Rosyjskie służby chcą dostępu do komunikatorów

Administracja Federacji Rosyjskiej będzie wymagać od firm internetowych i aplikacji opracowania luk w oprogramowaniu, zapewniających służbom dostęp do danych. Zdaniem ekspertów WhatsApp, Viber, a zwłaszcza Telegram, nie oferują w związku z tym odpowiedniego poziomu prywatności.

Business Insider zwraca uwagę na konsekwencje ustawy uchwalonej w ostatnim tygodniu przez rosyjską Dumę. Nakazuje one stworzenie specjalnych luk w oprogramowaniu oraz usługach sieciowych, które mają zapewnić FSB bezpośredni i nieograniczony dostęp do danych wymienianych w ramach tych usług na terytorium Federacji Rosyjskiej. Niepodporządkowanie się twórców oprogramowania oraz telekomów temu prawu ma skutkować grzywną w wysokości 15 tys. dol.

Komentatorzy wskazują, że decyzja rosyjskich władz stawia pod znakiem zapytania bezpieczne korzystanie m.in. z komunikatorów internetowych.

Reklama

"Decyzja rządu rosyjskiego to zła wiadomość dla prywatności obywateli na całym świecie - aplikacje służące do zapewniania poufności komunikacji będą musiały iść na kompromis z rosyjskimi służbami specjalnymi, jeżeli będą miały funkcjonować w Rosji. Łatwo można spodziewać się podobnych kroków ze strony innych reżimów" - ocenia w rozmowie z PAP Technologie prof. Dariusz Jemielniak z Akademii Leona Koźmińskiego.

Telegram, którego serwery znajdują się w Moskwie, był dotąd obok aplikacji Signal jednym z komunikatorów, zapewniających w oczach opinii publicznej wysoki stopień ochrony korespondencji. Ekspert przyznaje jednak, że z uwagi na uwarunkowania techniczne, należało od początku powątpiewać w deklaracje twórców co do zapewnianego przez niego poziomu bezpieczeństwa.

"Aplikacja Telegram nie była warta rekomendacji jako bezpieczny komunikator - choćby dlatego, że została rozwinięta w oparciu o własne algorytmy kryptograficzne (to, wbrew pozorom, mniej bezpieczne, niż znane rozwiązania, bo mniej przetestowane), jak i z uwagi na brak pełnego open source, jak i audytów. Edward Snowden jednoznacznie ostrzega przed używaniem Telegram i warto mu zaufać" - przypomina profesor.

Jemielniak wskazuje ponadto, że nie warto dać się zwieść obietnicom, że komunikacja jest szyfrowana, jeżeli płyną one ze strony korporacji, które nie ujawniają swojego kodu źródłowego, ani nie przeprowadzają audytów, jak np. WhatsApp.

Paul Szoldra, redaktor Business Insider, zwraca uwagę, że choć z Telegrama oraz podobnych aplikacji korzystają członkowie organizacji terrorystycznych, stanowią oni ułamek wielomilionowej społeczności użytkowników. Decyzja Rosji pozbawia ich wszystkich prawa do zachowania poufności korespondencji. Badacze wskazują ponadto na to, że instalacja luk w oprogramowaniu czyni je bardziej podatnym na ataki cyberprzestępców.

"Jedynym w pełni godnym polecenia programem do bezpiecznych rozmów i wiadomości tekstowych jest Signal. Program jest darmowy, oparty na otwartym kodzie, z audytami oprogramowania wykonywanymi przez światowych tuzów kryptografii, jak np. Bruce Schneier" - przypomina Jemielniak.

TechCrunch informował w lutym, że z aplikacji Telegram korzysta miesięcznie ok. 60 mln użytkowników. Start-up założył twórca VKontakte. Portal społecznościowy określany często jako "rosyjski odpowiednik Facebooka" przeszedł w posiadanie oligarchy oraz funduszu inwestycyjnego powiązanego z Kremlem w 2013 r.

łum/ jbr/

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy