Przy twoim smartfonie Curiosity to słabeusz

W ubiegłym tygodniu NASA dostarczyła na Marsa swój najnowocześniejszy łazik o nazwie Curiosity. Można przypuszczać, że umieszczone w nim podzespoły o lata wyprzedzają te, z którymi mamy do czynienia na co dzień. Rzeczywistość wygląda jednak nieco inaczej.

W trakcie swojej dwuletniej misji Curiosity przeanalizuje mnóstwo próbek materiału skalnego, wykona wiele zdjęć, zbada poziom promieniowania i marsjańską pogodę. Wszystko to umożliwi mu rozbudowana aparatura pomiarowa i odpowiednia optyka. Można w związku z tym przypuszczać, że tak zaawansowanym technologicznie urządzeniem kierują superszybkie procesory, a zdjęcia wykonuje aparat o niebotycznej liczbie megapikseli. W rzeczywistości jest nieco inaczej. Łazik otrzymał bowiem procesor o taktowaniu 200 MHz, 256 MB pamięci RAM i aparat o matrycy 2 Mpix - czyli nic w porównaniu z tym, co mają w sobie ówczesne smartfony i tablety.

- Istnieje przekonanie, że takie projekty muszą być bardzo zaawansowane technologicznie, ale są pewne czynniki, które to uniemożliwiają. Curiosity opracowano w 2004 roku, więc niemożliwe jest aby od tamtej pory, na bieżąco go unowocześniać. Matryca 2 Mpix i 8 GB pamięci Flash brzmiały nieźle 8 lat temu. Ale nie można ich porównywać z tym, co masz w swoim iPhon'ie - komentuje Mike Ravine z Malin Space Science Systems.

Niezwykle ważną rolę odgrywa również transmisja danych. Otóż Curiosity przekazuje dane do satelitów znajdujących się na orbicie Czerwonej Planety, a dopiero one przekierowują je na Ziemię. W ten sposób nie można otrzymać więcej niż 250 Mb informacji dziennie.

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: NASA | Mars | Curiosity
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy