O włos od katastrofy samolotu. Poderwali nos tuż nad oceanem

O mały włos i doszłoby do katastrofy samolotu pasażerskiego Boeing 777 na Hawajach. Piloci w ostatnim momencie poderwali maszynę i uniknęli uderzenia w taflę wód Oceanu Spokojnego.

O mały włos i doszłoby do katastrofy samolotu pasażerskiego Boeing 777 na Hawajach. Piloci w ostatnim momencie poderwali maszynę i uniknęli uderzenia w taflę wód Oceanu Spokojnego.
O włos od katastrofy samolotu. Poderwali nos tuż nad oceanem /123RF/PICSEL

To miał być zwyczajny lot z Hawajów do Kalifornii. Jednak tuż po starcie pasażerskiego samolotu Boeing 777 z lotniska w Kahului na wyspie Maui, wystąpiły problemy techniczne. Maszyna nagle zaczęła szybko się wznosić, osiągając wysokość 670 metrów, a po chwili równie gwałtownie obniżać lot.

Piloci próbowali ustabilizować opadający samolot, ale dopiero o 18 sekundach udało się poderwać jego nos i wyrównać lot. Jak ujawniło śledztwo, na pokładzie rozegrał się prawdziwy dramat. Okazuje się bowiem, że zaledwie 250 metrów (i 5 sekund) dzieliło samolot od uderzenia w taflę wód Oceanu Spokojnego.

Reklama

Dziwne zachowanie Boeinga 777 w locie z Hawajów

Pasażerowie widzieli przez okno niebieską toń oceanu. Gdy samolot pikował w dół, słychać było krzyki i modlitwy do Boga. Stacja CNN dotarła do pasażerów, którzy przeżyli ten dramatyczny lot. Jednym z nich był Rod Williams, mężczyzna podróżujący razem ze swoją żoną oraz dwójką dzieci. Jak wspominał, samolot tuż po starcie wydawał się lecieć normalnie, ale po chwili zaczął przez kilka sekund wznosić się z "niepokojącą prędkością".

— Czułem, jakbyśmy wjeżdżali na szczyt kolejki górskiej. Pojawiły się krzyki. Wszyscy wiedzieli, że coś jest nie w porządku — powiedział Williams. Piloci byli doświadczeni. Łącznie wylatali za sterami samolotów aż 25 tysięcy godzin. Śledztwo w sprawie tego incydentu prowadzi Amerykańska Federalna Administracja Lotnictwa (FAA). Na razie agencja nie ujawnia szczegółów na jego temat.

Jak tłumaczą śledczy, wszystko to dla dobra sprawy. Raport w tej sprawie ma pojawić się za 2-3 tygodnie. Wówczas pasażerowie będą mogli dowiedzieć się, jak ogromne mieli szczęście podczas tego lotu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Boeing 777
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama