Rosyjski okręt zatopiony przez... pogodę? Anomalia na morzu

Rosyjski krążownik rakietowy "Moskwa" został zatopiony 13-14 kwietnia 2022 roku. Flagowy okręt rosyjskiej floty czarnomorskiej został trafiony ukraińskimi rakietami, lecz to tylko część historii. Zdaniem naukowców w zatopieniu jednostki pomóc miała... pogoda.

Krążownik "Moskwa" poszedł na dno

Zatopienie krążownika rakietowego "Moskwa" w połowie kwietnia 2022 roku było ważnym wydarzeniem w czasie trwającego konfliktu. Jeden z najważniejszych okrętów floty Rosjan na Morzu Czarnym zatonął po trafieniu rakietami, a wszystko wydarzyło się około 100 kilometrów od portu w ukraińskiej Odessie. Samo zatopienie było potężnym ciosem w sprzęt, ale i machinę propagandową. 

Dwie rakiety zdołały krytycznie uszkodzić jednostkę. Wszystko za sprawą spowodowania m.in. wybuchu składu amunicji i pożaru na pokładzie. Ostatecznie krążownik miał złamać się w pół. Czy jednak można wszystkie zasługi przypisywać pociskom? Według najnowszych ekspertyz niekoniecznie. To za sprawą wpływu pogody na skuteczne przeprowadzenie ostrzału.

Reklama

Pogoda niczym rakiety?

W opublikowanym niedawno Biuletynie Amerykańskiego Towarzystwa Meteorologicznego zasugerowano, że nie tylko rakiety miały wpływ na zatopienie statku. Zdaniem badaczy zajmujących się sprawą, bardzo pomocne okazały się anomalne warunki pogodowe. Specyficzne zjawisko występujące wówczas na morzu pozwoliło Ukraińcom zidentyfikować okręt z odległości, z której normalnie nie można by skutecznie wycelować rakiet.

O jakiej anomalii mowa? Chodzi o znany efekt załamania światła. Nie jest to zjawisko nieznane człowiekowi, bo występuje np. na Morzu Śródziemnym, czy też na Bałtyku. Swego czasu zmagali się z nim Szwedzi. Mowa o problemie, przez który szwedzkie radary pogodowe na brzegu morza wykrywały linie brzegowe np. Estonii, mimo że krzywizna ziemi powinna była umieścić je poza zasięgiem.

Działo się to za sprawą nisko położonej linii chmur i opadów. Ta kombinacja skutecznie załamywała echa od linii brzegowej z powrotem do radaru. Wspomniany efekt załamania światła nie jest w rzeczy samej niczym nowym i sprawia, że radary mogą "widzieć więcej". Było to wykorzystywane choćby podczas konfliktu zimnowojennego. Wówczas zarówno USA jak i ZSRR budowały potężne radary działające na niskich częstotliwościach. Wtedy fale były silniej załamywane w jonosferze, zwiększając zasięg wykrywania.

Niczym pomoc z niebios

Czy w takim wypadku mamy pewność, że pogoda pomogła Ukraińcom zatopić "Moskwę"? Sprawą zainteresował się Lars Norin, fizyk kosmiczny w Szwedzkiej Agencji Badań nad Obronnością (FOI) i jego współpracownicy. Zespół postanowił obliczyć, czy na skutek anomalii ukraiński radar Mineral-U byłby w stanie wykryć okręt oddalony o 120 kilometrów.

W normalnych warunkach zasięg skutecznego wykrycia wyniósłby około 46 kilometrów w głąb morza. To niemal trzykrotnie mniejsza odległość, niż miało to miejsce w kwietniu 2022 roku. Badacze wzięli pod uwagę wymiary okrętu (186 metrów długości i 20 metrów wysokości) i specyficzne warunki atmosferyczne panujące tego dnia. Okazuje się, że owszem, pogoda pomogła Ukrainie - ale okno czasowe na wykorzystanie szansy było szalenie małe.

Po przeanalizowaniu sprawy z użyciem modelu propagacji fal Detvag naukowcy doszli do wniosku, że wykrycie okrętu przez radar na taką odległość było możliwe tylko po południu i wieczorem 13 kwietnia. Ani wcześniej, ani też później nie byłoby to jednak możliwe.

Norin zwrócił uwagę na fakt, że pojawiające się coraz częściej anomalie pogodowe, czyli de facto zmiany klimatyczne wpłyną na przebieg konfliktów zbrojnych w przyszłości. Chodzi oczywiście o pracę radarów i to, w jaki sposób i na jaką odległość będą one w stanie wykrywać jednostki nieprzyjaciela.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: okręt wojenny | Rosja | Ukraina | Morze Czarne | Moskwa | Ukraińcy | USA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy