Podróż do wnętrza Ziemi

Geolog Francesco Sauro dociera do jaskiń nietkniętych wcześniej ludzką stopą. Są dla niego skarbnicą wiedzy o naszej planecie. Jednak by ją zdobyć, musi nierzadko ryzykować własnym życiem. Jakie niebezpieczne miejsca na świecie odwiedził Sauro?

Gornergletscher, Szwajcaria - Gdzie każda sekunda może być tą ostatnią

Na pierwszy rzut oka ta pokrywa wygląda jak masywny monolit. Lodowiec Gornergletscher, biały gigant na południu Szwajcarii, który osiąga grubość do 300 metrów, ma ponad dziesięć kilometrów długości i liczy sobie 10 000 lat. Lecz jeśli przyjrzeć mu się dokładniej - tak jak zrobił to geolog Francesco Sauro i pozostali członkowie ekspedycji La Venta - można dostrzec przestrzenie wyżłobione przez wody roztopowe. Te "pory w skórze lodowca" to dla badaczy bramy do świata nietkniętego dotąd ludzką stopą, gdyż pod Gornergletscherem rozciąga się wielokilometrowa sieć korytarzy i rzek. Tylko tutaj, w lodowatym sercu olbrzyma, gdzie temperatura spada do -13°C, można poznać szczegóły dotyczące jego życia oraz kolejnych faz rozwoju.

Reklama

Ale każde nurkowanie i zejście w dół oznacza zagrożenie dla życia, ponieważ - w przeciwieństwie do jaskiń w górach lub w dżungli - ściany i sklepienia tuneli są w ciągłym ruchu, tak jak cały Gornergletscher, który cofa się o około 60 metrów rocznie. Przy akompaniamencie głośnych trzasków w pokrywie lodowej powstają ogromne szczeliny. - W tej jaskini nawet małe wahania temperatury powodują zapadanie się komór - wyjaśnia Francesco Sauro. - Jeśli spędzisz tu więcej niż kilka godzin, możesz już nigdy stąd nie wyjść. Woda ma temperaturę 0,01°C. Jednak wyprawa, jakiej podjął się Sauro wraz z zespołem, była warta ryzyka. Jako pierwszym udało im się stworzyć trójwymiarowe modele systemu tuneli w lodowcu Gornergletscher oraz pobrać próbki mikroalg i drobnoustrojów.

Imawarì Yeuta, Wenezuela - Gdzie życie zatrzymało się miliony lat temu

Francesco Sauro powoli opuszcza się na linie przez wąski komin. Przed nim otwiera się widok na podziemną katedrę, której nie widział dotąd żaden człowiek. Nic w tym dziwnego, skoro licząca dziesiątki milionów lat jaskinia Imawari Yeuta znajduje się we wnętrzu góry stołowej Auyantepui (Wenezuela), a dostępu do niej bronią wysoki  na tysiące metrów, strome ściany. Jaskinię otacza skała zbudowana z kwarcu, jednego z najtwardszych minerałów na Ziemi. - Przez dwa lata szukaliśmy wejścia prowadzącego do wnętrza "tepui" [góry stołowej - przyp. red.]. Ze względu na jej odosobnione położenie w środku najeżonej skałami dżungli musieliśmy się tam dostać helikopterem - wyjaśnia Sauro.

To, co odkrył wraz zespołem w ciągu kilku kolejnych dni wyprawy do wnętrza góry Auyantepui, zadziwiło nawet doświadczonych geologów. - Badamy dwudziestokilometrowy system jaskiń. Przed naszymi oczami ze sklepień zwisają stalaktyty z opalu, a z podłoża pną się w górę przypominające kształtem grzyby stalagmity, uformowane przez nieznane do tej pory kolonie bakterii żyjące tutaj w izolacji od świata zewnętrznego od 50, a może aż 100 milionów lat. Jaskinia to coś w rodzaju kapsuły czasu z bardzo odległej epoki - twierdzi Sauro. Naukowcy mają nadzieję, że te nowo odkryte formy życia i struktury mineralne mogą posłużyć do opracowania przełomowych leków oraz materiałów budowlanych.

Dark Star, Uzbekistan - gdzie lodowaty wiatr mumifikuje zwłoki

Osoby cierpiące na klaustrofobię nie mają czego szukać w jaskini Dark Star (Uzbekistan). Jej głębokość wynosi co najmniej 940 metrów, nad badaczami znajdują się miliardy ton skał. Wstrzymując oddech, można usłyszeć kapiącą wodę, bicie własnego serca - i nic poza tym. Na krzyk odpowiada tylko dziesiątki razy echo, więc gdy grotołaz straci kontakt z resztą grupy, będzie zdany na siebie. Poza tym pełno tu miejsc, przez które można się przecisnąć wyłącznie na wydechu. Speleolodzy określają je mianem "sprężarek klatki piersiowej". Jedynym źródłem światła są latarki na kaskach. Jaskinia Dark Star bez wątpienia zapada człowiekowi w pamięć.

"Ekstaza ciemności" - tak naukowcy nazywają ten fenomen, analogicznie do ekstazy głębin, jakiej niekiedy doznają nurkowie. Ale czegóż się nie robi, żeby poznać nieznane krainy! Już przy samym wejściu, na wysokości prawie 3600 metrów, można poczuć oddech jaskini: wdech następuje wtedy, gdy gęstość powietrza na zewnątrz jest wyższa, a wydech towarzyszy jej spadkowi. - Ekspedycja odbywała się w ekstremalnie obciążających warunkach: trzeba pokonać 1000 metrów w dół, w zupełnych ciemnościach4 i w towarzystwie nieustającego, lodowatego wiatru. Zejście zajmuje kilka dni. Ze względu na suchość powietrza i lodowate temperatury truchła zwierząt bardzo szybko ulegają tu mumifikacji, tak ja ta głowa kozicy górskiej - wyjaśnia Sauro. Jednak odwaga członków ekspedycji się opłaciła - udało im się stworzyć mapy kolejnych kilometrów jaskini.

Kryształowa Jaskinia w Naica, Meksyk - Gdzie powietrze parzy płuca

Członkowie ekspedycji czują uderzenie potężnej fali ciepła. Potem ich oczom ukazuje się labirynt złożony z ogromnych, zachodzących na siebie kryształowych słupów. Jak powstały te lśniące giganty? Dziś już wiadomo, że wszystko zaczęło się 25 milionów lat temu, gdy umierał podziemny wulkan. Z unoszącej się w górę magmy powstały rudy i minerały, a z nich uformowały się później kryształy. Mogły się one przemienić w selenitowe olbrzymy wielkości drzew wyłącznie dzięki temu, że w jaskiniach przez tysiące lat panowały stabilne warunki.

Bez położonych niżej komór magmowych, utrzymujących skały i wody gruntowe w stałej temperaturze oraz nieprzerwanie dostarczających siarkę i wapń, kryształy nie osiągnęłyby takich rozmiarów lub dawno by się rozpadły. - O ich wydobyciu nie ma nawet co myśleć ze względu na panujące tam ekstremalne warunki - temperatura dochodzi do 60°C, a wilgotność jest niemal stuprocentowa. Bez kombinezonów z aparatami tlenowymi i systemami chłodzącymi powietrze poparzy ci płuca - wyjaśnia Sauro. Ponieważ selenitowe kolumny pod wpływem powietrza ulegają powolnemu rozkładowi, jaskinie są teraz zamknięte. Gdy tylko zostaną zalane, kryształy znów zaczną rosnąć.

Puerto Princesa, Filipiny - Gdzie ściany mają oczy

To bodaj najsłynniejsza sieć jaskiń, jakie badał Francesco Sauro w ciągu ostatnich lat. Od kiedy Park Narodowy Rzeki Podziemnej Puerto Princesa został wybrany w 2011 roku jednym z nowych siedmiu cudów natury, liczni turyści zapuszczają się kajakami w podziemny labirynt. Z dala od głównych tras w filipińskich górach wapiennych można odkryć plątaninę niezliczonych korytarzy i komór. - To ogromny, ukryty ekosystem. Trzeba jednak zachować ostrożność: w komorach mieszkają niezwykle jadowite tarantule i węże. Poza tym wieczorami panuje tu spory ruch - setki tysięcy ptaków z rodziny jerzykowatych wlatują do jaskini, mijając się przy tym ze stadami opuszczających ją nietoperzy. Trzepot skrzydeł generuje hałas o podobnym natężeniu co jadący pociąg. Ale większość turystów nie ma o tym bladego pojęcia, ponieważ kilkominutowy spływ lazurowymi wodami rzeki przez skalne tunele odbywa się w ciągu dnia, czyli wtedy, gdy większość mieszkańców udała się już na spoczynek, a oczy jaskini są zamknięte.

Świat Wiedzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy