Przyszłość pola bitwy

Jak przechwycić samolot?

To alarm w przestworzach, o którym wiedzą tylko nieliczni. Gdy w powietrze nad Polską wzbija się para dyżurnych F-16, aby przechwycić podejrzanie zachowujący się samolot, w grę zaczyna wchodzić życie setek ludzi. Co dzieje się wtedy nad naszymi głowami?

Dwudziesty dziewiąty lipca 2016 roku, niebo nad Krakowem. Do jednosilnikowej maszyny sportowej zbliżają się dwa myśliwce z biało-czerwonymi szachownicami.

Siedzący za sterami pierwszego z nich podlatuje na odległość kilkunastu metrów do awionetki. Daje znaki ręką, a po chwili kładzie samolot w łagodny skręt. Pilot obcej maszyny potakująco kiwa głową i zaczyna schodzić z pułapu we wskazanym kierunku.

Po parudziesięciu minutach w asyście polskich F-16 ląduje na lotnisku w Radomiu. Sprawa wyjaśnia się dość szybko – to rosyjski uczestnik lotniczych pokazów akrobatycznych, który bez odpowiedniego zezwolenia znalazł się w polskiej przestrzeni powietrznej. Zagrożenia nie ma, ale zdarzenie pokazuje, jak trudno jest niepostrzeżenie dostać się nad nasze terytorium...

Reklama

Gdzie stacjonują polskie jednostki przechwytujące?

Terytorium Polski w ramach systemu obrony powietrznej podzielono na dwa sektory: północny i południowy. Ośrodek dowodzenia pierwszego ulokowano w Bydgoszczy, a drugiego – w Krakowie. To tam przez skomputeryzowaną sieć spływają informacje z sześciu potężnych radarów dalekiego zasięgu oraz jednostki nasłuchu elektronicznego w Grójcu.

Na wielkich ekranach ośrodków dowodzenia zobrazowana jest cała sytuacja powietrzna, wyświetlone jest położenie wszystkich samolotów, jakie w danej chwili lecą nad Polską. Jeśli wśród nich znajdzie się intruz, oficerowie dyżurni stanowiska dowodzenia wyślą ku niemu szybkie myśliwce, które zmuszą go do lądowania. Albo zniszczą...

F-16 Jastrząb. 10 lat służby w Polsce - przeczytaj specjalny materiał i obejrzyj niesamowitą galerię

 – Polska ma cztery bazy myśliwskie. W dwóch z nich, w Malborku na północy i w Mińsku Mazowieckim pod Warszawą, stacjonują MiG-i-29 produkcji radzieckiej. A w dwóch kolejnych, w Łasku pod Łodzią i w Krzesinach pod Poznaniem są już amerykańskie F-16C/D Jastrząb, ­nowoczesne i groźne samoloty. Wszystkie wyposażone są w radary, dzięki którym widzą inne samoloty z odległości ponad 100 km, w dzień i w nocy. Są w stanie zestrzelić przeciwnika rakietami z bardzo daleka – wyjaśnia mjr rez. Michał Fiszer.

Znajdujący się na ziemi nawigator naprowadzania kieruje tymi myśliwcami tak, by zbliżyły się do podejrzanej maszyny na bardzo małą odległość i piloci mogli na własne oczy przekonać się, z kim mają do czynienia. Może zgubił się jakiś samolot pasażerski? Albo sportowy? Niefrasobliwy pilot leci bez zgody służb ruchu lotniczego? A może to samolot szpiegowski obcego państwa?

Kto decyduje o zestrzeleniu maszyny porwanej przez terrorystów?

– AIR AERO, Boeing 767, oznaczenie FLY, tu pilot polskich sił powietrznych. Proszę spojrzeć w lewo na tę samą wysokość. Widzicie mnie? – tak mniej więcej brzmi z reguły pierwsza próba nawiązania kontaktu, podejmowana na paśmie 121,5 MHz, czyli międzynarodowej częstotliwości ratowniczej w ruchu lotniczym.

– Zawsze trzeba najpierw sprawdzić, co się dzieje tam na górze – wyjaśnia Krzysztof Dębek*, pilot natowskiego myśliwca przechwytującego, który chce zachować anonimowość. – Na czym polega problem? Czy piloci stracili przytomność? A może po prostu zawiodła elektronika?

W tym zakresie możemy się porozumiewać również za pomocą gestów, ruchów maszyny lub sygnałów świetlnych – np. szybkie przechylenie samolotu ze skrzydła na skrzydło lub migotanie światłami w nieregularnych odstępach czasu oznacza „OK, zrozumiałem”.

W ten sposób można też zasygnalizować obecność terrorystów na pokładzie. Z reguły operacja kończy się na takim sprawdzeniu. Ale jak wyglądałyby negocjacje, gdyby samolot rzeczywiście był opanowany przez terrorystów? Gdyby był – jak nazywają go służby obrony powietrznej – „renegatem”?

– W takich wypadkach sytuacja eskaluje stopniowo: próbujemy zmusić go do lądowania, pokazujemy broń, „dajemy mu prztyczka”, czyli przecinamy tor jego lotu, grozimy otwarciem ognia i w końcu oddajemy strzały ostrzegawcze – mówi Dębek.

Myśliwce przechwytujące zawsze są jednak przygotowane na rozwiązanie drastyczne: zestrzelenie intruza, jeśli ten zignoruje ich polecenia. Seria z działka to ostatnie ostrzeżenie, a smugowe pociski wystrzeliwane przed nos przechwytywanego samolotu powinny zmusić go do posłuszeństwa. Jeśli to nie pomoże, następna seria kierowana jest już na obiekt. Oczywiście za zgodą ministra obrony narodowej, a w praktyce – premiera.

Nie jest bowiem łatwo wydać rozkaz zestrzelenia samolotu w czasie pokoju. Szczególnie wtedy, gdy jest to maszyna komunikacyjna pełna niewinnych pasażerów, porwana przez terrorystów, którzy chcą dokonać nią samobójczego ataku. – Polska jest jednym z trzech krajów świata, obok Niemiec i Stanów Zjednoczonych, gdzie prawo zezwala na zestrzelenie „renegata”. Ale nie chciałbym być w skórze tego, kto podejmie tak brzemienną w skutkach decyzję – mówi mjr rez. Michał Fiszer.

Czy w powietrzu prowadzimy niewidzialną wojnę?

Najważniejszych obiektów w naszym kraju bronią dodatkowo rakiety przeciw­lotnicze. Też są naprowadzane radarem, więc niestraszne im nocne ciemności albo gęsta mgła. Zestrzelą każdego, kto zbliży się do newralgicznych punktów w trakcie wojny.

W czasie pokoju rakiety przeciwlotnicze pozostają w garnizonach, gotowe do rozmieszczenia na bojowych pozycjach w razie potrzeby. Kiedy trwało Euro 2012, dyskretnie rozlokowano je pod Warszawą. Gdyby ktoś chciał dokonać ataku w stolicy, mógłby zostać zestrzelony z ziemi, nawet wtedy, gdy myśliwce nie zdążyłyby wystartować.

Potem baterie wróciły do swoich garnizonów. Na pozycjach znalazły się znów w trakcie szczytu NATO w 2016 roku. Na szczęście obyło się bez incydentów.

Przy zewnętrznych granicach NATO toczy się militarna wojna o niewidzialny mur między Wschodem a Zachodem, który teoretycznie sięga od powierzchni ziemi aż w kosmos. – Każdy obiekt latający w przestrzeni powietrznej trzeba zarejestrować, śledzić i zidentyfikować – wyjaśnia Dębek.

Na przykład siły powietrzne Bułgarii wykonują manewr przechwytywania mniej więcej raz w tygodniu. Zwykle jest on skierowany przeciwko rosyjskim odrzutowcom wojskowym, które zbliżają się do bułgarskich granic: – Musimy po prostu pokazać, że jesteśmy gotowi się bronić. Europejska przestrzeń powietrzna jest uregulowana dosyć jasno – w przeciwieństwie do amerykańskiej.

W USA strefy wyłączone z komunikacji lotniczej zmieniają się prawie codziennie. Wystarczy, że prezydent dokądś podróżuje, a już cały ruch na niebie wzdłuż jego trasy zostaje wstrzymany.

W Stanach Zjednoczonych rejestruje się około trzech naruszeń przestrzeni powietrznej dziennie. Za takie uchodzi np. przelot nad domem byłego prezydenta George’a W. Busha w Teksasie. Poza tym w Ameryce zestrzelenie samolotu cywilnego z pasażerami na pokładzie jest proceduralnie „łatwiejsze”.

W kwietniu 2009 roku kanadyjski pilot niewielkiej Cessny 172 wtargnął do USA i nie reagował na kontakt radiowy, ale na swoje szczęście obrał kurs na Madison w stanie Wis­consin.

Potencjalne cele terrorystyczne w tym 250-tysięcznym mieście, np. siedzibę lokalnych władz, można by względnie szybko ewakuować. Według Gary’ego Millera z amerykańskiego urzędu lotniczego FAA mogło się to jednak źle skończyć: – Gdyby skręcił w kierunku Chicago, zestrzelilibyśmy go.

Czy można strącić samolot pasażerski?

Samolot pasażerski z pełnym obłożeniem w rękach terrorystów – czy można poświęcić ludzi na pokładzie, by uratować innych? W Polsce, Niemczech i Stanach Zjednoczonych – tak.

Większość krajów, w tym Francja, Wielka Brytania czy Rosja, nie reguluje tej kwestii – nie pozostawiając jednak żadnych wątpliwości co do użycia broni w razie najwyższej konieczności.

Piloci myśliwców bojowych mogą też stanąć przed takim zadaniem poza własnym obszarem powietrznym, ponieważ państwa takie jak Słowenia, Albania czy kraje bałtyckie nie mają sił powietrznych, więc spust nacisnąłby pilot któregoś z dyżurujących tam myśliwców NATO, np. polskich MiG-ów-29, które co jakiś czas pełnią służbę nad Litwą, Łotwą i Estonią.

Co się dzieje w przypadku nielegalnego przekroczenia granicy w powietrzu?

Wzdłuż granicy państwa, 22,2 km od wybrzeża i 100 km wzwyż: to przestrzeń powietrzna danego kraju. Już na długo przed możliwym naruszeniem jej przez jakiś samolot na ziemi odzywa się alarm, a myśliwce przechwytujące wzbijają się w powietrze.

Jeśli faktycznie dochodzi do wtargnięcia na polskie niebo, maszyny bojowe postępują niczym naziemna straż graniczna: mogą nakazać lądowanie, zdecydować o wydaleniu lub zastosować środki przymusu.

Reguły przechwytywania

Myśliwce przechwytujące działają zwykle parami: jedna maszyna leci w takiej sytuacji za celem, druga zajmuje pozycję po lewej stronie kabiny. Najpierw dokonują identyfikacji typu samolotu, pasażerów, uzbrojenia, narodowości itp.

Potem pilot lecący obok „renegata” informuje drogą radiową, za pomocą gestów lub przecinając tor jego lotu, w jakim kierunku powinien lecieć i jak ma dalej postępować. W 99,9 proc. przypadków te manewry wystarczają.

Sprawdź, o czym jeszcze można przeczytać w nowym numerze "Świata Wiedzy 2/2017"

Świat Wiedzy
Dowiedz się więcej na temat: F-16 | lotnictwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy