Hakowanie wojskowych satelitów

Czy można zhakować satelitę? Tak właśnie sądzą członkowie chińsko-amerykańskiej Komisji ds. Ekonomii i Bezpieczeństwa, którzy w swoim raporcie twierdzą, jakoby działający na terenie Chin hakerzy zakłócili pracę dwóch amerykańskich satelitów należących do rządu.

Hakerzy przejęli kontrolę nad satelitami Landsat-7 i Terra AM-1 na, odpowiednio 12 i dwie minuty - podaje raport. Jednakże Paul Marsh, specjalista zajmujący się tematyką satelitarną, nie wierzy w te informacje. Powołał się on na podobną historię, która miała miejsce pod koniec lat 90-tych ubiegłego wieku. Wtedy również sądzono, że hakerzy włamali się do brytyjskiej, wojskowej satelitarnej sieci komunikacyjnej SkyNet poprzez "rozsynchronizowanie" pracy jednego z satelitów.

"Po pierwsze, łatwo wyśledzić próbę zagłuszenia satelity" - wyjaśnia Marsch. "Za każdym razem, gdy do satelity wysyłane jest polecenie, jest ono zliczane. Jeśli zostanie wysłana błędnie choć jedna ramka, od razu zapala się czerwone światełko w bazie RAF w Oakingham".

Mash zaprezentował pewne przybliżone obliczenia dotyczące mocy, jaką trzeba by dostarczyć, by na satelitę przeprowadzić atak typu "brute force". Korzystając ze zdjęć oferowanych przez Google Earth, oszacował on, że anteny satelitarne w bazie RAF w Oakingham mają średnicę około siedmiu metrów. Przy takich wymiarach moc transmisyjna urządzenia wynosi około pięć milionów watów.

Reklama

"To sporo" - twierdzi Marsh. Ma rację - to mniej więcej tyle, ile jest w stanie "wyprodukować" pociąg. Typowa turbina wodna ma na wyjściu od jednego do trzech milionów watów. Marsh wątpi więc, jakoby hakerzy mogliby mieć dostęp do takiego źródła energii, by wysyłać sygnał zagłuszający.

Źródło: hacking.pl

Źródło informacji

hacking.pl
Dowiedz się więcej na temat: satelita | haker | cyberbezpieczeństwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy