Za „bramą do piekła” kryje się życie

W listopadzie 2013 roku George Kourounis przeszedł przez „bramę do piekła”. Co znalazł za nią znany podróżnik i łowca burz?

"Brama do piekła" znajduje się w rejonie Derweze, niedaleko turkmeńskiej wioski o tej samej nazwie, położonej na pustyni Kara-kum około 260 km na północ od Aszchabadu. Jest tak naprawdę potężną dziurą w ziemi na środku pustyni, która płonie nieprzerwanie od ponad 40 lat.

Ten niezwykły obiekt powstał na skutek wiercenia geologicznego, w którym ucierpiało płytko położone złoże gazu, tzw. kieszeń gazowa. Na skutek gwałtownego spadku ciśnienia grunt zapadł się. Osuwisko ma 20 metrów głębokości i aż 70 metrów średnicy. Aby zapobiec przedostawaniu się gazu do atmosfery Rosjanie zdecydowali się go podpalić. Sądzili, że zgaśnie po kilku dniach.

Reklama

Dziura w surrealistyczny sposób odmieniła pustynny krajobraz Derweze i zainteresowała uczonych. Jednak dopiero po ponad 40 latach zorganizowano specjalną wyprawę, współfinansowaną przez National Geographic i wspieraną przez biuro podróży Kensington Tours, by zgłębić tajemnice tego zjawiska. Dokonał tego George Kourounis, podróżnik i łowca burz, który spuścił się na linie w głąb piekielnego osuwiska.

Wyprawa

Przygotowania do wyprawy trwały półtora roku. W tym czasie ekipa musiała zgromadzić niezbędne pozwolenia, zorganizować transport i odpowiedni sprzęt. Na ten ostatni składał się zestaw umożliwiający zejście do wnętrza dziury, kombinezon chroniący przed wysoką temperaturą, aparat do oddychania oraz system kamer. Specjalny trening przeszedł również Kourounis, który musiał oswoić się z płomieniami szalejącymi bezpośrednio przy twarzy.

"Kiedy patrzysz na krater po raz pierwszy, to wydaje ci się czymś z filmu science fiction. Masz rozległy, pustynny i niczym nie zakłócony krajobraz oraz tę dziurę - płonącą studnię. Bijące z niej ciepło parzy. Migotanie i zniekształcone od ciepła powietrze tworzą wspaniały spektakl, a jeśli stoisz pod wiatr, to bijące z wnętrza ciepło jest tak silne, że trudno patrzeć w jego stronę. Stojąc na krawędzi trzeba chronić twarz ręką" - powiedział dla National Geographic Kourounis.

Krater jest ogólnodostępny. Wystarczy udać się w odpowiednie miejsce i oczywiście wiedzieć, gdzie szukać. "Jeśli już tam jesteś, możesz wysiąść z samochodu, podejść do krawędzi i skoczyć do środka. Wybór należy do ciebie. Jak na razie jestem jedyną osobą, która się na to zdecydowała" - powiedział podróżnik.

W piekle istnieje życie

Kourounis opowiada, że słowo "surrealistyczny" nie oddaje w pełni charakteru tego miejsca. Wewnątrz poczuł się jak na innej planecie. Ciągle jednak zastanawiał się, czy przytrzymująca go lina wytrzyma. Poza tym musiał pamiętać o całej liście czynności - sprawdzaniu powietrza, czyszczeniu lin, kręceniu wideo i zbieraniu próbek do analizy.

Na dole widok jest ponoć piękny.Wokoło płoną setki niewielkich płomieni, którym towarzyszy specyficzny odgłos. Obrazu nie zakłóca dym, ponieważ w ogóle go tam nie ma. Wszystko widać jak na dłoni.

Ekspedycja nie spodziewała się, że wewnątrz gorącego i bogatego w metan osuwiska znajdzie jakiekolwiek formy życia. A jednak... Analiza próbek zebranych przez Kourounisa wykazała obecność bakterii, które czują się w tym środowisku nadzwyczaj komfortowo. I - co szczególnie istotne - okolice krateru są całkowicie pozbawione tych organizmów.

Odkrycie pozwala rozszerzyć zakres poszukiwań życia na innych planetach. Dzięki doświadczeniu z płonącą dziurą w ziemi naukowcy mogą brać w tych badaniach w większym stopniu pod uwagę miejsca, które wcześniej uznawane były za absolutnie nie nadające się do podtrzymywania życia.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy