Koszmarny lot na Maderę. „Lecieli” przez 60 godzin

Pasażerowie feralnego lotu zapamiętają go na całe życie. Podróż, która powinna trwać 4 godziny, trwała aż 60. Co się stało, że samolot musiał podchodzić do lądowania kilkanaście razy?

Ostatni lot z Manchesteru na Maderę będzie zdecydowanym faworytem do zgarnięcia głównej nagrody w "najgorszych podróżach 2024 r.".

Jak podają media, samolot brytyjskiego przewoźnika wystartował z lotniska w Manchesterze w Wielkiej Brytanii w ostatni piątek o godzinie 8:48 i po około 4 godzinach miał planowo znaleźć się na Maderze (portugalska wyspa na Oceanie Atlantyckim znajdująca się u północnych wybrzeży Afryki).

Koszmarnie długi lot

Niemal cały lot był bezproblemowy, ale dramat zaczął się podczas zbliżania do wyspy. Samolot ze względu na bardzo silny wiatr i fatalne warunki pogodowe próbował kilkanaście razy podejść do lądowania na lotnisku w Funchal.

Reklama

Lotnisko to jest wyjątkowe z trzech powodów. Pierwszym powodem jest to, że zlokalizowane jest ono niemalże na samej linii brzegowej wyspy, co czyni je jednym z najciekawiej zlokalizowanych lotnisk na świecie. Drugi powód jest taki, że część pasów startowych znajduje się na wysokich kolumnach bezpośrednio nad oceanem. Trzeci powód, lotnisko to jest... jednym z najniebezpieczniejszych lotnisk na świecie. By móc tu lądować, piloci muszą przejść dodatkowe i specjalistyczne szkolenia.

Klify uniemożliwiają bezpośrednie podejście i lądowanie, dlatego też samoloty muszą wykonać podejście wizualne, które obejmuje przelot wokół lotniska, a następnie wykonanie okrążenia z zakrętem około 180 stopni przed końcowym ustawieniem. Lotnisko to znane jest również z silnych wiatrów i niesprzyjającej aury.

Wspomniany wcześniej samolot, po licznych nieudanych próbach lądowania został przekierowany na lotnisko Porto Santo znajdujące się na sąsiedniej wyspie. Pasażerowie zostali zmuszeni do spędzenia tam nocy w hotelu. Następnego dnia samolot wystartował, by znów spróbować wylądować na lotnisku w Funchal, jednakże warunki pogodowe nie odpuszczały i ponownie nie pozwoliły na szczęśliwe lądowanie.

Maszyna nie powróciła na lotnisko Porto Santo, lecz została skierowana aż na Teneryfę. Co ciekawe, to nadal nie jest koniec tej historii. Na lotnisku Tenerife South zmęczeni pasażerowie musieli czekać cztery godziny, by móc jeszcze raz spróbować dostać się na Maderę. Piloci kołowali nad tą wyspą przez aż trzy godziny, po czym znów powrócili na Teneryfę.

Jednakże jest szczęśliwy finał, następna próba okazała się sukcesem, a samolot wylądował na Maderze w niedzielę wieczorem o godz. 21.26 (dla przypomnienia ten sam samolot wystartował w piątek o godz. 8:48).

Jednakże pojawia się tutaj inny zastanawiający wątek. Otóż, jak informuje Simple Flying, w podobnym czasie, kiedy samolot z Manchesteru podejmował kolejne próby lądowania na lotnisku w Funchal, inne samoloty normalnie tam lądowały. Jak na razie nie jest znane wyjaśnienie tej kwestii. Trzeba też dodać, że część pasażerów pechowego lotu już w sobotę nie chciała kontynuować swojej podróży. Uczestnicy lotu zostali, koniec końców, przekonani przez przewoźnika.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: lotnictwo | Madera | turystka | podróże
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy