Po 50 latach odkryto prawdę o tajemniczym pochówku. Pojawiło się więcej pytań

Niezwykłego odkrycia dokonali badacze zajmujący się analizą obiektów z meksykańskiego muzeum regionalnego, dawnego Pałacu Cortésa. Pochówek, który przez 50 lat uznawano za miejsce spoczynku hiszpańskiego mnicha z XVI wieku, okazał się skrywać więcej tajemnic, niż do tej pory sądzono. Według najnowszych ustaleń - leżące pod frontowym wejściem do pałacu szczątki wcale nie należą do mnicha.

Niezwykłego odkrycia dokonali badacze zajmujący się analizą obiektów z meksykańskiego muzeum regionalnego, dawnego Pałacu Cortésa. Pochówek, który przez 50 lat uznawano za miejsce spoczynku hiszpańskiego mnicha z XVI wieku, okazał się skrywać więcej tajemnic, niż do tej pory sądzono. Według najnowszych ustaleń - leżące pod frontowym wejściem do pałacu szczątki wcale nie należą do mnicha.
Nowa analiza szczątek z dawnego Pałacu Cortésa przyniosła nieoczekiwane wyniki. Konieczna była zmiana tablic w muzeum /123RF/PICSEL

Nowe badania ujawniły poważny błąd historyczny, który dotyczy pochówku wystawionego w przekształconym na muzeum Palacio de Cortés w Meksyku. Sprawa dotyczy tego, kto w zasadzie spoczywa w tym miejscu - od dawna zakładano bowiem, że szkielet ten należał do hiszpańskiego mnicha Juana Leyvy. Nowa analiza wykazała jednak, że w rzeczywistości szczątki prawdopodobnie należały do azteckiej kobiety z ludu Tlahuica.

Tajemnice szkieletu z Meksyku

Szkielet leżący przy wejściu do muzeum mieszczącym się w dawnym pałacu Hernána Cortésa - hiszpańskiego konkwistadora, który spowodował upadek imperium Azteków - nie jest szczątkami mnicha, jak pierwotnie zakładano. Przez 50 lat tablica z informacją na temat pochówku zawierała błędne dane na temat spoczywającej w tym miejscu osoby. 

Reklama

Nowa analiza ujawnia, że kości należały do kobiety - rdzennej mieszkanki tych terenów, jednej z przedstawicielek ludu Tlahuica. Badacze z Narodowego Instytutu Antropologii i Historii (INAH) opublikowali wyjaśnienia na ten temat. Odkrycie sprawia, że pochówek rodzi jeszcze więcej pytań niż w czasach, gdy sądzono, że są to szczątki Juana Leyvy.

Historia zagadkowego pochówku

Miejsce pogrzebu odkryto pierwotnie w 1971 roku i wówczas zidentyfikowano wstępnie szczątki jako mnicha Juana Leyva. Skąd powzięto takie przypuszczenia względem szkieletu? Zespół historyków znalazł XVI-wieczny kodeks franciszkański, który opowiadał historię Leyvy. Służył on markizie Doña Juana de Zúñiga de Arellano, żonie Hernána Cortésa. Mieszkała ona w dawnym pałacu konkwistadora, a więc uznano, że po śmierci jej sługa został pochowany właśnie w tym miejscu - mniej więcej to położenie wskazywać też miały inne źródła historyczne. Nie wszystko jednak przemawiało za tym, aby ta teoria była prawdziwa.

- Warto odnotować fakt, że dziwne jest, iż duchowny został pochowany poza swoją wspólnotą, tym bardziej że system pochówku przypisanego do mężczyzny nie zgadza się z ówcześnie panującymi kanonami pochówku katolickiego - wskazują badacze w najnowszej ekspertyzie.

Podano także, że do teorii o mnichu nie pasuje fakt ułożenia szkieletu - w pozycji embrionalnej. Dodano, że wiele wskazuje natomiast na to, iż miejsce spoczynku bardziej pasuje do praktyk z okresu przed pojawieniem się konkwistadorów. Bardziej szczegółowa analiza kości pozwoliła natomiast stwierdzić więcej konkretów.

Aztecka kobieta zamiast mnicha

Jak podaje INAH, dokładniejsze badania pozwoliły określić, że szczątki należą do osoby płci żeńskiej. To wywołało kolejne pytania - kim była i dlaczego została pochowana w tym miejscu?

- W wyniku badania antropofizycznego przeprowadzono analizę, która wykazała, że zarówno konstrukcja czaszki, jak i budowa miednicy, są wyraźnie kobiece. Kontrastuje to z faktem, że szczątki przypisano mnichowi Juanowi Leyvie - mówią eksperci.

Wiek kobiety obliczono m.in. na podstawie zużycia zębów - w chwili śmierci miała prawdopodobnie między 30 a 40 lat i mierzyła ok. 1,47 cm wzrostu. Dodatkowe ustalenia również zaskoczyły specjalistów.

Jeszcze więcej pytań

Archeolodzy wskazują na to, że kobietę być może pochowano w tym miejscu w ramach porzebu rytualnego, a nawet złożono ją w ofierze. Miało to najpewniej miejsce jeszcze przed przybyciem Hiszpanów, a podczas budowy pałacu nie doszło do uszkodzenia zwłok. Mimo że dokonano świeżej identyfikacji historycznego pochówku i ustalono pewne fakty, to zrodziło się też wiele nowych pytań. Antropolodzy ponownie badający pochówek zidentyfikowali bowiem także kilka innych kości.

Biegli wskazują, że z pochówkiem wiążą się też rozrzucone szczątki dwóch innych ludzi (niemowlęcia i małego dziecka), a dodatkowo zaobserwowano kość ramienną dorosłego jeleniowatego, która musiała najpewniej służyć za narzędzie, gdyż nosi ślady obróbki cieplnej - podaje INAH szczegóły na temat najnowszych ustaleń.

Badacze mają nadzieję, że mimo uszkodzeń kości przez niekorzystne warunki związane z wilgocią oraz w następstwie trzęsienia ziemi, uda się je poddać dalszej ekspertyzie i dowiedzieć więcej. Po 50 latach okazało się, że pałac adaptowany na muzeum wciąż skrywa tajemnice. Ostatecznie zdecydowano się też na zmianę tablicy informacyjnej przy pochówku. Po wielu latach spoczywająca tam osoba zyskała nowe imię - kobiety z Tlahuica.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama