Na jakie promieniowanie jesteśmy narażeni w samolocie?

. /123RF/PICSEL
Reklama

Gdy lecimy z Warszawy do Nowego Jorku, bombarduje nas strumień cząstek i fal. Na jakie promieniowanie jesteśmy narażeni w trakcie takiego lotu?


100 sygnałów radiowych

W każdej minucie bombarduje samolot pasażerski. Choć w ich przypadku nie ma wartości granicznych, których przekroczenie stanowiłoby zagrożenie dla ludzkiego organizmu, potrafią być męką dla osób wrażliwych na bodźce elektromagnetyczne. Często już pojedyncze tzw. częstotliwości nośne stanowiące podstawę przesyłania sygnałów są w stanie wywołać u nich silny atak migreny.

16 systemów pokładowych

Za pomocą setek czujników monitoruje wszystkie funkcje samolotu i przekazuje dane do kokpitu. Szczególnie niebezpieczne są fale elektromagnetyczne radaru o wysokiej częstotliwości. Z badań przeprowadzonych wśród polskich żołnierzy wynika, że bezpośrednie napromieniowanie przez to urządzenie zwiększa ryzyko guza mózgu o 39 procent.

Reklama

400 monitorów

Zapewnia w nowoczesnych samolotach rozrywkę pasażerom – większość z podróżnych nie zdaje sobie sprawy, że także one emitują promieniowanie elektromagnetyczne.

300 urządzeń elektronicznych

Pracuje średnio w trakcie lotu na długim dystansie. Tablety, smartfony i laptopy wypełniają przestrzeń kabiny dodatkowym promieniowaniem elektromagnetycznym – szczególnie jeśli linie lotnicze oferują swobodny dostęp do sieci Wi-Fi.

65 ton aluminium

Składa się na poszycie wierzchnie samolotu. Powłoka wykonana z ekranującego promieniowanie metalu kieruje część fal elektromagnetycznych powstających w jego wnętrzu z powrotem do kabiny pasażerskiej. W efekcie zachowuje się ona jak kuchenka mikrofalowa – stanowi swego rodzaju pułapkę na promienie.

500 kilometrów kabla

Łączy systemy pokładowe samolotu i zaopatruje je w prąd. Nowoczesny samolot zużywa mniej więcej tyle energii elektrycznej, co 300 równocześnie pracujących pralek.

Nie da się go ani usłyszeć, ani zoba­czyć, ani poczuć – mimo to może doprowadzić do śmierci. Promieniowanie jonizujące (potocznie nazywane radioaktywnym) szczególnie oddziałuje na najwrażliwszy punkt organizmu: jego materiał genetyczny. Nawet drobna zmiana DNA zwiększa ryzyko nowotworu, a może do niej dojść już podczas lotu z Warszawy do Nowego Jorku. Na wysokości 12 500 metrów natężenie promieniowania jonizującego pochodzącego z kosmosu jest 200 razy większe niż na powierzchni ziemi. Ale to nie wszystko: także na pokładzie samolotu jest mnóstwo jego źródeł...

Jednostka o nazwie siwert jest miarą biologicznego wpływu promieniowania jonizującego na organizmy żywe. Statystyczny Polak jest w ciągu roku narażony na naturalną dawkę promieniowania o wartości 3000 mikrosiwertów. Dla porównania: już jedno badanie tomografem komputerowym to obciążenie dla organizmu o podobnej wartości. Jeśli często podróżuje się samolotem, dawka znacząco wzrasta. W trakcie lotu na dłuższym dystansie pasażerowie są narażeni na przyjęcie około 11 mikro­siwertów na godzinę – w przypadku podróży transatlantyckiej to niespełna 100 mikrosiwertów.

Jednak na ludzki organizm działa wtedy także dodatkowe promieniowanie jonizujące. Wszystkie smartfony, tablety i laptopy uruchomione na pokładzie emitują promieniowanie elektro­magnetyczne. Z reguły jest ono niegroźne dla człowieka, ale gdy źródeł jest bardzo wiele, może nastąpić szczególna superpozycja drgań. Problem w tym, że do tego właśnie docho­dzi w samolocie. Ponadto powłoka maszyny odbija promieniowanie urządzeń elektronicznych do wewnątrz – tak powstają miejsca, w których jego natężenie może być szczególnie duże. Naukowcy intensywnie badają to zjawisko, gdyż przypuszczają, że wiąże się z nim wciąż rosnące ryzyko dla zdrowia osób podróżujących samolotami. A tylko na trasie z Europy do Ameryki Północnej lata każdego dnia kilka tysięcy maszyn!

Jakie tematy można znaleźć w najnowszym numerze Świata Wiedzy?

Konsultacja naukowa: dr Tomasz Greczyło, Wydział Fizyki i Astronomii Uniwersytetu Wrocławskiego

Świat Wiedzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy