Wielkie wymieranie dziełem jednej bakterii

250 milionów lat temu doszło do największego kataklizmu ekologicznego w historii Ziemi - 90 proc. gatunków zniknęło z powierzchni planety. Do dziś nie wiadomo, co go spowodowało. Teraz uczeni znaleźli nowego podejrzanego - proste mikroorganizmy.

Do tej pory, głównym i najczęściej powtarzającym się winowajcą wymierania permskiego był wielki meteoroid, który miał uderzyć w naszą planetę. Podejrzewano także antyczne wulkany, na działalność których wskazują ślady rosnącego stężenia dwutlenku węgla i metanu w skałach liczących 250 mln lat. Obie teorie mają swoje słabe strony, które mają świadczyć o ich nieprawdziwości.

Teraz naukowcy znaleźli nowego podejrzanego - mikroby, które w czasie wymierania permskiego mogły przeżywać eksplozję życia, zabijając jednocześnie innych przedstawicieli flory i fauny. W tej hipotezie wulkany nie są bez winy.

Okazuje się, że erupcje wulkanów prokariontowi Methanosarcina dostarczyły nieograniczonych wręcz ilości niklu. Ten z kolei jest konieczny do metabolizowania innych związków organicznych w metan. Im metanu było w atmosferze więcej, tym bardziej ulegała ona ociepleniu, przy jednoczesnym spadku ilości dostępnego tlenu. Oceany zakwasiły się coraz bardziej, w efekcie czego zginęło wiele gatunków roślin i zwierząt. To dało prokariontowi Methanosarcina materiał do jeszcze większych ilości metanu i cykl sam się napędzał.

Prawdziwość przedstawionego schematu jest możliwy, choć naukowcy muszą znaleźć jeszcze więcej śladów zabójczego mikroba. Jeżeli faktycznie Methanosarcina doprowadził do masowego wymierania, to powinien być powszechny na całym świecie.

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wymieranie | mikroorganizmy | mikroby
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy