Chciał posprzątać ocean, znalazł rolexa

Matt Cuddihy to australijski surfer, który uwielbia podglądać życie wodnych stworzeń, przy okazji sprzątając oceaniczne dno z różnych odpadków. Jedna z jego ostatnich wypraw w Noosa nad Pacyfikiem okazała się być doprawdy wyjątkową. Oprócz części desek surfingowych, w jego ręce wpadł luksusowy zegarek.

Szczęśliwe znalezisko w oceanie

Na pewno mieliście kiedyś okazję znaleźć coś w jeziorze, morzu czy oceanie. Z reguły są to oczywiście śmieci (co przykre), jednak zdarzają się muszelki lub ładne kamienie. Pewien Australijczyk pasjonujący się surfingiem w ramach swojego hobby postanowił nie tylko obcować z naturą, ale i przyglądać się morskiemu dnu.

Podczas jednej z ostatnich wypraw jego uwagę zwrócił przedmiot szczególny. W otoczeniu kamieni i skał, gdzie znalazł kilka płetw od desek surfingowych, coś zdecydowanie wyglądało inaczej. Okazało się, że nie jest to ani element wyposażenia surfera, ani też ciekawy kamień. Surfer znalazł bowiem zegarek marki Rolex.

Reklama

Oryginał czy podróbka z Bali?

Zegarek został szybko wyłowiony. Okazało się, że to model Submariner, czyli jedno z klasycznych już wcieleń zegarków firmy Rolex. Długie przebywanie pod wodą nie wpłynęło zbyt korzystnie na jego wygląd. Szkło było ewidentnie "zmęczone" od nieustannie ocierającego je piasku, a pasek i część koperty były pokryte oceaniczną materią w postaci szczątek organizmów i roślin.

Początkowo szczęśliwy znalazca czuł się rozbawiony sytuacją, zrobił zegarkowi zdjęcie przy pomocy kamery GoPro i myślał, że to podróbka z Bali. Indonezja jest wszak niedaleko, stąd popularność niekoniecznie legalnych replik drogich zegarków. Z pomocą przyszła jednak wyszukiwarka numerów seryjnych producenta. Okazało się, że wyłowiony zegarek jest oryginalny. Był to konkretnie Rolex Submariner 5513. Mowa zatem o zegarku wartym, w przeliczeniu, kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Co ciekawe, sekundnik w zegarku nadal się poruszał. Po wyczyszczeniu i pozbyciu się nieprzyjemnego zapachu, oceaniczny Rolex zyskał ponownie utracony blask. Czy uda się mu wrócić do pierwotnego właściciela?

Utracone zegarki i zniszczone środowisko

Jest to całkiem możliwe. Matt Cuddihy nie tak dawno wyłowił z dna zegarek Apple, który ostatecznie powrócił do osoby, która go zgubiła. Okazało się, że był to jeden z mieszkańców okolicy. Stracił go podczas jednej z większych fal.

W swojej nietypowej działalności Australijczyk próbuje zwracać uwagę ludzi na szkody, jakie wyrządzane są środowisku naturalnemu. Zgubiony zegarek to jedno, ale przecież do mórz i oceanów trafiają z reguły niebezpieczne śmieci. Jak sam twierdzi, dorastanie w pięknej okolicy przepełnionej parkami przyrody pozwoliło na wykreowanie w nim dużej wrażliwości na naturę, z której nie zawsze korzystamy w odpowiedni sposób. A powinniśmy przede wszystkim o nią dbać.

Polecamy na Antyweb | Jeszcze szybsza kontrola graniczna na lotnisku. Pilotażowy program Straży Granicznej

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: rolex | Australia | Ocean Spokojny | surfing
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy