Kosmos

Jak CIA zbadało sondę Łuna

Odtajniony dokument CIA wskazuje, że w trakcie zimnej wojny Amerykanom udało się “pożyczyć” i zbadać sondę Łuna bez wiedzy Rosjan.

Lata 50. i 60. XX wieku to szczytowy okres zimnej wojny. Dwa supermocarstwa – USA i ZSRR – rywalizowały ze sobą na wielu polach i wyścig w kosmos był jednym z nich. W tej konfrontacji wszelkie chwyty były dozwolone – wywiady obu supermocarstw starały się uzyskać więcej wiedzy na temat drugiego państwa, często wiele ryzykując.

Łuna to pierwsza seria radzieckich sond księżycowych. Pierwsza ich generacja została zbudowana już w 1958 roku. Sonda Łuna 2 była pierwszym sztucznym obiektem, który zderzył się z Księżycem. W latach 60. XX wieku celem było miękkie lądowanie pojazdu na Srebrnym Globie – ta sztuka się udała po raz pierwszy sondzie Łuna 9 w lutym 1966 roku. Jak nie trudno zgadnąć – Amerykanie bardzo chcieli poznać szczegóły techniczne sond.

Reklama

CIA odwiedza radziecką wystawę

Z odtajnionych dokumentów CIA wynika, że agencji udało się “pożyczyć” jedną z sond Łuna. Stało się to podczas prezentacji sondy i górnego stopnia rakiety jako eksponatu “w jednym z państw”. Na jego terytorium udało się zorganizować dostęp ekspertów do sondy Łuna. Nazwa państwa nie została podana w odtajnionym dokumencie, ale można przypuszczać, że był to kraj, w którym zarówno Amerykanie, jak i Rosjanie mogli poruszać się dość swobodnie. W odtajnionym dokumencie nie podano numeru pojazdu, jednak jest bardzo prawdopodobne, że był to jeden z modeli inżynieryjnych lub lotnych pierwszej generacji sond Łuna.

Łuna, górny stopień i zestaw różnych innych osiągnięć radzieckiej nauki i techniki zostały przedstawione na specjalnej objazdowej wystawie. Amerykanie początkowo sądzili, że wystawiona zostanie makieta górnego stopnia i sondy Łuna. Postanowiono jednak zaryzykować i bliżej przyjrzeć się eksponatowi. Stało się to już po zamknięciu wystawy. To pierwsze spojrzenie pozwoliło na ustalenie, że Łuna i górny stopień nie są makietami, ale zostały przedstawione bez kilku kluczowych komponentów, takich jak silniki rakietowe. Eksperci mieli dostęp do sondy przez około 24 godziny.

CIA pożycza Łunę

Za drugim razem, podczas tej samej prezentacji Łuny, Amerykanom udało się “pożyczyć” pojazd na kilka godzin. Stało się to w trakcie transportu Łuny do innego miasta. Tym razem zadecydowano o “wypożyczeniu” na całą noc. Udało się to dzięki zaaranżowaniu transportu w taki sposób, że ciężarówka wioząca górny stopień i Łunę (w dużej skrzyni) do stacji kolejowej była ostatnia z kilku transportujących eksponaty. Dzięki współpracy (przekupieniu?) kierowcy ciężarówka w odpowiednim momencie “zniknęła” – stało się to wtedy, gdy było pewne, że nikt z Rosjan nie pilnuje transportu.

Ciężarówka pojechała do bezpiecznego miejsca, gdzie przez całą noc trwały bliskie oględziny sondy i górnego stopnia rakiety. Po wykonaniu wstępnej dokumentacji fotograficznej przystąpiono do częściowego rozłożenia sondy, w celu inspekcji elementów znajdujących się wewnątrz pojazdu. W kilku miejscach natrafiono na stemple uniemożliwiające dalsze rozłożenie sondy, jednak udało się te stemple skopiować. Po wykonanej inspekcji nastąpiło ponowne złożenie sondy.

Rano ciężarówka pojechała na stację kolejową, gdzie została przejęta przez Rosjan. Żaden z nich nie zanotował nocnych prac nad skrzynią, sondą i górnym stopniem. Pociąg z eksponatami odjechał.

Szczegółowa inspekcja Łuny i górnego stopnia rakiety pozwoliła na określenie precyzji wykonania obu konstrukcji oraz producentów elementów elektrycznych. Rezultaty zostały później opublikowane na łamach wewnętrznego lub tajnego czasopisma, co pozwoliło na poszerzenie wiedzy na temat zaawansowania technologicznego ZSRR w budowie sond księżycowych.

Tego typu odtajnione dokumenty rzucają nowe światło na kosmiczną rywalizację pomiędzy USA i ZSRR. Prawdopodobnie do dziś wiele z dokumentów pozostaje nieznanych, a z pewnością tego typu działania miały wpływ na dalsze prace po obu stronach żelaznej kurtyny.

Źródło informacji

Kosmonauta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy