Sceny jak z Avatara! Operator buldożera spotkał w dżungli tajemnicze plemię

W Indonezji operator buldożera pracujący na terenie kopalni niklu nagrał niezwykły materiał filmowy. Na granicy dżungli pojawili się tubylcy z odizolowanego pierwotnego plemienia.

Pracownik podczas prac równania terenu i karczowania lasu pod wydobycie niklu nagrał niesamowite wideo, które może nieco przypominać słynną scenę z pierwszej części filmu Avatara, kiedy ludzie olbrzymimi buldożerami zaczęli niszczyć dżunglę na planecie Pandora.

Na materiale filmowym widoczne jest, że z głębi dżungli wyłaniają się mężczyźni mający przepaskę na biodra, a w rękach mieli dzidy, łuki i pałki. Z daleka zaczęli oni wymachiwać swoją bronią i jednoznacznie dawali do zrozumienia, że nie podoba im się niszczenie ich lasu. Kiedy zaczęli się zbliżać, jednocześnie nakładając strzały na cięciwę,  kierowcy buldożerów zwiększyli obroty silników buldożerów, powodując straszny hałas, który wystraszył tubylców.

Reklama

Jak powiedział Callum Russel, specjalista ds. badań w Azji w Survival International: - Jest to szczególnie szokujące, ponieważ nie wiedzieliśmy, że ta część lasu została już spenetrowana przez firmy. Dzieje się to znacznie szybciej, niż się spodziewaliśmy.

Tajemniczy lud z Indonezji

Jak podaje Survival International tajemniczy mężczyźni, którzy wyszli z lasu należą od plemienia Hongana Manyawa. Jest to odizolowane plemię, z którym zupełnie nie ma kontaktu. Szacuje się, że od 300 do 500 osób z tego plemienia mieszka we wnętrzu wyspy Halmahera, gdzie odbywa się zarejestrowane przez kamerę wydarzenie.

Pozostała część plemienia (około 3 000 ludzi) mieszka na innych wyspach - mają oni nieco większy kontakt ze światem zewnętrznym i dzięki czemu naukowcom udało się dowiedzieć więcej o tej społeczności.

Survival International twierdzi, że w języku tubylców nazwa plemienia oznacza "Ludzie Lasu". Społeczność ta jest jednym z ostatnich koczowniczych plemion łowiecko-zbierackich w Indonezji. Tubylcy mają głęboki szacunek do lasu i do zwierząt. Uważają, że drzewa, tak jak ludzie, posiadają dusze. Dlatego ich nie ścinają, a swoje domostwa budują z patyków i liści.

Hongana Manyawa są dosłownie związani z lasem - kiedy rodzi się dziecko, starszyzna sadzi nowe drzewo, pod którym zakopywana jest pępowina. Ma to być symbol szczególnej więzi z przyrodą. Kiedy członek plemienia umiera, jego ciało umieszczane jest na drzewie znajdującym się w specjalnym obszarze lasu, który zarezerwowany jest dla duchów.

Badacze zauważają również, że izolacja plemienia skutkuje brakiem wykształcenia u tej społeczności odporności na współczesne choroby. Dlatego też populacja ta może zostać zdziesiątkowana przez infekcje.

Jak stwierdził Russel: - Chcemy, aby ich ziemie były chronione. Hongana Manyawa nie są jeszcze nawet uznawani za rdzenną ludność. Nie uznano ich ziemi. W tej chwili mają w zasadzie takie same prawa jak zwierzęta w lesie.

Wielkie zagrożenie dla tajemniczych plemion

Obecnie wielkie obszary dżungli zostały przekazane firmom wydobywczym, ponieważ na wyspie Halmahera znajdują się olbrzymie złoża niklu.

Indonezja ma ambitne plany, by w najbliższej przyszłości stać się głównym producentem akumulatorów do samochodów elektrycznych, do których produkcji jest potrzebny właśnie nikiel. Trzeba podkreślić, że wielu specjalistów uważa, że elektryczne samochody są przyszłością naszej planety. Survival International informuje, że w wydobycie niklu na wyspie zaangażowane są chińskie, francuskie i niemieckie firmy.

Dalej postępujące karczowanie lasu zagrażania istnieniu tego niezwykłego i tajemniczego ludu. Aktywiści biją na alarm, że społeczność ta wkrótce może zostać dosłownie zmieciona z powierzchni ziemi.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Indonezja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama