Jak wytwórnie płytowe manipulowały cenami

Sąd apelacyjny utorował drogę do postępowania antymonopolowego przeciwko wytwórniom muzycznym Sony, Universal, Warner i EMI. Tzw. wielkiej czwórce zarzuca się zmowę w dziedzinie cen za muzykę online i sztuczne utrzymywanie ich na zawyżonym poziomie.

Sąd apelacyjny stwierdził, że argumenty przedstawione w treści pozwu są wystarczające, aby kontynuować proces.

Izba odwoławcza nie wypowiadała się co do zasadności postępowania, a jedynie uchyliła wniesiony przed niższą instancją wniosek o zawieszenie procesu i przekazała rozpatrywanie sprawy z powrotem do sądu apelacyjnego na Manhattanie. Proces został zawieszony w październiku 2008 roku przez sędzię z Nowego Jorku. Teraz może być kontynuowany.

Według treści pozwu cztery wytwórnie (nazywane potocznie "majorsami") oraz inne koncerny (w tym między innymi Bertelsmann i Time Warner) już u zarania epoki cyfrowej sprzedaży muzyki uzgodniły między sobą ceny hurtowe ścieżek dźwiękowych. Chodzi tu między innymi o uruchomione przed kilkoma laty przez wielką czwórkę platformy sprzedaży online Pressplay i MusicNet. Te oferowały ścieżki dźwiękowe na twardych warunkach - m.in. pozwalały odtwarzać je wyłącznie na komputerze, bez możliwości wgrania muzyki do odtwarzacza MP3 oraz żądały cen niewiele niższych niż za płyty CD, choć w przypadku sprzedaży cyfrowej nie ponosiły kosztów produkcji fizycznych nośników. Poza tym, zawierając z zewnętrznymi firmami porozumienia w sprawie elektronicznej dystrybucji własnych nagrań, zmuszały je do sprzedawania ścieżek na takich samych zasadach jak obowiązujące w Pressplay albo MusicNet. Pozwani podpisywali także dodatkowe umowy (MFN) z samymi platformami sprzedaży online: gwarantowali w nich określone warunki sprzedaży własnych ścieżek.

Reklama

"Pozwani usiłowali zamaskować te MFN (umowy poboczne), albowiem wiedzieli, że mogą się nimi zainteresować organy antymonopolowe" - czytamy w uzasadnieniu opublikowanym przez sąd apelacyjnyPDF. "Przykładowo, EMI i MusicNet zawiązały tajne porozumienie, które gwarantowało, że warunki sprzedaży ścieżek EMI nie mogą być gorsze niż te, z których korzystają Bertelsmann (SonyBMG) albo Warner Music Group" - czytamy w oświadczeniu sądu.

Według pozwu kiedy zarówno Pressplay, jak i MusicNet zostały zamknięte (m.in. ze względu na surowe warunki zabezpieczeń DRM stawiane przez wytwórnie), firmy płytowe ustaliły między sobą ceny hurtowe nagrań. Najpierw wynosiły one 0,65, a później 0,70 dolara za piosenkę. Pozywający nie mają na to konkretnych dowodów - uważa serwis branżowy Ars Technica, ale trzem sędziom z sądu apelacyjnego taki scenariusz wydał się prawdopodobny. O tym, co się dalej stanie z zarzutami, zadecyduje teraz sąd w Nowym Jorku.

HeiseOnline
Dowiedz się więcej na temat: sąd apelacyjny | wytwórnie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy