Zaskakująca broń trzeciej wojny światowej

Geny na celowniku

A wiecie, że materiał biologiczny jest zbierany na terenie całego kraju? I to od przedstawicieli różnych grup etnicznych oraz ludzi mieszkających w różnych częściach Federacji Rosyjskiej. (...) Jesteśmy obiektem wielkiego zainteresowania - ujawnił Władimir Putin podczas spotkania z doradcami w październiku 2017 roku. Konsultanci Kremla nie byli szczególnie zdziwieni tą informacją. Już trzy miesiące wcześniej Igor Nikulin, analityk wojenny i były członek komisji ds. broni biologicznej ONZ, ogłosił w lokalnej telewizji, iż U.S. Army pracuje nad innowacyjnymi wirusami bojowymi. Czy to kolejny element rosyjskiej strategii budowania syndromu oblężonej twierdzy? Niewykluczone, ale w 2010 roku portal WikiLeaks ujawnił depeszę, wedle której ówczesna sekretarz stanu Hillary Clinton poleciła pracownikom amerykańskich ambasad zbieranie materiału biologicznego od głów państw i najważniejszych urzędników ONZ. Po co? Może dlatego, by na zawsze usunąć wrogiego przywódcę bez wzbudzania jakichkolwiek podejrzeń? Medycyna spersonalizowana może przybrać śmiercionośne oblicze, a po zabójczej ingerencji w DNA nawet najlepszy patolog nie znajdzie śladu zbrodni.

Reklama

W skali makro idea nie jest nowa: już w latach 70. ubiegłego wieku szwedzki genetyk przedstawił założenia broni etnicznych, wykorzystujących różnice między rasami. Tyle teoria, ale w 1998 roku na łamach "The Sunday Times" opublikowano informację o pracach podjętych w tajnych laboratoriach Izraela, które miały przynieść skonstruowanie broni śmiercionośnej dla Arabów, lecz niestanowiącej zagrożenia dla Żydów. Reporterzy dotarli do naukowca pracującego w ośrodku mieszczącym się w Nes Cijjona pod Tel Awiwem, który był uczestnikiem tego programu - anonimowy rozmówca uspokoił jednak Brytyjczyków, że jego zespół zmaga się z nie lada problemem: zbyt małymi różnicami w DNA między obiema grupami etnicznymi. Mimo upływu dwóch dekad wciąż niemożliwe jest wyróżnienie cech genetycznych charakterystycznych dla danej populacji, więc potencjalnymi ofiarami byliby zarówno "obcy", jak i "swoi". Czy to sprawia, że taka broń nie powstanie? Niekoniecznie. Wojna przecież zawsze sieje śmierć po obu stronach. Jej rozpoczęcie to tylko wynik chłodnej kalkulacji: najważniejsze, aby to po stronie wroga bilans strat był większy.

Tym bardziej że prace wciąż trwają. W 2017 roku w dzienniku "The Guardian" ukazał się tekst informujący o przekazaniu 100 milionów dolarów przez amerykańską Agencję Zaawansowanych Projektów Badawczych w Obszarze Obronności (ang. Defense Advanced Research Projects Agency, DARPA) na opracowanie technologii wymierania genetycznego. Oficjalnie idea wydaje się zacna: chodzi o pozbycie się komarów przenoszących malarię. Najnowocześniejsze narzędzia do edycji genów, takie jak CRISPR-Cas9, wykorzystują syntetyczny kwas rybonukleinowy (RNA) do cięcia na nici DNA, a następnie wstawiają, zmieniają lub usuwają docelowe cechy. Mogą na przykład zniekształcić stosunek płci u komarów, aby skutecznie zniszczyć populacje chorobotwórcze. Oczywiście ludzki genotyp jest znacznie bardziej skomplikowany niż wspomnianych owadów, ale biorąc pod uwagę szybkość rozwoju wiedzy, na pierwsze śmiercionośne dla ludzi odkrycia zapewne nie przyjdzie nam długo czekać...

Trzy, dwa, jeden - kataklizm

Niemal dwa miliony zabitych i straty szacowane na prawie dwa i pół biliona dolarów - to według raportu Światowej Organizacji Meteorologicznej efekt pogodowych kataklizmów, które nawiedziły Ziemię w latach 1970-2012. A gdyby klęski żywiołowe o porównywalnej skali zależały od decyzji jednego człowieka, który wykorzystywałby siły natury w zbrodniczych celach?

Takie boskie zdolności może już wkrótce posiadać przywódca dysponujący bronią geofizyczną. Opiera się ona na "koncepcji użycia dostatecznie silnych i skumulowanych fal ultrakrótkich do podgrzania wybranego fragmentu atmosfery" - tłumaczy płk Marek Wrzosek w książce Wojny przyszłości. "Rozgrzaną atmosferę można modyfikować, a więc można ją unosić, odginać, a nawet budować gigantyczne soczewki elektromagnetyczne, które skupiać będą promienie słoneczne w określonych punktach (mogą powodować na przykład susze). (...) Ponieważ impuls emisyjny trwa bardzo krótko i jest niewidoczny dla oka, to atakowany obiekt nie ma świadomości, że dokonano agresji pogodowej. Kataklizmy będące skutkiem »geofizycznego pocisku« wydają się efektem zaskakującego działania sił natury i nie wzbudzają podejrzeń" Intencjonalne wywoływanie takich anomalii to raczej kwestia dekad niż setek lat. Zresztą pierwsze eksperymenty już przeprowadzono. Kreml do niedawna dokładał wszelkich starań, by najważniejsze święto narodowe odbywało się przy odpowiedniej aurze, a pokazów lotnictwa nie przysłaniały czarne chmury.

W 2015 roku było głośno o planach rozpylenia jodku srebra na niebie nad stolicą Rosji. - Jeśli lotnictwo popracuje w kierunku północno-zachodnim i zbombarduje chmury reagentami, to zachmurzenie nad Moskwą zostanie całkowicie wyeliminowane. W Możajsku, Wołokałamsku i Klinie popada deszcz, ale uratuje to stolicę przed ulewą 9 maja - tłumaczył cztery lata temu w audycji radiowej rosyjski meteorolog wojskowy ppłk Jewgienij Tiszkowiec. O dziwo, w tym roku nasz sąsiad ze wschodu zrezygnował z użycia "niszczycieli chmur" - tym samym obchodów 74. rocznicy pokonania III Rzeszy nie uświetniły pokazy maszyn bojowych. Możliwe, że Putin nie chciał odsłaniać wszystkich kart...

Roślinna agencja wywiadu

Waszyngton postawił przed DARPA również zadanie przygotowania roślin umożliwiających gromadzenie... danych wywiadowczych. W tym celu agencja zwróciła się do firmy Advanced Plant Technologies, aby stworzyła technologię wykrywania przez nie bodźców środowiskowych w celu identyfikacji potencjalnych zagrożeń, takich jak wycieki chemiczne lub promieniowanie. Jeżeli inżynierom uda się kontrolować sygnały z otoczenia, na które reaguje flora, całkiem prawdopodobne wydaje się takie ich zaprogramowanie, aby namierzać konkretne czynniki: ładunki elektromagnetyczne, czynniki chorobotwórcze itd. Ponieważ rośliny są samowystarczalne, mogłyby stale monitorować dosłownie wszystko! - Są one dostrojone do otoczenia i naturalnie manifestują fizjologiczne reakcje na podstawowe bodźce, takie jak światło i temperatura, a w niektórych przypadkach także dotyk, chemikalia czy patogeny - zdradził dr Blake Bextine, menedżer programowy DARPA.

Ale to nie koniec eksperymentów związanych z florą. Program Insect Allies ma na celu wykorzystanie owadów do infekowania roślin genetycznie zmodyfikowanymi wirusami. Zostałyby one zaprojektowane w taki sposób, iż zmieniałyby ich chromosomy poprzez edycję genomu. Oficjalny powód jest godny pochwały: zmanipulowane DNA roślin na polach uprawnych uodporniłoby je w przypadku ataku szkodników lub suszy. Jednak naukowcy alarmują, iż system ten - zamiast chronić mieszkańców regionów zagrożonych plagami insektów - łatwo przekształcić w broń biologiczną. W razie konfliktu militarnego można będzie tak zmienić DNA roślin, aby doprowadzić je do śmierci i spowodować w efekcie na wybranych obszarach wrogiego kraju klęskę głodu. Blake Bextine z DARPA zaprzecza: - Nie pracujemy nad bronią biologiczną.

Zabójcze promienie X

Dobra wiadomość: mocarstwa intensywnie pracują także nad zapobieganiem użyciu przez wroga broni masowego rażenia, np. biologicznej czy chemicznej. W 2017 roku ujawniono informację, że Departament Obrony USA zlecił badania nad wykorzystaniem tzw. bomby rentgenowskiej do neutralizacji takich pocisków bez uszkadzania ich struktury (np. rozszczelnienia zbiorników). Nieoficjalnie projekt ten realizowany jest już od 2015 roku przy udziale firmy Hyperion Technology Group. Zajmuje się ona sporządzeniem prototypu, który mieściłby się w korpusie rakiety lub bomby. Dwa lata temu rozpoczęto drugą fazę tego przedsięwzięcia, obejmującą serię testów. Eksperci wskazują, że dawka promieniowania emitowanego przez taką broń byłaby tysiące razy większa niż w przypadku prześwietlenia i niszczyłaby groźne drobnoustroje. Ale dr Robert Bunker z U.S. Army War College ostrzega: - Technologia ta mogłaby zostać użyta także przeciwko ludziom do wywołania ran i zabijania za pomocą choroby popromiennej. Zabójczy potencjał ma także kategoria broni określanej mianem elektromagnetycznej. 

Podstawowa zasada jej działania jest taka sama jak w przypadku karabinu: ma za zadanie gwałtownie uwolnić energię - której źródłem w tym przypadku jest nie proch, a prąd - by wyrzucić pocisk (zob. ramka po prawej). W efekcie dotrze on do celu znacznie szybciej i z olbrzymią siłą rażenia. Co więcej, ekstremalnie trudno będzie go namierzyć oraz strącić, bo będzie leciał z ogromną prędkością, nie uwalniając żadnych gazów wylotowych z silnika (gdyż go po prostu nie posiada).

Wyścig trwa, a pierwsi zawodnicy już zbliżają się do mety. U.S. Navy ogłosiła niedawno, że planuje testy railguna pod koniec 2020 roku, lecz pierwsi mogą się okazać Chińczycy. Według ustaleń ekspertów w kwietniu umieścili tego typu uzbrojenie na swoim okręcie desantowym Haiyang Shan. Zdaniem specjalistów docelowo działo ma wystrzeliwać pociski na odległość 200 kilometrów z prędkością 2,6 km/s - niemal osiem razy większą niż prędkość dźwięku.

Gwiezdne wojny

Ogłoszona przez Ronalda Reagana w 1983 roku doktryna określana mianem gwiezdnych wojen, była jedną z przyczyn ekonomicznej zapaści ZSRR - i w efekcie upadku sowieckiego kolosa. Czyżby Stany Zjednoczone po raz kolejny próbowały sprawdzonego sposobu? Niewykluczone, bo wystąpienie Donalda Trumpa z marca ubiegłego roku rozpoczęło nowy rozdział w stosunkach USA-Rosja: prezydent zapowiedział bowiem utworzenie Sił Kosmicznych (U.S. Space Force). Jak zaznaczył, strategia ta zakłada, iż przestrzeń pozaziemska jest takim samym polem militarnej rywalizacji jak ląd, morze oraz powietrze. I choć deklaracja ta stanowi jawne pogwałcenie międzynarodowych traktatów, wedle których kosmos można wykorzystywać wyłącznie w celach pokojowych, nie jest tajemnicą, że nie tylko Amerykanie prowadzą badania w tej dziedzinie.

W nowych gwiezdnych wojnach chodziłoby przede wszystkim o unieszkodliwienie wrogich satelitarnych systemów nawigacji oraz inwigilacji. Ale czy możliwe jest także umieszczenie na orbicie broni zwalczającej cele naziemne? Generał Henry Obering, były dyrektor amerykańskiej Agencji Obrony Przeciwrakietowej, nie ma wątpliwości: - Gdyby Pentagonowi zwiększono budżet o 700 miliardów dolarów, byłoby możliwe rozpoczęcie odpowiednich prac - przekonuje. Na razie oręż wypluwający wiązki z prędkością światła działa na Ziemi.

Rosyjska marynarka wojenna ma wyposażyć swoje okręty w eksperymentalną broń laserową o nazwie 5P 42 Filin. Jej innowacyjny sposób działania opisał "The Times". Według brytyjskich dziennikarzy system wykorzysta technologię laserową nie do zabicia, lecz obezwładnienia wroga: silne wiązki takich promieni oślepiałyby przeciwnika, a poprzez migoczącą zmianę natężenia wywoływały u niego m.in. zawroty głowy, mdłości i halucynacje. Zakłócałyby również działanie noktowizorów oraz urządzeń nakierowujących pociski. Na początek systemy 5P-42 Filin zostaną umieszczone na dwóch fregatach, ale nowatorska technologia ma też trafić do wojsk lądowych.

Jak odpowie USA? Firma Lockheed Martin poinformowała o przeprowadzeniu udanego testu podobnej broni. Na poligonie wojskowym w Bethesdzie w stanie Maryland zademonstrowano możliwości naziemnego systemu laserowego ATHENA (ang. Advanced Test High Energy Asset). Według twórców laser ma największą moc, jaką kiedykolwiek udało się osiągnąć w przypadku takiej broni. Wiązka o mocy 30 kW z odległości prawie dwóch kilometrów z powodzeniem unieszkodliwiła ciężarówkę, unieruchamiając jej silnik za pomocą intensywnego ciepła. kiedykolwiek udało się osiągnąć w przypadku takiej broni. Wiązka o mocy 30 kW z odległości prawie dwóch kilometrów z powodzeniem unieszkodliwiła ciężarówkę, unieruchamiając jej silnik za pomocą intensywnego ciepła. jej silnik za pomocą intensywnego ciepła.

Świat Wiedzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy