Mamy 87 proc. szans na uniknięcie katastrofy

Ziemia ma 12,5 proc. szans na to, że ucierpi z powodu ogromnej erupcji na Słońcu w ciągu najbliższej dekady. Jeśli tak się stanie, usuwanie powstałych zniszczeń potrwa 10 lat.

Tak ekstremalne erupcje zdarzają się niezwykle rzadko. Ostatnia burza słoneczna, nazwana od nazwiska odkrywcy Carrington Event, miała miejsce ponad 150 lat temu i była najsilniejszym tego typu zdarzeniem. Prawdopodobieństwo pojawienia się konkurenta w ciągu najbliższych 10 lat jest większe niż 10 proc.. Incydentem zainteresował się astrofizyk Pete Riley, pracujący w ośrodku badawczym w Kalifornii.

"Nawet jeśli nie wzięliśmy pod uwagę jednego czy dwóch czynników, prawdopodobieństwo jest dużo większe niż myślałem" - stwierdził Riley.

Słońce przechodzi przez jedenastoletnie cykle wzmożonej i obniżonej aktywności. Podczas takiego maksimum, na powierzchni gwiazdy pojawiają się wiry, a ogromne "flary" wystrzeliwane są w przestrzeń. Czasami wędrują one przez przestrzeń, niosąc ze sobą naładowane cząsteczki. Po dotarciu do Ziemi mogą wywołać burze magnetyczne.

Reklama

Małe eksplozje na Słońcu zdarzają się stosunkowo często, jednak te największe - z różną częstotliwością. Riley oparł swoje szacunki na danych historycznych i relacji pomiędzy wielkością eksplozji a czasem, w którym następowała.

Największym zdarzeniem tego typu była burza magnetyczna z roku 1859. 1 września 1859 angielski astronom amator Richard Carrington zaobserwował ogromną burzę słoneczną i wybuch na powierzchni gwiazdy, który wystrzelił w kierunku Ziemi obłok plazmy. Dotarł on do naszej planety po 18 godzinach. Kiedy uderzył w atmosferę, spowodował pojawienie się ogromnych zórz polarnych, które, wbrew nazwie, obserwowane były na Kubie, Hawajach czy w północnym Chile. Zorze może i są piękne, jednak naładowana magnetycznie plazma była piekłem dla urządzeń elektrycznych. W 1859 roku stacje telegraficzne stawały w płomieniach, ich sieci ucierpiały w znaczący sposób, a urządzenia mierzące pole magnetyczne wyskoczyły poza skalę.

Podobne zdarzenie miałoby katastrofalne konsekwencje w dzisiejszym świecie. Podobna burza magnetyczna mogłaby uszkodzić sieci energetyczne, zakłócić działanie nawigacji lub całkowicie wyłączyć łączność radiową na Ziemi. Dla przykładu podczas mniejszej burzy magnetycznej w 1989 roku, w ciągu 90 sekund została uszkodzona sieć energetyczna w Quebecu, co pozbawiło milionów ludzi zasilania na dziewięć godzin.

Potencjalne zniszczenia, które może wywołać burza magnetyczna podobnej wielkości co w 1859 roku, szacowane są na 1-2 tryliony dolarów w pierwszym roku usuwania skutków.

- Długoterminowe skutki obejmowałyby prawdopodobnie przerwy w transporcie, telekomunikacji, unieruchomienie systemu bankowego, finansowego oraz agencji rządowych; załamanie dystrybucji wody pitnej z powodu awarii pomp; stratę dużej części żywności oraz leków z powodu barku lodówek - mówi raport amerykańskiego National Research Council.

- Ale taki scenariusz jest tylko najgorszym z możliwych, istnieją też inne. Straty mogą być jednak mniejsze, ponieważ przedsiębiorstwa energetyczne świadome są zagrożenia i mogą podjąć pewne działania by im zapobiec - twierdzi Robert Rutledge, szef biura prognoz NOAA/National Weather Service Space Weather Prediction Center.

Źródło informacji

gizmodo.pl
Dowiedz się więcej na temat: proca | Słońce | Burza magnetyczna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy