Kosmos

Rosyjski plan aneksji kosmosu

Do 2040 roku na Księżycu stanie rosyjska kolonia. Posłuży ona za bazę do lotów w dalsze rejony Układu Słonecznego – czytamy na łamach serwisu Popular Science. Co jeszcze zamierzają zrobić nasi wschodni sąsiedzi?

Dokładny plan kolonizacji naszego naturalnego satelity opracowali i przedstawili członkowie Rosyjskiej Akademii Nauk, Uniwersytetu Moskiewskiego oraz Federalnej Agencji Kosmicznej Roskosmos. Począwszy od roku 2016 zakłada on regularne loty łazików, które będą przeszukiwały powierzchnię globu pod kątem cennych minerałów i wody. Dwanaście lat później wystartują misje załogowe, ale pierwszy Rosjanin postawi nogę na Księżycu dopiero w 2030 roku. Kolejną dekadę potrwa konstruowanie bazy. Szacuje się, że projekt pochłonie około 816 mln dol., a finansowany będzie z budżetu państwa i firm sektora prywatnego. Igor Moisjejew z rosyjskiego Instytutu Kosmicznej Polityki zapowiedział, że Księżyc będzie tylko "pierwszym krokiem na drodze ku dalekiej przestrzeni kosmicznej".

Reklama

Rosja chce zrealizować swój ambitny plan zgodnie z harmonogramem i - co szczególnie istotne - wyprzedzić resztę świata, a więc Stany Zjednoczone i Chiny.

Kosmiczne ambicje Putina

W kwietniu ubiegłego roku część rosyjskich planów związanych z podbojem kosmosu zdradził sam Władimir Putin. W 52. rocznicę lotu Gagarina zapowiedział, że finansowanie programu kosmicznego na najbliższe 7 lat wyniesie 50 mld dol. Do 2015 roku Rosjanie chcą dokończyć budowę kosmodromu Vostochny na dalekim wschodzie kraju, skąd już w 2018 roku wystartują pierwsze misje załogowe. Kolejny element wiąże się z opracowaniem nowocześniejszych rakiet. Do 2030 roku nasi wschodni sąsiedzi zamierzają dominować w przestrzeni kosmicznej pod względem posiadanych satelitów wojskowych i szpiegowskich. Już wtedy Putin wspomniał o budowie bazy na Księżycu i wysłaniu załogowej misji na Marsa.

To ostatnie przedsięwzięcie może być zrealizowane wspólnie z Europejską Agencją Kosmiczną (ESA). Chodzi m.in. o misję ExoMars polegającą na wysłaniu na Czerwoną Planetę 300-kilogramowego łazika Schiaparelli. W 2020 roku Rosja chciałby zrealizować misję typu sample return, której celem byłby Fobos.

Na początku roku mogliśmy usłyszeć, że Roskosmos stara się o akceptację projektu rakiety nośnej o udźwigu do 160 ton. Byłaby to największa maszyna tego typu. Rekord należy aktualnie do amerykańskiej Saturn V, którą wykorzystywano w ramach programów Apollo i Skylab. Konstrukcja rosyjska byłaby większa również od ciężkiej rakiety SLS (Space Launch System) NASA o udźwigu od 70 do 130 ton.

Nowa ciężka rakieta kosmiczna Rosjan byłaby idealna do wynoszenia w przestrzeń elementów wspomnianej bazy księżycowej.

Spór o stację kosmiczną

Pierwszy etap ambitnych planów Rosji tak naprawdę już się rozpoczął. Federacja Rosyjska w tym tygodniu dała do zrozumienia, że zakaże USA używania Międzynarodowej Stacji Kosmicznej po 2020 roku oraz wstrzyma sprzedaż Amerykanom silników rakietowych, jeżeli te będą wykorzystywane do celów militarnych. Wszystko to jest konsekwencją kryzysu na Ukrainie. Zgodnie z pierwotnymi planami, ISS miała działać tylko do 2020 r., ale Stany Zjednoczone chciały przedłużyć jej misję o 4 kolejne lata. Do tej pory jednak Rosja nie wydała na to pozwolenia.

Teraz wicepremier Dmitrij Rogozin zaprezentował nieco inną taktykę. W odpowiedzi na sankcje Amerykanów nałożone na Rosję po aneksji Krymu, Rogozin zapowiedział, że reprezentowany przez niego kraj "nie widzi sensu dłuższego korzystania z ISS, a zamiast tego chce skupić się na innych, bardziej obiecujących projektach kosmicznych". Rosjanie mogliby używać stacji bez pomocy Stanów Zjednoczonych, ale amerykański moduł ISS nie poradzi sobie samodzielnie. Rogozin ostrzegł także, że Amerykanie nie będą mogli już kupować od Rosjan silników rakietowych NK-33 i RD-180 (obecnie używanych w rakietach Atlas 5), jeżeli te będą wykorzystywane do wynoszenia na orbitę okołoziemską satelitów szpiegowskich.

To nie koniec zaskakujących słów Rogozina. Wicepremier zapowiedział, że Rosja wyłączy 1 czerwca znajdujące się na jej terytorium amerykańskie stacje systemu nawigacji satelitarnej GPS, jeśli nie osiągnie porozumienia w sprawie umieszczenia stacji własnego systemu GŁONASS w USA (więcej informacji tutaj). Coraz więcej wskazuje zatem na to, że Rosjanie mogą postawić wszystko na jedną kartę.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy