Rosyjski Komsomolec nadal straszy. Na pokładzie broń atomowa

Wyobraźcie sobie sytuację, w której po ponad 30 latach od zatonięcia, spoczywający na dnie oceanu radziecki okręt emituje silne promieniowanie. Na pokładzie masa broni atomowej, a na powierzchni przerażeni badacze. Brzmi jak początek fabuły horroru scifi? Nie, to historia łodzi Komsomolec, która zdaniem naukowców mimo zatonięcia nadal jest szalenie niebezpieczna.

Zatonął dawno temu, zagraża do dziś

Na dnie Oceanu Arktycznego badacze mogą natknąć się na zatopioną łódź podwodną. To radziecki K-278 Komsomolec, czyli okręt podwodny z napędem jądrowym. Zatonął w 1989 roku. Choć ewentualne spotkanie jest możliwe, to nikt o zdrowych zmysłach by sobie tego nie życzył. Wszystko przez niezwykle wysokie promieniowanie emitowane przez jednostkę. Przeszło 3 dekady od zatopienia łódź nadal stanowi ogromne zagrożenie dla ludzi i środowiska naturalnego.

Reklama

Tak poważna sytuacja jest nieustannie monitorowana przez rosyjsko-norweski zespół naukowców. Wyniki ich badań z ostatnich lat niestety nie napawają optymizmem. Okazuje się bowiem że woda w okolicach okrętu jest ponad 100 tysięcy razy bardziej zanieczyszczona, niż dowolna próbka z czystego zbiornika. To nie koniec złych wieści. Na pokładzie łodzi znajdowało się całkiem dużo ładunków z bronią jądrową. Wykrywalne promieniowanie może zatem pochodzić nie tylko z reaktora stosowanego do napędzania jednostki, lecz również z przewożonych torped.

Każdy rok zwiększa szanse na tragedię

Czy wiecie co dzieje się z Titanikiem? Pasażerski gigant sprzed 100 lat również zatonął, a przebywanie na sporej głębokości ma na niego katastrofalny wpływ. Nie bez przyczyny określono, że w niedalekiej przyszłości wrak Titanica zupełnie zniknie na skutek działalności m.in. bakterii. Jak widać, morskie i oceaniczne głębiny nie biorą jeńców. Informacja ta jest o tyle ważna, że z czasem degradacji ulega również rzeczony atomowy okręt produkcji radzieckiej. Tym gorzej, że w dalszym ciągu jest on pełen radioaktywnych materiałów.

Zgodnie z wynikami próbek analizowanych przez zespół badawczy, radioaktywny wyciek nie ustępuje, przedostając się do wody z większym nasileniem. Ogromne stężenie promieniotwórczych elementów w morzu poprowadzi nie tylko do skażenia okolicznych terenów - choć to samo w sobie jest tragicznym scenariuszem. Naukowcy obawiają się efektu, jaki zostanie uzyskany na skutek połączenia tych czynników z morskimi prądami i nie tylko. Skażony może zostać o wiele większy obszar, niż się do tej pory wydawało. Takie wniosku wysunięto po sprawdzeniu próbek zebranych przez sondę Egir 600 

Co dalej ze skażoną łodzią?

Obecnie trwają prace mające na celu ograniczenie wydobywania się radioaktywnych substancji do wody. Ryzykownym i niebezpiecznym, acz chyba jedynym scenariuszem jest wyciągnięcie torped i innych elementów jądrowego wyposażenia Komsomolca - w tym reaktora, dzięki któremu się poruszał. Jest jednak jeszcze jeden problem, który nie jest związany ani z warunkami naturalnymi, ani atomowym zagrożeniem płynącym z wnętrza łodzi.

Chodzi o napiętą sytuację geopolityczną, w ramach której, co tu dużo mówić, dogadywanie się dziś ze stroną rosyjską może być mocno utrudnione. W obecnej sytuacji problem tej w głównej mierze dotyczy Norwegów, choć w minionych latach tamtejsi naukowcy aktywnie współdziałali z rosyjskimi kolegami. Pozostaje mieć nadzieję, że mimo trwającej wojny i napięcia na linii większości państw z Rosją uda się zapobiec rozwojowi naturalnej katastrofy.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: związek radziecki | łódź podwodna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy