Anomalia klimatyczna pomogła rozprzestrzenianiu się grypy 100 lat temu

​Świat nie był szczególnie przyjaznym miejscem w latach 1914-1920. Jakby mało było pierwszej wojny światowej, pojawiła się także pandemia grypy, która mogła zabić nawet 100 mln ludzi. Okazuje się, że ta niefortunna seria wydarzeń mogła być spowodowana krótkim, ale ostrym załamaniem klimatu Ziemi. Doprowadziło to do zimnej i mokrej pogody w północnej Europie.

Międzynarodowy zespół naukowców zbadał 72-metrowy rdzeń lodowy pobrany z lodowca Colle Gnifetti w Alpach Szwajcarsko-Włoskich. Uczeni odkryli "jednowiekową anomalię klimatyczną", która podczas I wojny światowej spowodowała wzrost wilgotności i niskich temperatur na północnym Atlantyku.

W rdzeniu lodowym odkryto znaczące zmiany w poziomie sodu i chloru, składników występujących w soli morskiej w warstwach, które odnosiły się do lat 1915-1918. Wskazuje to na to, że Alpy i znaczna część północno-zachodniej Europy została prawdopodobnie dotknięta silnym napływem zimnego powietrza z północnego Atlantyku, co przyniosło deszczową pogodę.
Zła pogoda mogła spotęgować trudny i liczbę ofiary I wojny światowej.

- Stwierdziliśmy, że śmiertelność w Europie osiągnęła trzykrotny szczyt w czasie wojny, występowały one podczas lub wkrótce po okresach niskich temperatur i ulewnych deszczy spowodowanych napływem powietrza oceanicznego w zimach 1914-15, 1915-16 i 1917-18 - powiedział prof. Alex More z Uniwersytetu Harvarda.

Co więcej, naukowcy łączą zaobserwowaną anomalię klimatyczną z silnymi falami hiszpańskiej grypy. Bardziej wilgotne warunki sprzyjałyby nie tylko rozprzestrzenianiu się chorób układu oddechowego, ale również występowaniu kaczek krzyżówek, jednego z głównych zwierzęcych rezerwuarów wirusa H1N1. Naukowcy twierdzą, że migracje kaczek krzyżówek i innych ptaków wędrownych zostały poważnie zakłócone w latach wojny, co oznacza, że miały one większe szanse na pozostanie w Europie, gdzie mogłyby z łatwością przenosić grypę na ludzi. Oczywiście, jest to tylko jeden mały element układanki, ale naukowcy twierdzą, że mógł on odegrać pewną rolę w wybuchu pandemii.

Reklama

Według niektórych szacunków epidemia grypy z lat 1918-1919 zabiła więcej ludzi niż obie wojny światowe razem wzięte. Szczególnie narażona była gnieżdżąca się w niewielkich mieszkaniach biedota i żołnierze ściśnięci w szpitalach polowych. Wirus rozprzestrzeniał się wraz z armiami oraz migrującymi robotnikami. Problem w tym, że od tamtej pory populacja zwiększyła się czterokrotnie, a ludność jest 40 razy bardziej mobilna.

Liczba ofiar: 21-100 milionów

Śmiertelność: Do 20 proc.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: zmiany klimatyczne | pandemia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy