Play dobrze wystartował

Play rodził się w bólach. Nie zdążył na czas zbudować nadajników. Opóźnił swój rynkowy start. Powszechna była opinia, że Play nie będzie w stanie zagrozić pozycji największych graczy. Rynek wydawał się bliski nasycenia i podzielony między trzy mocno na nim osadzone firmy.

Tymczasem nowy operator powtórzył sukces komórkowej marki Heyah. Do końca ubiegłego roku chciał mieć 0,5 mln klientów. Zdobył 865 tysięcy, a do czerwca 2008 r. ta liczba wzrosła do 1,5 miliona. Sieci komórkowej kontrolowanej przez islandzki fundusz Novator powiodło się, bo zastosowała zupełnie inną strategię niż dotychczasowi gracze.

Play od początku grał dobrze. Najpierw w styczniu 2007 r. przejął Germanosa, jednego z największych dystrybutorów telefonów komórkowych na rynku. Potem zaczął podbierać klientów dawno okrzepłym rywalom (według Audytela, doradczej firmy telekomunikacyjnej, tylko Plus stracił ich w czwartym kwartale zeszłego roku ponad 200 tys.).

Reklama

Wystartował z nowocześniejszą technologią (nadajniki UMTS i telefony trzeciej generacji), jego oferta była prostsza, a stawki za usługi niższe niż u konkurencji. Tym samym Play zmusił innych operatorów do obniżki cen.

To była ryzykowna strategia, bo kosztowna, jeszcze dziś przynosi straty szacowane na ponad 100 mln zł kwartalnie. Jednak na razie daje dobre rezultaty. Jego tegoroczne przychody mają być ponad trzy razy wyższe niż ubiegłoroczne i przekroczyć 800 mln złotych. Jednocześnie średni dochód z jednego klienta jest wyższy niż u konkurencji o ponad 10 procent. To wygląda na paradoks, ale jest łatwe do wytłumaczenia.

Teraz Play zamierza zrewolucjonizować rynek mobilnego internetu. W drugiej połowie czerwca ogłosił, że zainwestuje aż 1,1 mld euro w najnowocześniejsze przekaźniki zapewniające szybki dostęp do sieci. Internet ma być kolejnym motorem napędowym Playa. Dzięki niemu operator utrzyma szybkie tempo pozyskiwania nowych klientów, bo ten segment na rynku komórkowym będzie rozwijał się najprężniej. Z rocznym wzrostem sięgającym 10 procent.

Na początku lipca Play znów rzucił wyzwanie konkurentom, startując z najtańszą na rynku usługą stałego łącza internetowego w komórce. Chce za miesięczny abonament 45 zł, z 5 gigabajtami limitu ściągania danych. W Plusie i Orange za usługę o porównywalnych parametrach trzeba zapłacić dwa razy więcej. Konkurenci Playa, choćby Era, już zaczęli obniżać ceny, żeby nie stracić klientów.

Play się tym nie przejmuje, zapowiada, że stworzy największą w kraju sieć najnowocześniejszych nadajników, które umożliwiają przepustowość internetu sięgającą 20 megabajtów na sekundę. To ma zapewnić nowemu operatorowi prymat w tym segmencie rynku.

Play zamierza w ciągu sześciu lat zdobyć 20 proc. polskiego rynku (pod koniec 2007 roku miał prawie 10 razy mniej). Łukasz Koseski uważa, że to realne. Gdy na nasz rynek wchodził Orange, Plus i Era były już mocno okopane. Mimo to francuskiej firmie udało się zostać liderem. Playowi sprzyja kilka czynników. Po pierwsze, rynek telefonii komórkowej w Europie i w Polsce ciągle rośnie, choć już kilka lat temu wydawał się bliski nasycenia. Wynika to z tego, że wiele osób decyduje się kupić drugi telefon i zaczyna korzystać z nowych usług oferowanych przez operatorów, choćby na płacenie komórką.

Media2
Dowiedz się więcej na temat: firmy | operator
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy