Koronawirus zamienia tradycyjne loty w przewozy cargo

Linie lotnicze na całym świecie odwołały setki tysięcy lotów – wszystko ze względu na brak zainteresowania oraz problemy z przemieszczaniem się. Niektórzy przewoźnicy szybko znaleźli alternatywę: przekształcają oni swoje samoloty w swoiste pojazdy cargo do przewozu.

Jak raportuje serwis Wired, linie lotnicze odwołały w tym roku prawie 200 tys. lotów na całym świecie - w związku z pandemią koronawirusa COVID-19. Wszystko to za sprawą polityki tymczasowo wstrzymującej lub ograniczającej loty na terenie krajów oraz poza nimi.  Perspektywy są tak ponure, iż amerykański przemysł lotniczy poprosił już o ponad 50 miliardów dolarów pomocy federalnej. Z każdym dniem sytuacja staje się coraz gorsza. Jest jednak światełko w tunelu.

Z powodu braku pasażerów chcących latać podczas pandemii, American Airlines wykonało swój pierwszy lot cargo od ponad 35 lat, a druga ogromna linia United Airlines zamienia swoje największe samoloty w pojazdy cargo. Nawet i bez odpowiednich modyfikacji, linie lotnicze wykonują loty cargo korzystając z miejsca na i pomiędzy fotelami w standardowej konfiguracji. Przykładem takiego operatora może być chociażby WizzAir latający z Węgier do Chin i w drugą stronę. To sposób na poradzenie sobie z ogromnymi stratami finansowymi - dodatkowo, marża na przelotach cargo jest większa niż na klasycznych lotach pasażerskich.

Reklama

Za pomocą samolotów Cargo, firmy przewożą najczęściej dokumenty, leki i produkty farmaceutyczne, ubrania, próbki produkcyjne czy elektroniczne towary konsumpcyjne, a także łatwo psujące się produkty rolne i owoce morza. Wykorzystanie samolotów w konfiguracji pasażerskiej ma przyspieszyć proces transportu i zmniejszyć koszty, które przerzucane są obecnie nie na jeden, a na wiele lotów.

Dwaj najwięksi producenci samolotów, Boeing oraz Airbus produkują swoje modele w wersji pasażerskiej oraz cargo - porównanie tego typu samolotów to jak porównanie domu i szopy. Samoloty cargo nie potrzebują chociażby dużej izolacji: wystarcza taka, która zabezpieczy sam ładunek.

Do lotu cargo wykorzystuje się zaledwie dwóch pilotów, bez reszty załogi. Sprytne manewry logistyczne mogą więc przełożyć się na to, iż w dobie koronawirusa linie lotnicze będą w stanie odzyskać część straconych pieniędzy. Przynajmniej potencjalnie. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: samolot | COVID-19
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy