Dobrze bawisz się na kolejce górskiej, a twój iPhone... wzywa pomoc do wypadku
System detekcji kolizji iPhone'ów może wcale nie działać tak dobrze, jak próbowało przekonywać Apple, bo coraz częściej pojawiają się zgłoszenia wskazujące na jego "nadgorliwość". O co konkretnie chodzi?
Apple od pierwszych zapowiedzi iPhone’ów 14 podkreślało, że jedną z najciekawszych nowości serii będzie system detekcji kolizji, który robi dokładnie to, co sugeruje jego nazwa - na podstawie m.in. nagłej zmiany prędkości, kierunku jazdy czy charakterystycznych dźwięków wykrywa kolizję i automatycznie wybiera numer alarmowy (jeśli kierowca jest nieprzytomny albo nie może mówić z innego powodu, odtwarza specjalnie przygotowaną wiadomość), a następnie wysyła powiadomienia do osób z listy kontaktów wpisanych do sekcji alarmowej.
Gigant z Cupertino apelował jednocześnie, by nie testować systemu na własną rękę, gdyż ten działa bez zarzutu - oczywiście nie wszyscy posłuchali, bo pisaliśmy o jednej z takich prób. Teraz okazuje się, że być może nie były bezpodstawne, chociaż organizowane w nieodpowiednich okolicznościach, bo jak informują The Wall Street Journal oraz specjaliści od parków rozrywki z Coaster 101, system detekcji kolizji nowych iPhone’ów reaguje też na przejażdżkę rollercoasterem.
Przywołują tu choćby przypadek kobiety, która dobrze bawiła się w parku rozrywki Kings Island w Ohio. W tym czasie jej iPhone 14 Pro automatycznie wybrał numer alarmowy, odtworzył dyspozytorowi służb ratunkowych nagraną wiadomość o treści "Właściciel tego iPhone'a miał poważny wypadek samochodowy i nie reaguje na swój telefon", a następnie podał współrzędne. Reakcja była błyskawiczna i na miejsce szybko zostały wysłane wszystkie niezbędne służby, tyle że zupełnie niepotrzebnie.