NASA znalazła przyczynę problemów z sondą Voyager-1

Astronomowie z NASA w końcu odkryli źródło problemu natury komunikacyjnej, przez który słynna sonda Voyager-1 wysyła do nas dane będące cyfrowym bełkotem. Pojawiła się wielka szansa, że uda się przywrócić urządzenie do życia i pozyskiwać cenne dane na temat kompletnie nieznanej nam przestrzeni międzygwiezdnej.

Astronomowie z NASA w końcu odkryli źródło problemu natury komunikacyjnej, przez który słynna sonda Voyager-1 wysyła do nas dane będące cyfrowym bełkotem. Pojawiła się wielka szansa, że uda się przywrócić urządzenie do życia i pozyskiwać cenne dane na temat kompletnie nieznanej nam przestrzeni międzygwiezdnej.
NASA znalazła przyczynę problemów z sondą Voyager-1 /123RF/PICSEL

W historii ludzkości tylko dwie sondy kosmiczne przekroczyły heliopauzę i skierowały się w przestrzeń międzygwiezdną, opuszczając umowne granice Układu Słonecznego. Są to zbudowane przez NASA urządzenia o nazwie Voyager-1 i Voyager-2. Niestety, pierwszy ze statków ponownie sprawia problemy i kolejny raz dotyczą one komunikacji z Ziemią.

Reklama

Tym razem stan sondy spędza sen z powiek naukowców do tego stopnia, że jeszcze kilka miesięcy temu przygotowywano się do spisania jej na straty. Jednak właśnie pojawiło się światełko w tunelu. Jak tłumaczy jeden z inżynierów NASA Voyager: "We wrześniu ubiegłego roku, urządzenie nagle zaczęło przesyłać na Ziemię naprzemiennie tylko jedynki i zera. W rzeczywistości połączenie między statkiem kosmicznym a Ziemią było nadal nawiązane, ale głos Voyagera został zastąpiony monotonnym sygnałem wybierania numeru".

Naukowcy wiedzą, co się dzieje z sondą Voyager-1

Obsługa sondy nie jest prosta, ponieważ to bardzo stary układ elektroniczny z lat 70. ubiegłego wieku. Wystarczy wspomnieć, że pamięć komputerów pokładowych liczy zaledwie 69,63 kilobajtów, a działają one na kodzie pierwotnie napisanym w archaicznym języku komputerowym Fortran 5. "Przycisk, który naciskasz, aby otworzyć drzwi w nowym samochodzie, ma większą moc obliczeniową niż statki kosmiczne Voyager" — przyznała Suzanne Dodd, kierownik projektu Voyager.

Niestety, awaria sprawiła, że obecnie naukowcy z NASA nie otrzymują żadnych danych naukowych ani aktualizacji na temat stanu pojazdu kosmicznego. W ostatnich miesiącach próbowano znaleźć rozwiązanie tego problemu, ale poszukiwania spełzły na niczym. Teraz jednak pojawiła się nadzieja. Otóż astronomom udało się ustalić, że uszkodzeniu uległ procesor w jednym z komputerów pokładowych: "chip mógł zostać uderzony przez energetyczną cząstkę z kosmosu lub po prostu zużył się po 46 latach".

Pojawiła się szansa na naprawienie sondy Voyager-1

Z tą cenną wiedzą, naukowcy obecnie próbują znaleźć obejście, które umożliwi wysłanie informacji do sondy i zlecenie jej wykonywania działań w nieco inny sposób, niż wcześniej zaprogramowano. Nie będzie to proste zadanie, ale naukowcy uważają, że da się to uczynić. Potrzebują na to jeszcze kilku tygodni. Zespół musi również stawić czoła presji czasu. Sonda napędzana jest plutonem, a jego zapas zaczyna się kończyć.

Za kilka lat sonda Voyager-1 nie będzie już miała dostępnego źródła energii do pracy i przepadnie na zawsze. Zanim to jednak nastąpi, możemy ją jeszcze przywrócić do życia i pozyskać niezwykle cenne dane na temat przestrzeni międzygwiezdnej, czyli miejsca, które ludzkość być może nie odwiedzi fizycznie jeszcze przez tysiące lat. Voyager 1 obecnie znajduje się ponad 162 jednostki astronomiczne od nas (jedna określa średnią odległość Ziemi od Słońca, czyli ok. 150 milionów kilometrów).

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: astronomowie | Kosmos | Słońce | Układ Słoneczny | Voyager | Sonda kosmiczna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy