Przetarg na szkolne pracownie zagrożony przez jedno "tak"

Jeden z urzędników Ministerstwa Edukacji Narodowej (MEN) wpisał do formularza ofertowego "tak" w miejscu, które powinno zostać puste. W wyniku pomyłki podwładnego Romana Giertycha unijne pieniądze na szkolne pracownie i centra multimedialne mogą przepaść - pisze "Puls Biznesu".

Jak wyjaśnia "Puls Biznesu", pechowe "tak" zostało wpisane do rubryki dotyczącej tego, czy firmy powinny przedstawić nazwiska oraz kwalifikacje osób odpowiedzialnych za wykonanie "usługi" (w rzeczywistości chodzi o dostawę). Jest to nieuzasadniony w tym wypadku warunek dopuszczenia do przetargu. Część oferentów uznała go za oczywisty błąd i nie dostarczyła wymaganej listy nazwisk.

W tej chwili pracownicy MEN zastanawiają się w jaki sposób rozwiązać problem. Jest dość poważny, bo całe ogłoszenie o przetargu będzie miało wadę prawną. To oznacza, że firmy, które przegrają przetarg będą miały dobre podstawy do tego, aby go zaskarżyć.

Reklama

Przedstawiciele Urzędu Zamówień Publicznych (UZP) twierdzą, że wada nie jest tak istotna, aby przetarg musiał być skasowany. Nie da się jednak ukryć, że taka możliwość istnieje. Jeśli do kasacji dojdzie, to przetargu o wartości 350 mln zł może nie udać się zrealizować do końca roku. Wtedy przepadną unijne dofinansowania.

MEN nie skomentowało sprawy. Jak jednak wytłumaczył "Pulsowi Biznesu" jeden z pracowników UZP, w całej sprawie jest jeden ratunek. Ministerstwo powinno jak najszybciej wezwać wykonawców do uzupełnienia list i... modlić się o to, aby któraś z firm nie chciała storpedować przetargu.

Źródło: Dziennik Internautów
Dowiedz się więcej na temat: Puls Biznesu | przetarg
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy