Kamyczek Creative'a - Zen Stone

Wielokrotnie pisaliśmy, że odtwarzacze MP3 stały się czymś więcej niż tylko urządzeniem - dla niektórych to styl życia. Są osoby, które bez obowiązkowego założenia słuchawek po wejściu do autobusu lub włączenia swojego ulubionego kawałka podczas spaceru nie potrafią normalnie funkcjonować. Niezależnie od tego, czy ktoś na stałe przywiązany jest do swojego playera, czy nie, chyba wszyscy zgodzą się, że walka między producentami tego typu sprzętu przekształciła się w wyścig zbrojeń, w którym coraz częściej próbuje się sprzedać klientowi odtwarzacze naszpikowane niepotrzebnymi multimediami.

Reklama

Tymczasem ludzie nieraz szukają czegoś taniego, prostego - po prostu czegoś "do słuchania muzyki". Coraz więcej producentów zdaje sobie z tego sprawę, wypuszczając na rynek odtwarzacze na każdą kieszeń. Jedną z takich firm jest firma Creative, który wprowadziła do sprzedaży Creative Zen Stone.

Mój "Kamyczek"

Marka Zen stała się swoistego rodzaju alternatywą dla iPoda, nic więc dziwnego, że i Stone promowany jest jako część linii Zen. Klient w malutkim pudełku znajdzie Player, słuchawki, króciutki kabel USB (około 5 cm) oraz mini-instrukcję obsługi. Więcej nie potrzeba. Stone sprzedawany jest w sześciu różnych kolorach: czarnym, czerwonym, białym, niebieskim, żółtym i różowym. Model, który otrzymaliśmy do testów był czarny i trzeba przyznać, że prezentował się naprawdę elegancko.

Nazwa "Stone" jest tutaj jak najbardziej na miejscu. Urządzenie przypomina płaski kamyk, taki który zazwyczaj wykorzystuje się do "puszczania kaczek". Wymiary nowego playera to 53,7 na 35,3 na 12,8 mm, a jego waga wynosi 18,5 g. Creative ograniczył konieczne przyciski i wyjścia do minimum. Zen Stone został wyposażony w wyjście minijack stereo 3,5 mm oraz port USB 2.0, które znajdują się na bocznych częściach. Obok wyjścia minijack pojawił się suwak, który umożliwia ustawienie opcji "Repeat All", "Shuffle" oraz "Skip Folder" (przeskoczenie do następnego folderu). Co jeszcze?

Z przodu znajdziemy panel sterowania na który składają się przyciski zwiększania/zmniejszania poziomu głośności oraz przyciski zmiany tracków i przewijania/cofania odtwarzanego utworu zarazem (ta opcja aktywuje się po dłuższym przytrzymaniu). W środku panelu zamontowano przycisk Play/Stop.

Nie sposób nie zauważyć umieszczonej z lewej strony diody LED, która świeci w trzech kolorach, zależnie od np. poziomu naładowania baterii oraz tego, co robimy z playerem. Dla przykładu - jeśli włączyliśmy pauzę, dioda będzie świeciła światłem stałym, natomiast przy osiągnięciu maksymalnego poziomu głośności, dioda poinformuje o tym użytkownika kolorem czerwonym. Między diodą a panelem sterowania umieszczono napis ZEN - trzeba w końcu promować swoja markę.

Zen słuchania

Przejdźmy do słuchania muzyki. Odtwarzacz współpracuje z formatami MP3, WMA (Windows Media Audio) i Audible (cyfrowe książki w wersji audio). Doskonale wiadomo, że przeciętnego klienta w naszym kraju interesuje tak naprawdę jedynie format MP3. Na mającym 1 GB pamięci flashowym dysku można pomieścić 500 piosenek (tak twierdzi producent - pod warunkiem, że utwory mają około 4 min i "wagę" 128 kbs). Na pudełku przeczytamy także o 10 godzinach ciągłej pracy - jak to zazwyczaj bywa, wszystko zależy od tego, jak intensywnie korzystamy z playera, ile razy ładowaliśmy baterię etc. Jednak bateria w testowanym modelu okazała się naprawdę dobrym produktem. Brak wyświetlacza i prosta konstrukcja mają jednak swoje plusy.

Podobnie jak w innych odtwarzaczach Zen, także i tutaj nie będzie problemów z przerzuceniem plików muzycznych, ponieważ dedykowane oprogramowanie jest zwyczajnie zbyteczne (duży plus). Stone "dekoduje" dźwięk bez jakiejkolwiek straty w jakości - Creative zapewne wykorzystał w pełni sprawdzone rozwiązania audio z wcześniejszych modeli Zen. Oczywiście "Kamyczek" ogranicza się jedynie do odtwarzania, nie mamy do dyspozycji np. korektora dźwięku. Dzięki rozmiarowi playera, nie będzie problemów z umieszczeniem go w kieszeni. Brakuje natomiast przycisku blokującego Hold, chociaż przez okres testów nie sprawiło mi to większych problemów.

Co do samych słuchawek - trzymają one poziom "średniej krajowej". Generalnie, do niektórych odtwarzaczy często dołączane są dość miernej jakości słuchawki. Tutaj na szczęście nie mamy do czynienia z tego typu problemem, chociaż osoby szukające perfekcji pewnie skorzystają z innego modelu - o ile sam sygnał jest czysty, tak oddanie basów nie jest już najlepsze. Jednak osobiście spodziewałem się znaleźć w zestawie gorsze słuchawki.

Ponieważ Stone jest tak mały, oprócz umieszczenia go w kieszeni, można np. skorzystać ze sportowej opaski na ramię czy breloczka z dołączonym futerałem - obu przeznaczonych dla "Kamyczka". Trochę szkoda, że Creative nie zdecydowało się na umieszczenie w Stone klipsa, zamiast tego mamy natomiast uchwyt na pasek. Jednym się spodoba, drugim nie - wszystko jednak zależy od gustu.

Skoro przy gustach. O opinie w temacie "Kamyczka" postanowiłem zapytań kolegów i koleżanki z innych redakcji. Muszę przyznać, że większość była pozytywnie zaskoczona stylistyką i wykonaniem. - Pewnie łatwo będzie go zgubić w damskiej torebce - to chyba jedyny "poważny" zarzut, jaki usłyszałem od redakcyjnej koleżanki.

Małe jest piękne

Ostatnio firma Nokia ogłosiła, że udało się jej sprzedać 200 milionów egzemplarzy telefonu Nokia 1100. Podobnie jak Zen Stone służy jedynie do słuchania muzyki, tak Nokia 1100 była przeznaczona jedynie do dzwonienia. Jak się okazuje, produkty pozbawione całej technologicznej otoczki potrafią nieraz trafić w gusta klientów lepiej niż multimedialne potwory.

Trudno powiedzieć, czy Zen Stone pokona drugą generację iPoda Shuffle. Na pewno można napisać, że dzięki sugerowanej cenie 139 zł gadżet Creative jest prawie trzy razy tańszy od odtwarzacza Apple. Ostateczną decyzję podejmą oczywiście klienci, ale pojawienie się Zen Stone na rynku z pewnością przekona kolejne rzesze ludzi do ciągłego słuchania MP3. Nie tylko w autobusach czy podczas spacerów.

Łukasz Kujawa

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy