Zagadka zestrzelonych UFO rozwiązana? To mogły być autonomiczne sterowce

Nagły zwrot w sprawie tajemniczych obiektów UFO zestrzelonych przez wojskowe myśliwce. Amerykański wywiad oświadcza, że to mogły być zwykłe, komercyjne balony. Pojawiła się też nowa hipoteza, która może stanowić rozwiązanie zagadki, dlaczego obiekty mogły np. zwalniać prędkość. Czy tajemnicze UFO ścigane przez amerykańskie myśliwce były małymi sterowcami?

To może być jedna z największych kompromitacji amerykańskiego wywiadu. Po rozpętaniu gigantycznej burzy medialnej na całym świecie wokół "zestrzelonych UFO" nagle pojawia się oficjalne wyjaśnienie, że amerykańskie samoloty zestrzeliły zwykłe, komercyjne balony. Takie oświadczenie złożył we wtorek John Kirby, koordynator ds. komunikacji strategicznej w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego USA

John Kirby wykluczył, że tajemnicze obiekty należały do rządu amerykańskiego. - Nic nie wskazuje na to, że były powiązane z chińskim programem balonów szpiegowskich - dodał w rozmowie z dziennikarzami CNN. Warto przypomnieć, że jego wcześniejsze wypowiedzi sugerowały, że np. zestrzelony obiekt nad Alaską nie zachowywał się jak zwykły balon.

Reklama

Czy tajemnicze, zestrzelone UFO to... sterowce?

Po raz pierwszy ta hipoteza pojawiła się w amerykańskich mediach społecznościowych. Pasjonaci lotnictwa zwrócili uwagę, że opis "zestrzelonych UFO" bardzo pasuje do nowej generacji autonomicznych sterowców, które przedstawiła Korea Południowa. Potrafią one wznieść się na bardzo duże wysokości, a także za pomocą silników podwieszonych do gondoli pod balonem wykonywać proste manewry - na przykład skorygować kierunek lotu i zmienić prędkość. Hipoteza "autonomicznych sterowców" wyjaśnia, dlaczego piloci myśliwców zapewniali urzędników Pentagonu, że to nie były zwykłe balony. 

W mediach społecznościowych pojawiła się nawet komputerowa animacja, jak mógł wyglądać atak amerykańskiego myśliwca na balon/sterowiec szpiegowski. Autor animacji zaznaczył, że jest to jedynie próba wyobrażenia sobie przebiegu tego incydentu i nie musi mieć nic wspólnego z faktycznym przebiegiem "ataku na UFO".

Nad Ameryką Północną zostały w ciągu ostatnich dni zestrzelone cztery obiekty. Pierwszy to chiński balon szpiegowski, który przeleciał nad USA i został trafiony pociskiem 4 lutego. W piątek 10 lutego amerykański F-22 zaatakował nad Alaską obiekt, który zmierzał w stronę kanadyjskiej przestrzeni powietrznej. W sobotę 11 lutego nad terytorium Kanady został zestrzelony kolejny zagadkowy obiekt, a w niedzielę 12 lutego amerykański samolot myśliwski trafił czwarte UFO, które miało rozpaść się na kawałki i spaść na ziemię. Szczątki obiektu są obecnie poszukiwane po kanadyjskiej stronie Jeziora Huron. Jak dotąd znalezienie fragmentów UFO  było utrudnione przez ciężkie warunki pogodowe, jakie panują w miejscu zestrzelenia obiektów. Ich szczątki spadły nad jeziorem Huron, na pustyni Jukon i na lodzie morskim na północ od Alaski.

Przypomnijmy, że według wcześniejszych i oficjalnych informacji obiekty swoim zachowaniem znacząco różniły się od zwykłych balonów. W nieoficjalnych wypowiedziach cytowanych przez amerykańskie media urzędnicy Pentagonu mieli zapewniać, że "to nie były balony i dlatego nazywamy je obiektami". Zestrzelone obiekty miały rzekomo zmieniać trasę i potrafić zwolnić prędkość lotu. To zachowanie typowe dla dronów czy właśnie autonomicznych sterowców, które potrafią samodzielnie zmieniać parametry lotu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Sterowiec | UFO | USA | US Army | Pentagon | Alaska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama