Internet: Bóg czy szatan?

Podobnie jak demokracja, internet trafił do Polski - z powodów politycznych i technologicznych - kilkanaście lat później niż do cywilizowanych krajów świata. Nowinka została przyjęta z zaciekawieniem, a w momencie, gdy dostęp do internetu stał się w miarę masowy, sieć wyrosła na poważne medium. Czy i w jaki sposób ostatnie dziesięć lat rozwoju internetu w Polsce zmieniło nasze życie?

Ktoś mądry kiedyś powiedział: "Polacy zachłysnęli się demokracją. Musimy uważać, aby się nią nie udławić". Miał oczywiście na myśli wszelkie wypaczenia idei demokracji, wynikające zarówno z nieznajomości zasad tego ustroju, jak i z mentalności osób pchających się do polityki. W efekcie zamiast obiecywanej nam "drugiej Japonii" mamy biedę, korupcję, afery.

Czy - analogicznie - możemy zachłysnąć się siecią? Oczywiście. Podobnie wiele osób nie zna zasad, dla których stworzono globalną pajęczynę internetową, a i pchają się do niej osoby, które zamiast wymiany informacji czynią z internetu środek do uzyskania korzyści. Jednak nie uczciwą drogą, ale kosztem skrzywdzenia innych - materialnego lub moralnego.

Reklama

Nie mam zamiaru silić się na szczegółowe omawianie pozytywnego i negatywnego wpływu internetu na życie Polakow. Postaram się jedynie zasygnalizować niektóre zjawiska, a osoby zainteresowane rozszerzeniem tematu mogą skorzystać ze znajdujących się w tekście odnośników.

Internet niszczy życie

Przeciwnicy internetu wytaczają różne zarzuty, mające uzasadnić zgubny wpływ sieci na życie zwłaszcza młodych ludzi. Do najważniejszych należą:

1) internet uzależnia i kradnie czas;

2) osoby uzależnione od sieci mają problermy z przejściem ze świata wirtualnego do rzeczywistego;

3) internet niszczy związki międzyludzkie;

4) anonimowość internetu potęguje agresję;

5) internet jest miejscem przestępstw (najczęściej jest to wyłudzanie pieniędzy lub oszukańcze transakcje);

6) niektóre strony internetowe otwarcie nawołują do popełnienia samobójstwa czy innego przestępstwa, ociekają "twardą" pornografią czy pochwałą narkotyków.

W każdym z tych zarzutów jest nieco prawdy, ale tak do końca prawdziwe nie są, a niektóre z nich są wręcz fałszywe.

Internet jest wspaniały

Spróbujmy przyjrzeć się postawionym wyżej zarzutom z innej strony:

1) przed uzależnieniem od internetu można się bronić tak samo jak przed uzależnieniami od czegokolwiek innego (np. palenia tytoniu). Czasem wystarczy dobra wola, niekiedy potrzebna jest ingerencja medycyny. Oczywiście - najprościej, jak w przypadku innych nałogów - starać się nie uzależnić od początku - umiejętnie dawkując czas spędzany w sieci przez nas lub przez naszą rodzinę i odpowiednio reagując w przypadku zauważenia objawów uzależnienia. Sieć - z jednej strony - czas "kradnie", z drugiej jednak pozwala go zaoszczędzić. Przypuśćmy na przykład, że naszym marzeniem jest moneta 1 euro wydana przez San Marino. Gdyby nie internet musielibyśmy zwiedzić wiele sklepów numizmatycznych (czasem nawet wyjeżdżając w tym celu do innych miast). W internecie wystarczy znaleźć odpowiednią aukcję, co zajmie znacznie mniej czasu. Podobnie zyskamy czas poszukując informacji bez konieczności przesiadywania w bibliotekach

2) To też nie wina sieci. Są osoby zamykające się w swoim świecie - niekoniecznie internetowym - które maja podobne problemy. A że sieć je pogłębia? To prawda, ale z takimi objawami również można walczyć - w sposób podobny jak przy uzależnieniach

3)Internet nie niszczy związków. Sieć jedynie przyspiesza rozpad nieudanego małżeństwa czy konkubinatu. Gdyby nie sieć - rozpadłby się on i tak, a męczylibyśmy się znacznie dłużej. Sieć przyspiesza natomiast znalezienie partnera. Oczywiście - w przypadku zawiązywania wirtualnych przyjaźni czekają nas różne miłe lub niemiłe niespodzianki, ale to już nie jest winą internetu tylko osoby z drugiej strony drutu i naszego do niej podejścia.

4) Faktem jest, że - zwłaszcza najmłodsi i początkujący użytkownicy sieci - licząc na swoją rzekomą anonimowość - przejawiają wzmożoną, niczym nie uzasadnioną agresję. Zdarzają się także agresywni starsi odreagowujący w sieci kłopoty życiowe. Jak poradzić sobie z kimś, kto nas w internecie obraża?. Można go zlekceważyć, można też zwrócić się do dostawcy usług internetowych czy operatora czata o ukaranie napastnika (ostrzeżeniem lub odcięciem od usługi). W ostateczności można również wystąpić na drogę sadową. Wbrew pozorom bowiem sieć wcale nie jest anonimowa. Ukryć się w niej potrafią jedynie doskonali specjaliści, a ci przeważnie agresywni nie są.

5) Na sieciowych oszustów jedyną metodą jest ostrożność. Nawet przesadna ostrożność. Czasem nawet lepiej zrezygnować ze "wspaniałej okazji" niż dać się nabić w butelkę. Przy najmniejszych obawach (zwłaszcza przy pytaniu o dane osobiste czy numer karty kredytowej - lepiej sprawdzić w banku, czy urzędzie - oczywiście nie internetem, a telefonicznie lub listownie - czy takie dane na pewno są wymagane. Przed zakupem na aukcji - warto sprawdzić sprzedającego (i to niekoniecznie na podstawie wystawianych w sieci ocen), a także telefonicznie lub listownie.

Internet ani nie jest zły, ani dobry

6) Do takich czynów nawołują także niektóre książki lub gazety czy ulotki. To nie wina sieci, ze dostęp do niej ma praktycznie każdy. Rada? Podobna jak przy periodykach drukowanych. Nie czytać takich stron, blokować je dzieciom

Zwolennicy sieci nie kończą na zbijaniu argumentów strony przeciwnej. Podają również zalety internetu, który ich zdaniem zmienia świat na lepsze. Do najważniejszych należą:

1) internet ułatwia zdobywanie wiedzy i informacji

2) internet ułatwia kontakty międzyludzkie (bez względu na odległość)

3) sieć była miejscem narodzin wielu wspaniałych akcji (m.in. charytatywnych)

4) załatwianie wielu spraw przez internet jest prostsze, szybsze i tańsze niż z wykorzystaniem konwencjonalnych metod

5) internet pozwala łamać bariery wynikające m.in. z nieśmiałości czy uprzedzeń rasowych lub kulturowych

6) internet zwiększa kreatywność ludzi

W każdym z tych argumentów jest nieco prawdy, ale tak do końca prawdziwe nie są, a niektóre z nich są wręcz fałszywe.

Każdy kij ma dwa końce

Oczywiście w tym momencie do kontrataku przystępują przeciwnicy sieci, starają się zbić z kolei te argumenty. Mówią zatem

1) wiedza z sieci jest płytka, a informacje nie zawsze prawdziwe. Jest w tym część prawdy, ale po pewnym czasie przebywania w internecie zazwyczaj potrafimy oddzielić ziarna od plew

2) zbyt szybko nawiązane kontakty źle się kończą. Jest w tym nieco prawdy. Często nie sposób dobrze poznać "przez kabel" partnera, zwłaszcza, że swoje emocje - nie zawsze prawdziwe - wyraża tylko znaczkami na monitorze. Ale - to nie wina internetu. Jeśli ktoś naprawdę chce dobrze "rozgryźć" partnera zanim go spotka - to potrafi to zrobić i przez sieć. Pośpiech zazwyczaj nie służy niczemu - nie tylko w internecie. Choć czasem (np. konsultacja z medykiem specjalistą z drugiego końca świata) taki pośpiech może nawet uratować ludzkie życie.

3) Internet był miejscem narodzin wielu strasznych akcji (jak np. zbiorowe samobójstwa, czy masowe oszustwa). Prawda. Niemniej - to, w jaką akcję sieciową - czy tę wspaniała, czy tę fatalną się włączymy - zależy wyłącznie od nas, a nie od internetu

4) szybciej i prościej nie zawsze znaczy dobrze. Też prawda. W związku z tym wiele urzędów stosuje zabezpieczenia typu - transakcja zawierana jest przez sieć, ale jej finalizacja (np. złożenie podpisu) musi nastąpić osobiście. Lekarstwem na to miał być popis elektroniczny, ale jego wdrażanie przebiega z wielkimi oporami - nie tylko zresztą w Polsce.

5) Bariery stworzono już dawno i w jakimś celu - nie zawsze na złość ludziom. I czasem na łamaniu konwenansów można źle wyjść. Niby racja, ale te bariery były łamane zawsze. Internet jedynie to ułatwił

6) Kreatywność może być pozytywna i negatywna. Ta druga - wbrew pozorom jest prostsza. Znacznie łatwiej bowiem (zarówno w życiu jak i w internecie) coś zniszczyć, niż zbudować. Ale i to nie jest winą internetu, tylko ludzi, którzy wykorzystali sieć jako medium do ujawnienia swych zdolności kreatywnego niszczenia. Wystarczy nie odwiedzać takich stron.

Błogosławieństwo, czy przekleństwo

Sieć nie jest ani dobra, ani zła. Internet jest dla ludzi. A to, czy na nasze życie wywrze wpływ pozytywny, czy negatywny - zależy wyłącznie od tego jak będziemy z niego korzystać i jak będziemy reagować na to, jak korzystają z niego inni. Podobne niebezpieczeństwa czyhają na wszystkich, którzy korzystają ze zdobyczy cywilizacji. Równie dobrze jak internet nasze życie mogą zmienić (zarówno na lepsze jak i na gorsze) - samochód, telefon, telewizja, czy komputer (bez internetu). W tych ostatnich przypadkach mamy jednak nieco bardziej komfortową sytuację. Te wynalazki bowiem są z nami dłużej i zdążyliśmy już wypracować metody ograniczania ich negatywnego wpływu na nasz los. Nie mówiąc już o tym, ze - w odróżnieniu od sieci - ich "zdolność" do wpływania na nasze życie jest ograniczona. Tymczasem internet rozwija się szybko i nie wiadomo czym nas zaskoczy za rok, czy za parę lat. Jeśli jednak chcemy aby z sieci wyciągać tylko to co nam jest potrzebny - musimy być na to przygotowani i odpowiednio wcześnie na każdą zmianę zareagować.

Na koniec rada: Nie traktujmy sieci jak Boga, tylko jak normalny dodatek do życia, taki jak telefon czy samochód. Bo - jak od miłości do nienawiści jest jeden niewielki krok, tak od Boga do szatana ten krok jest równie niewielki. A chyba nikt nie chce by internet stal się przekleństwem jego życia.

Dowiedz się więcej na temat: wino | bariery | Bóg | Internet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy