Burza, która pochłania samą siebie - takie rzeczy tylko na Saturnie

Sonda Cassini zaobserwowała w atmosferze Saturna gigantyczną burzę z błyskawicami, która okrążyła całą planetę i dogoniła swój początek. Takie zjawiska na najbardziej charakterystycznej planecie Układu Słonecznego zdarzają się raz na 30 ziemskich lat.

Zachowanie burzy zostało przyrównane przez naukowców do mitycznego węża Uroborosa, który połyka swój własny ogon. Zjawisko zostało dostrzeżone po raz pierwszy przez sondę Cassini 5 grudnia 2010 r. Krótko po wyłonieniu jasnego i turbulentnego czoła burzy, zaczęła ona przesuwać się w kierunku zachodnim. Jednocześnie wytworzył się wir obracający się zgodnie z ruchem wskazówek zegara, ale poruszający się wolniej niż reszta burzy. Po kilku miesiącach, pokonując po obwodzie ok. 300 tys. km, czoło burzy obiegło całą planetę.

W sierpniu 2011 roku, burza znacznie osłabła. Aparatura sondy Cassini rejestrowała jeszcze sporadyczne błyskawice w wyższych warstwach atmosfery Saturna, ale odpowiadająca za generowanie pogody troposfera, pozostawała spokojna.

- Burza na Saturnie zachowywała się jak ziemskie huragany, ale nawet gigantyczne burze na Jowiszu nie pochłaniają siebie w ten sposób. Pokazuje to, że natura ciągle potrafi zaskakiwać nas nowymi wariantami znanych procesów - powiedział Andrew Ingersoll z Caltech, członek zespołu wykonującego zdjęcia.

Czoło burzy osiągnęło aż 12 tys. km średnicy i było największym spośród zaobserwowanych na Saturnie. Jest to wielkość porównywalna do olbrzymiej burzy na Jowiszu, znanej jako Owal BA. Ale ani Owal BA, ani Wielka Czerwona Plama na Jowiszu, nie generują błyskawic. Burze na Saturnie zdarzają się raz na 30 ziemskich lat (jeden saturniański rok).

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Saturn | Burza | Układ Słoneczny | sonda | astronomowie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama