U źródeł DDOS detector

Środowisko Linuxowe czuje się mocno dyskryminowane. Najnowszym przykładem jest "antyhakerski" program, który FBI rozdaje za darmo. Jednak po ściągnięciu "DDOS detector" (bo taką nazwę nadano najgłośniejszemu programowi ostatnich dni) okazuje się, że jest on wyłącznie jako plik wykonywalny dla środowiska Windows.

Środowisko Linuxowe czuje się mocno dyskryminowane. Najnowszym przykładem jest "antyhakerski" program, który FBI rozdaje za darmo. Jednak po ściągnięciu "DDOS detector" (bo taką nazwę nadano najgłośniejszemu programowi ostatnich dni) okazuje się, że jest on wyłącznie jako plik wykonywalny dla środowiska Windows.


A takiego nie można wykorzystać na serwerach UNIXowych, Linuxowych czy amigowych (bo i takie się zdarzają). W tych przypadkach niezbędny jest kod źródłowy, który należy skompilować na danej platformie. FBI twierdzi, że upowszechnienie "źródeł" na obecnym etapie jest niebezpieczne, bowiem gdyby wpadły one w ręce hackerów - to szybko znaleźli by sposób na ominięcie blokady, jaką stwarza DDOS detector.


Być może wyjściem z sytuacji będzie alternatywny, nieco prostszy program zabezpieczający opracowany przez jednego z autorów programu rozdawanego przez FBI - Davida Dittricha. Ten ostatni (o nazwie DDOS_scan) jest bowiem rozpowszechniany wraz z kodem źródłowym

Reklama


"DDOS detector" można ściągnąć ze strony WWW:


FBI_public


"Natomiast DDOS scan" - ze strony WWW:


David Dittrich

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy