Kłamstwa Kremla. Myślał, że będzie budował domy, trafił na front
Pamiętacie słynną rosyjską rekrutację w więzieniach? Jeden z osadzonych postanowił opowiedzieć The New York Times, jak naprawdę wyglądała - mówiąc krótko, podpisywał umowę na prace konstrukcyjne, a trafił w sam środek pola bitwy.
Pewnego dnia w jednej z rosyjskich kolonii karnych pojawił się mężczyzna ubrany w "zielony garnitur", który przedstawił się jako urzędnik Ministerstwa Obrony i zaproponował więźniom możliwość "rozpoczęcia wszystkiego od nowa". Głupio byłoby nie skorzystać, prawda? Szczególnie że przedstawiciele ministerstwa zapewniali, że w Ukrainie jest mnóstwo pracy dla wszystkich, bo ktoś musi przecież budować tam domy.
Tak opisuje swoją historię jeden z osadzonych w tej placówce, 45-letni mężczyzna o znaku wywoławczym Merk, który zdecydował się na rozmowę z The New York Times (gazeta zweryfikowała jego tożsamość na podstawie dokumentów sądowych i kont w mediach społecznościowych). Szybko okazało się jednak, że rzeczywistość jest zupełnie inna niż zapewnienia Kremla i kiedy zaciągnął się do rosyjskich sił zbrojnych, "umowa na prace konstrukcyjne" błyskawicznie zmieniła się w transport do walki na linii frontu w okolicach Bachmutu.