Wirus w czatowych ikonkach

Pomysłowość twórców wirusów jest olbrzymia. Właśnie znaleźli kolejny sposób na masowe uprzykrzanie ludziom życia. Tym razem obiektem ataku nie są jednak wielkie korporacje czy "ukochane" ostatnio przez nich serwery działające na oprogramowaniu Microsoftu, a zwykli internauci. Uściślając - czatujący internauci. Powstał bowiem wirus, który jest doklejany do obrazkowych ikonek z jakich korzysta się na czacie.

Pomysłowość twórców wirusów jest olbrzymia. Właśnie znaleźli kolejny sposób na masowe uprzykrzanie ludziom życia. Tym razem obiektem ataku nie są jednak wielkie korporacje czy "ukochane" ostatnio przez nich serwery działające na oprogramowaniu Microsoftu, a zwykli internauci. Uściślając - czatujący internauci. Powstał bowiem wirus, który jest doklejany do obrazkowych ikonek z jakich korzysta się na czacie.

Nieświadomy niczego "czatownik" może wraz z "uśmiechniętą buzią" rozesłać wszystkim swoim znajomym wirusa nazwanego roboczo "Choke" Wirus powoduje wysłanie (po pewnym czasie) na adres zarażonego komputera fałszywego e-maila z adresu "george.w.bush@whitehouse.gov" z załącznikiem "choke.exe". Wirus ten pojawił się już w czerwcu, jednakże wówczas była to niegroźna "próba generalna" (poza szybkim mnożeniem się wirus nic nie robił). W tym tygodniu, jak donosi serwis CNET aolowski chat zaatakowała "uzbrojona" wersja wirusa. A ponieważ chat AIM jest najpopularniejszy, zaś używające go 12-13 latki mało ostrożne - wirus mnoży się szybciej niż australijskie króliki. Na razie jedynym lekarstwem jest profilaktyka: wyłączenie ikonek w chacie, lub wzmożona ostrożność przy otwieraniu podejrzanych e-maili.

Reklama
CNET
Dowiedz się więcej na temat: internauci | wirus
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy