, które stanowią przerwę w przeglądaniu postów sponsorowanych.

Nie wiemy, co dalej

O dole, w jakim znalazła się Meta, niech świadczy fakt niedawnych zwolnień (ponad 11 tysięcy pracowników), który miał pozwolić na przetrwanie gorszego okresu. Okazuje się, że najlepszym pomysłem, który z tego wyniknął, jest wspomniana weryfikacja.

Ekipa odpowiedzialna za Facebooka i Instagrama nie ma kompletnie żadnego pojęcia o tym, czego chcą dokonać i jakie zmiany wprowadzić. Jako jedyny sens działalności firmy od dawna jawiło się Metaverse, lecz i z tym jest duży kłopot. Po zaangażowaniu armii programistów i wydaniu gigantycznych pieniędzy projekt ten praktycznie nikogo nie interesuje.

Czasami odnoszę wrażenie, że w metaversum więcej nadziei pokładają marki i twórcy, aniżeli zwykli konsumenci. A to właśnie dla tych poniekąd miała powstać ta forma wirtualnej rzeczywistości. Póki co, Meta z Zuckerbergiem stoją pod ścianą. Nie mają nic nowego, czym mogliby przyciągnąć do siebie użytkowników. A na kopiowaniu daleko nie zajadą...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Facebook | Meta | Instagram
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy