Jak się zarabia w internecie na tragedii

Po katastrofie w Smoleńsku polscy cyberprzestępcy chcieli zarobić na tragedii. Rejestrowanie domen internetowych, nawiązujących do tragicznych zdarzeń, to praktyka wzbudzająca równie duże kontrowersje za Oceanem.

Katastrofa samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem była wydarzeniem bezprecedensowym nie tylko ze względu na rozmiar tragedii. Po raz pierwszy żałoba była tak intensywnie przeżywana w sieci.

Serwisy informacyjne relacjonowały wydarzenia minuta po minucie. Internauci wpisywali się do ksiąg kondolencyjnych, spontanicznie umawiali się na spotkania i msze w intencji ofiar. Nie minęły 24 godziny, a pojawiły się pierwsze osoby chcące pasożytować na narodowej tragedii.

Domeny żałobne

Ostatnie tygodnie często porównuje się do żałoby po śmierci Jana Pawła II, jednak okres pięciu lat, jaki dzieli te dwa wydarzenia, stanowi całą epokę w historii internetu.

Reklama

Wiosną 2005 roku portal Facebook stawiał pierwsze kroki, a większość znanych nam dziś serwisów Web 2.0 dopiero miała powstać. Nie było, mikroblogów, a pierwszy film w serwisie YouTube pojawił się pod koniec kwietnia 2005. Inaczej niż dziś wyglądało też zjawisko, które budzi duże kontrowersje, czyli próby zarabiania na żałobie.

Pośpiesznie robione pamiątki, polskie flagi z kirem, wejściówki na krakowski Rynek w dniu pogrzebu - to wszystko można było kupić w sieci. Handlowano również mniej materialnymi pamiątkami.

Po raz pierwszy mieliśmy do czynienia z rejestrowaniem domen internetowych, nawiązujących do tragedii. Dwa dni po katastrofie utworzono adres Lech-Kaczynski.eu. Domena od razu trafiła na Allegro. Cena wywoławcza? Milion złotych.

Nieszczęście na aukcji

Rejestrowanie "żałobnych" domen nie jest zjawiskiem nowym i przyszło do Polski ze Stanów Zjednoczonych, gdzie wtórny rynek domen jest znacznie bardziej rozwinięty. Kataklizm, śmierć znanej osoby czy choćby informacje o pogorszeniu jej stanu zdrowia mogą być impulsem do rejestrowania adresów, zawierających odpowiednie słowa kluczowe. Jednym z takich wydarzeń było trzęsienie ziemi, które nawiedziło Chile pod koniec lutego. Niemal natychmiast zarejestrowano domeny: Chile-Earthquake.com, ChileEarthquakeNews.com, ChileEarthquakePictures.com i dziesiątki innych.

Prawdziwy boom na tego typu domeny miał miejsce ponad pół roku wcześniej. 25 czerwca 2009 roku świat obiegła wiadomość o śmierci Michaela Jacksona, który zmarł po przewiezieniu do szpitala w Los Angeles. Tego samego dnia zarejestrowano adresy: MichaelJacksonIsDead.co.uk, JacksonTribute.com oraz setki innych. Według wyliczeń firmy GoDaddy, największego rejestratora na świecie, w ciągu pierwszej doby po śmierci Jacksona zarejestrowano 3459 domen .com, nawiązujących do wydarzenia. Tydzień później ich liczba przekroczyła 9 tys.

Znane są przypadki, kiedy osoby żądne zysku nie czekają na śmierć celebryty. Ponurym przykładem jest adres MichaelJacksonIsDead.com, który utworzono 6 czerwca 2005 roku, czyli cztery lata przed śmiercią piosenkarza.

Dziennikarze branżowego serwisu Domain Name News dotarli do właściciela domeny, który przyznał, że zarejestrował ten adres pod wpływem informacji o złym stanie zdrowia króla popu. Przez cztery lata domena stała pusta i nie działał pod nią żaden serwis. Po śmierci Jacksona właściciel próbował sprzedać adres za 100 tys. dolarów, jednak nie znalazł kupca. Obecnie domena jest na tzw. parkingu i wyświetla linki reklamowe.

Domenę (nie)tanio sprzedam

Większość "tragicznych" domen spotyka podobny los. Tuż po rejestracji są wystawiane na aukcje. Ich właściciele liczą na to, że na fali żałoby znajdą nabywcę, który zapłaci za adres zawyżoną cenę. 10 milionów dolarów żądano za domenę TheGodOfPop.com, utworzoną dzień po śmierci króla popu.

Nieco bardziej przystępne ceny oferowano po tragedii w Smoleńsku. Właściciel domeny Lech-Kaczynski.info, zarejestrowanej dwa dni po katastrofie, wystawił ją na Allegro za 20 tys. zł.

Patrząc na te stawki można odnieść wrażenie, że rejestrowanie domen nawiązujących do tragedii jest złotym interesem. Jednak praktyka pokazuje, że takie działania mają niewiele wspólnego zarówno z etyką, jak i z zyskiem.

- Przez pewien czas po tragedii wielu internautów szuka o niej informacji, przede wszystkim w wyszukiwarkach - komentuje Katarzyna Gruszecka-Kara, kierownik Działu Domen i Hostingu w 2BE.PL

- Właściciele domen liczą na to, że dzięki słowom kluczowym, zawartym w nazwie domeny, adres znajdzie się na wysokich pozycjach w wynikach wyszukiwania. Mają nadzieję, że duża liczba odwiedzin przełoży się na zyski z reklam, wyświetlanych pod zaparkowaną domeną. Wydarzenia po śmierci prezydenta pokazały, że najlepsze pozycje zajmują duże serwisy informacyjne i portale, które na bieżąco dostarczają nowych i unikatowych treści. Przy tak silnej konkurencji słowa kluczowe w nazwie domeny mają znaczenie marginalne - dodaje Gruszecka-Kara.

Po żałobie

Co dzieje się z "tragicznymi" domenami, kiedy szum medialny milknie, a portale informacyjne zajmują się innymi tematami? Najczęściej nic.

Przykłady ze Stanów Zjednoczonych pokazały, że bardzo rzadko powstają pod nimi serwisy poświęcone tragicznym wydarzeniom. Równie rzadko takie adresy znajdują nabywców, choć zwykle kilka tygodni po tragedii ich ceny znacznie spadają.

Podobny los spotka zapewne adresy zarejestrowane po katastrofie w Smoleńsku. Przez chwilę wzbudzały kontrowersje i oskarżenia o żerowanie na śmierci pasażerów samolotu. Przez następny rok będą wyświetlały linki reklamowe, a po upływie okresu abonamentowego znikną z sieci. Niestety, niesmak pozostanie.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: domena | Chile | informacje | kontrowersje | domeny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama