Medycyna przyszłości

Kobieta zatruła się metylortęcią z kremu do twarzy

Pewna 47-letnia kobieta trafiła na ostry dyżur szpitala w Sacramento z powodu postępującego drętwienia rąk i twarzy, a także problemów z mową i chodzeniem.

Jej objawy pogarszały się przez kilka następnych tygodni, aż w końcu kobieta zapadła w stan półśpiączki. Testy wykazały obecność wysokiego poziomu rtęci we krwi. Lekarze nie byli jednak w stanie stwierdzić, co doprowadziło do zachorowania.

Wkrótce okazało się, że źródłem problemu jest pojemnik kremu przeciwzmarszczkowego skażonego niebezpiecznymi poziomami metylortęci. Według władz, zostały one dodane przez osoby trzecie, a nie podczas procesu produkcyjnego kremu.

Metylortęć to substancja bardziej toksyczna niż rtęć nieorganiczna. Może z czasem gromadzić się w organizmie i przenikać do układu nerwowego. Niektóre ryby, takie jak tuńczyk, zawierają niewielkie ilości metylortęci, ale w nadmiarze substancja ta może być szkodliwa wywołując trudności poznawcze, ślepotę i zaburzenia czynności płuc.

Opisywana substancja doprowadziła do śmierci ponad 1700 osób w mieście Minamata w Japonii po tym, jak w latach 1932-1968 fabryka stale wypuszczała tę substancję do ścieków. Związek gromadził się w skorupiakach i innych rybach w zatoce, co następnie powodowało zatrucie rtęcią po spożyciu przez miejscową ludność.

W ciągu ostatnich 9 lat doszło do ponad 60 zatruć związanych z mniej toksyczną formą rtęci, chlorku rtęci lub kalomelu pochodzących z dermokosmetyków, zwykle sprzedawanych w mniejszych sklepach lub przez internet. Niektóre z nich zawierały ponad 200 000 razy więcej rtęci niż wynosi ustalony limit.

Kobieta z Sacramento, która wciąż przebywa w stanie półśpiączki, jest pierwszym przypadkiem zatrutym metylortęcią.

Reklama
INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy