Szalony plan Amerykanów zrzucenia bomby atomowej na Księżyc. Czym był projekt A119?

W latach 50. XX wieku zdawało się, że ZSRR wyprzedza USA w kosmicznym wyścigu. By temu przeciwdziałać amerykańscy naukowcy, uknuli wręcz przerażający plan – chcieli wystraszyć Sowietów, bombardując Księżyc bombami atomowymi.

Pomysł zbombardowania powierzchni Księżyca bombami atomowymi nosił nazwę Projekt A119, który swego czasu był ściśle tajny. Nawet obecnie nie są znane wszystkie szczegóły, m.in. z powodu zniszczenia znacznej części dokumentów. Plan został opracowany przez Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych w latach 50. XX wieku.

W ramach projektu ukazał się artykuł badawczy o tytule "A Study of Lunar Research Flights, Vol. 1", który może brzmieć dość beznamiętnie, lecz na okładce tytułowej znajduje się specjalne logo w kształcie tarczy, na której widnieje rakieta, symbol atomu, a także... grzyb atomowy. Wśród autorów znajdziemy Leonarda Reiffela, jednego z czołowych amerykańskich fizyków jądrowych, który współpracował z Enrico Fermim, który z kolei opracował pierwszy reaktor jądrowy na świecie i który znany jest jako "architekt bomby atomowej". Reiffel miał zostać "poproszony" o przyspieszenie realizacji planu przez wyższych oficerów Sił Powietrznych - naukowiec stworzył wiele raportów mówiących o wykonalności projektu (powstawały od maja 1958 r. do stycznia 1959 roku).

Reklama

Dlaczego Amerykanie chcieli zrzucić bombę atomową na Księżyc?

Głównym celem tego przedsięwzięcia miał być pokaz siły, co z kolei było skutkiem przegrywania USA w kosmicznym wyścigu. Ciosem dla Amerykanów było wystrzelenie przez ZSRR pierwszego sztucznego satelity (Sputnik 1). Kolejnym ciosem była porażka wyniesienia własnego satelity na orbitę okołoziemską.

Rakieta, która miała wynieść pierwszego amerykańskiego sztucznego satelitę, oderwała się od ziemi na jedynie metr, a po dwóch sekundach spadła efektywnie eksplodując - start był transmitowany przez telewizję. Nieudana próba była porażką i upokorzeniem dla USA - media ochrzciły amerykańskiego satelitę jako "kaputnik". Ówcześni radzieccy delegaci przy ONZ pytali się, czy USA nie chciałoby przystąpić do radzieckiego programu przekazywania technologii krajom zacofanym.

W ramach projektu A119 bomba atomowa miała eksplodować na granicy między jasną a ciemną stroną Księżyca podczas jego pełni. Powstałby wówczas niezwykle jasny błysk światła, który byłby "widoczny zwłaszcza na Kremlu", skąd każdy miał go zobaczyć gołym okiem. Brak atmosfery na Księżycu uniemożliwiłby powstanie charakterystycznego atomowego grzyba.

Według oficjalnych informacji projekt zakończono na początku 1959 roku. Powodem miała być obawa, że rakieta wynosząca ładunki atomowe może ulec awarii i mogłaby spaść na terytorium USA, lub na terytorium innego państwa. Kolejnym powodem miała być również obawa przed nieprzychylną reakcją opinii publicznej. Dodatkowo obawiano się, że wybuch skazi powierzchnię Księżyca materiałami radioaktywnymi, co w przyszłości utrudniłoby jego potencjalną kolonizację.

Dokumenty do tej pory nie zostały upublicznione, a do ujawnienia sprawy doszło w 2000 roku, kiedy były szef projektu dr Leonard Reiffel wysłał do czasopisma naukowego Nature informacje o projekcie - zostały one opublikowane w numerze 405.

To nie pierwszy raz, kiedy Amerykanie chcieli rozwiązać dany problem bombami atomowymi. W 1996 roku zostały odtajnione dokumenty z 1963 roku, które dotyczyły planowanego użycia przez Waszyngton ponad 520 bomb atomowych - miały one posłużyć do stworzenia nowego kanału między Morzem Czerwonym a Morzem Śródziemnym - alternatywy dla Kanału Sueskiego.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: USA | Księżyc | bomba atomowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama