E-4B Nightwatch - latająca twierdza Obamy
Samolot E-4B określany jest jako "doomsday plane", czyli "samolot na dzień Sądu Ostatecznego". W przypadku ataków atomowych, biologicznych lub zamachów terrorystycznych na USA, maszyna startuje w ciągu pięciu minut, by ewakuować amerykańskiego prezydenta.
Wojskowa baza lotnicza Offutt w stanie Nebraska.O godzinie 9.02 ciszę rozdziera wycie syren alarmowych. 60 osób ze specjalnego oddziału Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych łapie ekwipunek i rusza biegiem na pas startowy. Tam czeka na nich E-4B Nightwatch - najdroższy samolot świata. Cztery silniki zmodernizowanego Boeinga 747, każdy o mocy 90 000 KM, już pracują. Chwilę później wszyscy uzbrojeni członkowie oddziału specjalnego są już na pokładzie. O godzinie 9.07 Nightwatch podrywa się z pasa startowego. Żaden inny samolot nie jest w stanie wystartować w tak krótkim czasie. To ćwiczenie powtarza się co tydzień - ale misja nie kończy się nigdy.
Oddział specjalny z 1st Airborne Command and Control Squadron jest w ciągłej gotowości przez 24 godziny na dobę. Podobnie jak co najmniej jedna z czterech maszyn E-4B stacjonujących w bazie Offutt. Raz w tygodniu żołnierze i piloci, którzy pracują w ośmiogodzinnym systemie zmianowym, ćwiczą sytuację kryzysową. Nigdy nie wiedzą, kiedy odbędzie się symulacja. - Potrzebują tylko jednej informacji: od momentu, gdy zawyje syrena, do startu nie może upłynąć więcej niż pięć minut - tłumaczy pułkownik Marty Doebel. W przypadku prawdziwej katastrofy na obszarze Stanów Zjednoczonych liczy się każda sekunda, by móc ewakuować prezydenta - i przenieść centrum dowodzenia państwem z ziemi na wysokość 10 tysięcy metrów...
Przebudowa i ciągłe usprawnianie czterech E-4B Nightwatch kosztowały do dziś ponad 2 mld dolarów. Każdy z samolotów jest stale modernizowany. W ciągu ostatnich trzech dziesięcioleci zmieniły się również scenariusze zagrożeń dla Stanów Zjednoczonych i ich prezydenta. W latach 70. obawiano się agresji nuklearnej ze strony Związku Radzieckiego. Dziś zaś niepokój budzi przede wszystkim wizja ataków z użyciem broni biologicznej, jak również możliwość skoordynowanych zamachów terrorystycznych na terenie Stanów Zjednoczonych. Kiedy któryś z tych scenariuszy się spełni, z misją wystartuje E-4B - nazywany latającą arką lub "samolotem na dzień Sądu Ostatecznego" (ang. doomsday plane). Znany z filmów Air Force One zostanie wówczas na ziemi, z założenia służy bowiem prezydentowi wyłącznie do podróży służbowych.
Spacer po E-4B Nightwatch:
Z zewnątrz oba samoloty prawie się nie różnią. Ale wystarczy rzut okiem do wnętrza E-4B Nightwatch, by stało się jasne, dlaczego amerykański prezydent w podróżach zagranicznych korzysta z Air Force One. Na pokładzie E4-B Nightwatch zamiast urządzonych z przepychem apartamentów pasażerowie mają do dyspozycji tylko składane łóżka. Nie znajdziemy tutaj również skórzanych kanap, łazienek ani barku. - W samolocie Nightwatch wygoda jest luksusem, na który nie możemy sobie pozwolić. Na to nie ma tutaj po prostu miejsca z powodu obecności wyposażenia technicznego, 60-osobowego oddziału specjalnego Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych oraz 50-osobowej delegacji prezydenta - tłumaczy pułkownik Marty Doebel.
Nightwatch, który może przebywać w powietrzu nawet 72 godziny bez przerwy, z założenia nigdy nie miał być samolotem transportowym. W sytuacji kryzysowej jest mobilną centralą dowodzenia Stanów Zjednoczonych. Całe jego wyposażenie ma zapewnić komunikację i koordynację działań w kraju oraz bezpieczeństwo maszyny. Jeśli na ziemi wydarzy się katastrofa, to w powietrzu wszystko musi iść zgodnie z planem. Sercem E-4B Nightwatch jest tak zwana sala sztabowa - to tutaj wojskowi stratedzy oraz naukowcy wyliczają i oceniają skutki katastrofy oraz doradzają prezydentowi. Ten z kolei wysyła rozkazy do personelu naziemnego, zawiadamia sojusznicze rządy albo w przemowach informuje społeczeństwo o sytuacji.
Aby nieprzyjaciel nie mógł niczego podsłuchać, szyfrowana jest cała komunikacja wychodząca z E 4B przez umieszczoną na grzbiecie kadłuba kopułę. Znajduje się w niej 67 anten, które mogą nawiązać kontakt z ziemią albo innymi samolotami. Fale długie, łączność satelitarna, technologia cyfrowa, sieci analogowe - każda informacja może zostać natychmiast zakodowana i bezpiecznie wysłana bez obawy, że zostanie podsłuchana. Dodatkowo na wyposażeniu samolotu znajduje się ośmiokilometrowa lina z nadajnikiem, która może zostać zanurzona w oceanie, by nawiązać kontakt ze znajdującymi się pod wodą nuklearnymi łodziami podwodnymi. Poza tym poszycie samolotu zapewnia ochronę przed wysoką temperaturą i impulsami elektromagnetycznymi (EMP), powstającymi podczas wybuchu bomby atomowej.
Członkowie sił specjalnych 1st Airborne Command and Control Squadron mają nadzieję, że ich systemy nigdy nie będą musiały być sprawdzone w akcji w prawdziwej sytuacji kryzysowej. Ale chcą też być jak najlepiej przygotowani na najgorsze - czyli na doomsday. To dlatego w następnym tygodniu w bazie sił powietrznych Offutt w pewnym momencie znów zawyje syrena...