Portret pamięciowy z DNA

DNA stało się największym sojusznikiem śledczych /123RF/PICSEL
Reklama

Nawet bez nagrań z kamer i zeznań naocznych świadków sprawca może zostać rozpoznany. Jak? Rewolucyjna technologia umożliwia śledczym tworzenie portretów pamięciowych przestępców na podstawie śladów DNA. Fenotypowanie kryminalistyczne już niedługo zrewolucjonizuje pracę ekip dochodzeniowych. Ale jaką pewność daje nowa metoda?

Ta sprawa była dla Tony’ego Mancuso punktem honoru. Całymi latami szeryf z okręgu Calcasieu w amerykańskim stanie Luizjana próbował wyjaśnić zabójstwo 19-letniej Sierry Bouzigard – bezskutecznie. Nie było odcisków palców, naocznych świadków ani portretu pamięciowego sprawcy.

Jedyny ważny trop, resztki obcego DNA pod paznokciami ofiary, nie został zidentyfikowany w policyjnej bazie danych. Śledztwo utknęło w martwym punkcie – aż pewnego dnia zwołano konferencję prasową. Dziennikarze nie wierzyli własnym oczom, gdy szeryf nieoczekiwanie zaprezentował im szczegółową podobiznę potencjalnego zabójcy.

Reklama

To była pierwsza wskazówka od sześciu lat – i zmieniła wszystko. Wreszcie pojawiła się realna nadzieja na znalezienie mordercy. Jak jednak Mancuso zdobył ten wizerunek?

Co DNA zdradza na temat wyglądu mordercy?

Portret zabójcy stworzono w Parabon NanoLabs, firmie z Virginii, która rekonstruuje twarze na podstawie próbek materiału genetycznego. Choć wydaje się to pomysłem rodem z filmu science fiction, tak zwane fenotypowanie kryminalistyczne na podstawie DNA w wielu amerykańskich stanach jest już powszechną praktyką.

To przełomowa metoda, która może rzucić nowe światło na sprawy niewyjaśnionych morderstw. Jak dotąd z usług Parabon NanoLabs skorzystało ponad 40 klientów.

W styczniu 2015 roku firma zrekonstruowała twarz podejrzanego o zabójstwo z Kolumbii, pół roku później stworzyła portrety pamięciowe trzech mężczyzn poszukiwanych za inną zbrodnię.

– Ta technologia znacząco zwiększa efektywność śledczych – wyjaśnia założyciel laboratorium, Steven Armentrout. I już od dawna nie jest wykorzystywana jedynie do wyjaśniania spraw kryminalnych: w Hongkongu – na podstawie śladów DNA zebranych z wyrzucanych odpadków – Parabon NanoLabs zrekonstruował twarze... osób śmiecących w mieście. Wszystko to na potrzeby kampanii przeciwko zanieczyszczaniu ulic.

Jak wiarygodne są jednak takie portrety? Ile może zdradzić ślad DNA? Nikt nie odpowie na to pytanie lepiej niż Manfred Kayser. Kieruje on pracownią identyfikacji genetycznej na Uniwersytecie Erazma w Rotterdamie i jest uważany za twórcę koncepcji fenotypowania kryminalistycznego na podstawie DNA. Wraz z zespołem nie tylko wytropił geny sterujące ludzkim wyglądem.

Zaprojektował także modele będące w stanie określić – na podstawie śladów pozostawionych na miejscu zbrodni – kolor oczu, włosów, relacje pokrewieństwa, a nawet pochodzenie biogeograficzne sprawcy.

– Określone sekwencje DNA pozwalają się domyślić, czy jego przodkowie ze strony ojca pochodzili z Azji, Europy czy Afryki – wyjaśnia Kayser. Już ta informacja może wystarczyć do zawężenia grona podejrzanych i znacznego przyspieszenia tempa śledztwa. Eksperci mówią o nowej epoce w zwalczaniu przestępczości...

W których krajach fenotypowanie na podstawie DNA jest legalne?

Aż 99,9 proc. materiału genetycznego jest identyczne u wszystkich ludzi. Za różnice odpowiedzialne są na przykład drobne markery, tzw. SNP, warianty pojedynczej pary zasad w podwójnej nici DNA, które dziedziczymy od rodziców. Decydują one o kolorze włosów, szerokości twarzy, ale także np. o skłonności do cukrzycy.

– Szukamy właśnie tych markerów, które zdradzą nam coś na temat wyglądu sprawcy – wyjaśnia Kayser. – Jesteśmy przy tym dokładniejsi niż naoczni świadkowie, których zeznania są obciążone uprzedzeniami, zdolnością zapamiętywania czy pogodą. Tej subiektywności w przypadku DNA nie ma. Innymi słowy: człowiek może się mylić, ale geny – nie.

W samych USA w minionych latach wykryto ponad 300 błędnych wyroków, które opierały się na fałszywych zeznaniach świadków. Celem Kaysera jest sprawienie, by pewnego dnia ich relacje z miejsca zdarzenia stały się zbędne.

Udało mu się nie tylko zlokalizować pięć genów odpowiedzialnych za kształt nosa i rozstaw oczu, ale też rozszyfrować sześć pozycji w materiale genetycznym człowieka zdradzających kolor oczu – niebieskie i brązowe rozpoznaje z 95-procentowym prawdo­podobieństwem.

W przypadku rudych włosów wskaźnik zgodności wynosi około 92 proc., tuż za nim są kolory czarny (85 proc.), blond (81 proc.) i brązowy (75 proc.). Fakt, czy ktoś ma więcej niż dwa metry wzrostu, DNA zdradza w 3 z 4 przypadków.

Chociaż testy nie dają stuprocentowej pewności, nie stanowi to problemu: – Śledczy wykorzystują je, jeśli nie wiedzą kompletnie nic. Wtedy wystarcza im wszystko, co ma współczynnik prawdo­podobieństwa powyżej 50% – mówi Kayser, dzięki którego badaniom było już możliwe wyjaśnienie skomplikowanych spraw kryminalnych.

Tylko w Holandii, ponieważ to do tej pory jedyny kraj w Europie, w którym ustawodawstwo wyraźnie zezwala na stosowanie fenotypowania na podstawie DNA.

W Polsce od roku rozwijany jest projekt NEXT; ma on dostarczyć sprawnie działający system dopasowany do Europy Środkowo-Wschodniej. W USA natomiast ta technologia jest używana już od dawna w wielkim stylu.

Sukcesy nowej metody nie pozostawiają złudzeń: kryminalistyka znajduje się na skraju przełomu. W Stanach Zjednoczonych ujawniono, że w os­tatnich latach błędnie wydano orzeczenia w 257 przypadkach analiz.

Dotyczyły one włosów znalezionych na miejscu przestępstwa. Śledczy starają się więc odkryć pewniejsze techniki identyfikacji, a największy potencjał eksperci widzą w badaniach DNA, gdyż nośnik naszej informacji genetycznej jest w stanie zdradzić o wiele więcej niż tylko kilka wskazówek dotyczących wyglądu zabójcy...

Czy pistolet może pamiętać DNA ofiary?

Inny kierunek badań zajmuje się „starszą siostrą” DNA: tzw. kwasem rybonukleinowym (RNA). Na podstawie tej cząsteczki można stwierdzić, z jakiej ludzkiej tkanki pochodzi próbka.

Specjalista genetyki kryminalistycznej Cornelius Courts zaprojektował procedurę pozwalającą wyizolować z niewidzialnych gołym okiem śladów pozostawionych na miejscu przestępstwa mikro­cząstki RNA, a następnie je analizować.

– W przypadku śladów mieszanych jesteśmy w stanie stwierdzić, czy zawierają ślinę, spermę oraz krew. A także, czy jest to krew pochodząca z rany, czy menstruacyjna – wyjaśnia. W ten sposób RNA może dostarczyć decydujących wskazówek dotyczących przebiegu zdarzenia i udowodnić winę, kiedy zeznania są sprzeczne, na przykład w przypadku gwałtu.

– Za pomocą DNA identyfikuje się sprawcę. RNA pozwala ustalić, co się stało – podsumowuje Courts. Kiedy morderca strzela z niewielkiej odległości, mikroskopijne fragmenty tkanek ofiary rozpryskują się do wnętrza użytej broni. Nazywa się to efektem back spatter (odprysku wstecznego).

Courts ze swoim zespołem odkrył, że fragmenty DNA i RNA, które dostają się do lufy, mogą zostać użyte do analiz kryminalistyczno-genetycznych, na przykład w celu identyfikacji ofiary oraz miejsca trafienia. Cornelius Courts mówi: – Broń posiada swego rodzaju pamięć DNA: „wie”, kto został z niej zabity. Obecność śladów można stwierdzić jeszcze po dziesięciu latach, co bywa szczególnie pomocne w przypadkach, w których nie ma ciała, za to znaleziono narzędzie zbrodni. Nawet bez pocisku można dokonać wtedy jednoznacznej identyfikacji!

Dzięki opracowanej przez Courtsa metodzie udało się wyjaśnić przypadek morderstwa w niemieckim Neuss. Mężczyzna zabił żonę i córki strzałami w głowę. W broni, której użył, lekarze sądowi znaleźli ­mikroślady RNA ofiar, które udało się bezdyskusyjnie określić jako pochodzące z tkanki mózgowej, co stanowiło dowód, że sprawca strzelał z bardzo bliska, a przede wszystkim – dokładnie celował...

Jakie zagrożenia niesie ze sobą fenotypowanie na podstawie DNA?

Eksperci są zgodni: nowe metody zrewolucjonizują kryminalistykę – choć obecnie mogą być stosowane wyłącznie jako środki pomocnicze. W ten sposób śledczy uzyskują ważne wskazówki, które zawężają krąg podejrzanych i wykluczają z niego osoby niewinne.

– Stoimy jeszcze na początku drogi – mówi Manfred Kayser. – Nie wystarczy przeanalizować garstkę markerów DNA. Potrzebne będą ich tysiące i trzeba je najpierw wszystkie zidentyfikować oraz zrozumieć. Pytanie nie brzmi: ile lat będzie to trwało, lecz: jak dużo pochłonie pieniędzy.

Pozostaje także jeszcze jeden problem, zwłaszcza w przypadku fenotypowania na podstawie DNA: genetyczny i rzeczywisty wygląd osoby prawie nigdy nie są w stu procentach identyczne. U wielu osób w ciągu życia zmienia się kolor włosów, a innych czynników, takich jak zarost czy tatuaże, nie da się przecież określić na podstawie informacji genetycznej.

Poza tym geny mają swoją tzw. normę reakcji. Uwidaczniają się w fenotypie w różny sposób, zależnie od warunków środowiskowych. Badacz genomu Misha Angrist ma mieszane uczucia, jeśli chodzi o tę nową metodę: – Może ona zdjąć oskarżenia z niesłusznie skazanych, ale też wtrącić do więzienia niewinnych.

To jednak niejedyne jej zastosowanie: naukowcom udało się niedawno określić dzięki niej skłonność do pewnych chorób. To dane, które oprócz policji mogą zainteresować także rząd, firmy ubezpieczeniowe, naszych pracodawców oraz... przestępców.

– Tak dzieje się z każdą technologią – wyjaśnia Misha Angrist. – Genetyka kryminalistyczna mogłaby zapewnić społeczeństwu bezpieczeństwo, ale stanie się niezwykle groźna, jeżeli trafi w niepowołane ręce.

Tony’ego Mancuso nie obchodzą jednak te wątpliwości – dla niego feno­typowanie na podstawie DNA jest ostatnią szansą. Dzięki portretowi pamięciowemu stworzonemu przez Parabon NanoLabs jego śledztwo znów nabrało tempa. Szeryf ma nadzieję wkrótce znaleźć mordercę Sierry ­Bouzigard i wreszcie wyjaśnić sprawę, która od lat nie daje mu spokoju...

Konsultacja naukowa: dr Jan Kusznierz, Uniwersytet Wrocławski

Sprawdź, o czym jeszcze można przeczytać w nowym numerze "Świata Wiedzy 11/2016"

Świat Wiedzy
Dowiedz się więcej na temat: DNA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy